wtorek, 19 sierpnia 2014

#7 Pułapka uczuć cz.1 Mętlik Wojowników

Przyjaciele stali przed bramą Kadic, gdy usłyszeli niezwykle głośny grzmot.
- Szkoła się wali? - mruknął zdziwiony Ulrich wypatrując "czegoś dziwnego".
- Albo to X.A.N.A. - Japonka zmarszczyła brwi i spojrzała na Niemca. - Chodźmy! Rozejrzyjmy się...
Przeszli przez bramę i nagle stanęli, niezdolni do jakiegokolwiek ruchu...

- Co to było?! - krzyknął przerażony Einstein. Bał się przebywania w jakimkolwiek budynku, gdy X.A.N.A. zdobywał "przepustkę" na Ziemię...
- Spokojnie, Jeremy - powiedziała Aelita łagodnym tonem, łapiąc chłopaka za rękę. - Chodź, musimy się pospieszyć. X.A.N.I.E. nie uda się nas zaskoczyć.
Okularnik parsknął, rozglądając się bojaźliwie dookoła, ale dał się poprowadzić. Skąd w nim ten strach? Jeszcze nigdy nie bał się aż tak bardzo...

Wzięłam głęboki wdech i wstałam. Chyba za bardzo się tym wszystkim przejmuję. Nie ma się czego bać, prawda? Co mnie obchodzi jakiś X.A.N.A., William sam mówił, że mam jakieś niezwykłe zdolności. Sama mogłabym podbić świat, nawet się nie męcząc.
Wyprostowałam się i z podniesioną głową podeszłam do drzwi wejściowych. Pewnym krokiem wyszłam z internatu i poszłam na dziedziniec, gdzie "przyjaciółki" mojej siostry dalej śmiały się jak opętane.
- Hej! - krzyknęłam, by wszyscy mnie usłyszeli. Kilkadziesiąt par oczu skierowało się w moją stronę. - Chodźcie za mną...jeśli się nie boicie! - zaśmiałam się i weszłam do szkoły. Za sobą słyszałam niezdecydowane szepty. "O co jej chodzi?" "Wiesz, jak chcesz, możesz iść, ja się jednak boję", "Może będziemy mieli z tego niezły ubaw, idziemy". Odwróciłam się do nich.
- Tchórzycie?!
- A gdzie właściwie mamy z tobą pójść? - zapytał jakiś chłopak z powątpiewaniem. Na moje oko był w moim wieku, ale nie kojarzyłam go, pewnie jakiś nowy. Nieco wyższy ode mnie, jasne włosy, szafirowe oczy. Nawet przystojny.
-  Nie pożałujecie! - mrugnęłam do niego i zniknęłam w budynku. Usłyszałam kroki - udało mi się zebrać sporą grupkę. Wbiegłam na schody i dalej, korytarzem, do pracowni pani Hertz.

- Właściwie, czym my się martwimy? - Yumi uśmiechnęła się szeroko. - Sami świetnie dają sobie radę, wiesz przecież.
- Masz rację - Ulrich skinął głową z tym samym głupkowatym grymasem twarzy. - Poradzą sobie. X.A.N.A. przecież nie jest taki silny...
- Wiesz, Ulrich? - odezwała się Yumi po chwili, patrząc na przyjaciela maślanymi oczami. - Nad czym my się zastanawiamy? Czemu nie jesteśmy razem?
- Nie wiem - odparł. - To jak, będziesz moją dziewczyną?

- Jeremy, weź się w garść! - niecierpliwiła się Aelita. - X.A.N.A. nie zaatakował Ziemi. Musimy tylko dezaktywować wieżę, i po wszystkim. Jeremy!
Blondyn stał skulony na środku korytarza i niepewnie rozglądał się dookoła. Ilekroć różowo-włosa starała się spojrzeć przyjacielowi w oczy, wyczytać w nich cokolwiek, co może być przyczyną jego przerażenia, on spuszczał wzrok. Dziewczyna westchnęła i złapała go za rękę. Pociągnęła go do drzwi wyjściowych i zadzwoniła po resztę.
- Dziwne... Ani Ulrich, ani Reina nie odpowiadają... - zastanowiła się i wystukała numer Odd'a.
Nagle spostrzegła, że cały dziedziniec jest pusty, jedynie przed wejściem do drugiego budynku zebrał się mały tłok. Gdzie są uczniowie?
- ...Halo?! - głos Odd'a był dziwnie cichy. - Aelita, to ty?
- Pewnie, że ja! - fuknęła z coraz większym zdenerwowaniem. - Kto inny? Żadne z was nie odbiera telefonu! Hej, X.A.N.A. aktywował wieżę!
- Wiesz, chyba nie będę mógł iść...- wymamrotał Włoch do słuchawki. - Źle się czuję. Chyba umieram...
- CO?! - wrzasnęła dziewczyna - Odd, nie wydurniaj się! Masz iść do Lyoko!
- Kiedy ja...no nie wiem. Chyba się duszę...
- Nie możesz się dusić, skoro normalnie ze mną rozmawiasz - powiedziała Aelita z udawanym spokojem. - Nie symuluj! Jesteśmy przed internatem. No już, biegusiem!
Po czym rozłączyła się i zaciągnęła Jeremiego (który stał jak skamieniały kilka kroków dalej) na murek przed szkołą.
- Ty tu czekasz - oznajmiła. - A ja idę sprawdzić, co tam się dzieje - machnęła ręką w stronę wejścia do szkoły i odeszła szybkim krokiem.

