Aelita
Podskok - kozioł - wystrzał - obrót. Podskok - kozioł - wystrzał...
- Jeremy, mógłbyś załadować mi wyrzutnię? - Odd niechętnie usiadł na wirtualnej powierzchni, podpierając brodę wielką, fioletową łapą.
Aelita przykucnęła kilka metrów dalej, bezmyślnie wpatrując się w punkt na linii horyzontu. Okularnik kazał jej opuścić Wieżę i oddalić się na bezpieczną odległość. Kto wie, co by się stało, gdyby próba komunikacji nie poszła zgodnie z planem... W każdym razie do Lyoko udało się sprowadzić Wojowników, którzy wylecieli z gry po wcześniejszej potyczce.
Nieopodal czarnowłosa Japonka bawiła się swoimi wachlarzami, wykorzystując ich funkcje bumerangów, śledząc przy okazji ciemną, muskularną sylwetkę Williama, spacerującego nieopodal. Ich nieprzyjaciel wydawał się dziwnie zamyślony, jakby nieobecny. Aelita cieszyła, się, że nie zamierza walczyć. Jej przyjaciele byli zbyt skołowani, by odeprzeć kolejny atak. Jedynie Reina pilnowała bruneta w swej niewidzialnej postaci.
- Jeremy, masz coś? - zapytała zielonooka, wstając.
- Jeszcze nie! - zdenerwowany głos chłopaka dochodził gdzieś z góry. - Pracuję nad tym... Aelita, chyba nie dam sobie z tym rady bez ciebie, ale nie mogę ryzykować, że znikniesz... jak tamci. Wybacz.
- Mogę ci jakoś pomóc stąd, z Lyoko - zaproponowała łagodnie, jednak miała wrażenie, że gdyby jej wirtualna twarz ukazywała emocje równie dokładnie, jak na Ziemi, byłaby czerwona jak burak. Uśmiechnęła się pod nosem. - Jeśli pozwoliłbyś mi wejść do Wieży...
Blondyn westchnął ciężko.
- Wolałbym nie, ale skoro uważasz, że nic ci nie grozi...
Dziewczyna potaknęła i ruszyła truchtem w stronę Wieży. Kątem oka spostrzegła, że William obejrzał się za nią, unosząc miecz, jednak nie zdecydował się jej gonić. "I bardzo dobrze" - stwierdziła w duchu, przesuwając ręką nad bransoletką.
Ulrich
Schodząc po drabince, Ulrich spodziewał się poczuć ostrą woń ścieków, jednak musiał spotkać się z zawodem - tunel prowadzący do siedziby Zielonego Feniksa owszem, przypominał fragment kanałów, ze swoimi skąpanymi w półmroku, oświetlanymi przez jarzeniówki korytarzami, ale na tym podobieństwa się kończyły.
Przede wszystkim betonowe płyty były czyste, a w rowie nie płynęła woda. Powietrze pachniało stęchlizną, jak w piwnicy domu dziadków Ulricha. Alicja poprowadziła go do pierwszego skrzyżowania i przystanęła, patrząc niepewnie na odnogi tunelu.
- Hm... - przełknęła ślinę. - Żaden żołnierz ani konstruktor nie może pójść tam, gdzie kazano mi cię zaprowadzić - popchnęła go w prawo. - Idź przed siebie, zobaczymy się za kilka godzin.
- Godzin? - Ulrich odwrócił się i zakaszlał, zakrywając usta kawałkiem koszulki. Tam, gdzie chwilę wcześniej stała Alicja, pojawiła się chmura jadowicie zielonego dymu. Chłopak prędko wycofał się i pobiegł w stronę korytarza.
***
Po kilkunastu minutach marszu dotarł do obszernej komnaty. Wnętrze sali było oświetlone jedynie przez okryte zielono-srebrnym materiałem, stojące w rogach cztery średniej wielkości lampy. Po drugiej stronie pomieszczenia znajdował się rząd krzeseł. Oparcie stojącego wśród nich potężnego tronu sięgało niemal sufitu. Niemiec nie umiał rozpoznać postaci znajdujących się w komnacie, jednak wyprostowane sylwetki napawały go niepokojem.
Postać siedząca na tronie przemówiła władczym, kobiecym głosem:
- Podejdź tu, Ulrichu Sternie, nastoletni wrogu X.A.N.Y i jego popleczników - jej słowa poniosły się echem po pomieszczeniu, a strużka potu spłynęła szatynowi po plecach.
Mimo to zbliżył się chwiejnym krokiem i ukląkł przed władczynią - sam nie wiedział po co, ale wolał nie narażać się tej kobiecie.
- Wstań - zakomenderowała. - Witaj w Sali Obrad Stowarzyszenia "Zielony Feniks"! Jesteś jednym z niewielu ludzi z zewnątrz, którym zezwolono na wejście do naszej siedziby we Francji - oznajmiła oschle. - Uważam to za zabieg zagrażający naszemu Stowarzyszeniu, ale pod nieobecność...
- Wasza Wysokość! - syknął siedzący po prawej starszy mężczyzna. - Nie możesz kwestionować rozkazów Cesarzowej. Nie byłaby zadowolona, pani, gdyby usłyszała twoje zarzuty. Ja również nie jestem rad z takiego obrotu sprawy, ale postanawiam zachować swoje przemyślenia dla siebie. I Waszej Wysokości radzę to samo.
Po krótkiej chwili milczenia postać na tronie znów zabrała głos.
- Nie przedłużając: nasza Cesarzowa, nie będziemy zdradzać jej tożsamości, wybrała właśnie ciebie, abyś uświadomił swoich przyjaciół o zagrożeniu, jakie stanowi XANA.
- Pani... Wasza Wysokość... - zająknął się Ulrich. - Walczymy z X.A.N.Ą. od wielu lat i wiemy, do czego jest zdolny. No, mniej więcej - dodał nieco ciszej.
- Naprawdę? - w głosie władczyni wybrzmiała nuta ironii. - Zatem, powiedz mi, co wiesz o Reinie Ghost i jej relacjach z X.A.N.Ą?
- No... walczy z nim, tak jak my...
Kobieta zacmokała z niezadowoleniem.
- Anielko, złotko, zaprowadź Ulricha do naszych klatek, może wtedy coś mu zaświta!
Zza tronu wysunęła się drobna postać i szybkim krokiem podeszła do Niemca, łapiąc go za ramię. Chłopak usiłować się wyrwać, ale nieznajoma miała żelazny uchwyt.
- Co... gdzie...? Hej! Gdzie mnie...
- Włos ci z głowy nie spadnie - oznajmiła dziewczyna cichym, nieco chrapliwym głosem. Była niższa od niego niemal o głowę, a on od wielu lat ćwiczył sztuki walki, jednak nie miał serca jej uderzyć.
Dał się wyprowadzić z sali przez wąski korytarz, znajdujący się tuż za tronem władczyni.
~~~~~~~~~~~~~~~~
Ferie, ferie, nareszcie ferie!
Jeśli to czytasz, proszę o komentarz! :) Krytyka o wiele lepsza od "ciszy na serwerze". Poza tym, trudno mi ocenić, czy moje wypociny są "poprawne językowo". Dlatego czekam na opinie!
Pozdrawiam i życzę miłego wypoczynku/ cierpliwego oczekiwania na wypoczynek/przyjemnego powrotu do szkoły xD
Pozdrawiam :)
Hejo! Właśnie nominowałam Cię do Liebster Award. Więcej szczegółów na: http://wolfwlyoko.blogspot.com/ -/ KiKo
OdpowiedzUsuńPs. Super rozdział. Czekam na nexta =)