Skupiłam się na zatrzasku i już po chwili drzwi do pracowni chemicznej leżały kilka metrów przede mną, w odłamkach. Z wysoko uniesioną głową weszłam do pomieszczenia i zwróciłam się do oniemiałych uczniów.
- No co? Wchodźcie!
Poszłam na zaplecze, wybrałam kilka obiecująco wyglądających fiolek oraz przyrządów i wróciłam do pracowni.
- Siadać i patrzeć! - rozkazałam rówieśnikom i wskazałam im puste ławki. Gdy wszystkie miejsca były zajęte postawiłam część zawartości zaplecza na blacie i do największej miski, jaką udało mi się znaleźć, wlałam zawartość wszystkich fiolek. Nie wiem, jakie to były substancje, ale mieszanka zaczęła skwierczeć i bulgotać. Ustawiłam miskę na palniku i podgrzałam miksturę. Była bladoróżowa i miała odurzający, słodki zapach. Po jakimś czasie zaczęła wrzeć, więc odsunęłam się przezornie. Część cieczy zmieniła stan i unosiła się pod sufitem w postaci delikatnej mgiełki, formującej się w jakiś nieokreślony kształt. "Gaz" płynął nad uczniami, aż w końcu zatrzymał się nad rudą Milly i zawisnął tuż nad jej głową. Potem z cichym sykiem wniknął do jej ciała, które stało się niematerialne... Blady duch Milly unosił się kilka centymetrów nad ławką. Przez chwilę gapiliśmy się na nią w milczeniu, aż w końcu uczniowie zerwali się ze swoich miejsc i wybiegli z sali, uciekając przed różowym obłokiem. Mała redaktorka nadal trwała w bezruchu, jakby w transie.
Nagle do sali wbiegła Aelita.
- Reina?! Co ty tutaj robisz?! Nie odbierasz telefonu! Wieża aktywowana! - krzyczała, patrząc na mnie ze złością. Jeszcze nigdy nie widziałam jej w takim stanie.
- Spokojnie! Nic się nie dzieje...
- To jak mi wyjaśnisz...TO?!- wskazała palcem na dziewczynkę. Na jej widmowym czole widniał - jakby namalowany - symbol X.A.N.Y. To odświeżyło mi umysł, moje niedawne odczucia wyparowały. X.A.N.A. w jakiś sposób zawładnął naszymi uczuciami. Tylko jak?!
- Aelita, to wszystko sprawka X.A.N.Y.! - pociągnęłam ją na korytarz. - To przez niego jesteś taka zdenerwowana. Musimy dezaktywować wieżę!
- Właśnie, wieża! Nie gadaj głupot, tylko chodź!
Bez namysłu pobiegłam do łazienki, a Aelita za mną. Odkręciłam kran i chlusnęłam mojej koleżance wodą w twarz. Dziewczyna zachłysnęła się i spojrzała na mnie.
- Dlaczego mnie zmoczyłaś? - zapytała, bez cienia złości. Odetchnęłam.
- Chodź po resztę. Ten obłok jest niebezpieczny.
- Spoko, tylko...
- Hm?
- Weź wodę.
- No tak, racja.


Jeremy siedział tam, gdzie zostawiła go Aelita, w międzyczasie dołączył do niego Odd. Podeszłyśmy do nich.
- Szybko, musimy dezaktywować wieżę! - oznajmiłam, ciągnąc chłopaków za rękawy. Okularnik siedział skulony, nie patrząc mi w oczy, a Odd patrzył na mnie zbolałym wzrokiem.
- Umieram...- wyszeptał.
Aelita wyciągnęła zza pleców butelkę wody i sprawiedliwie "podlała" chłopaków, zostawiając kilka kropel dla Ulricha i Yumi.
- No wiesz?! - Odd otarł ręką czoło, a Jeremy wytarł okulary czystym skrawkiem swetra.
- Pospieszmy się. Wiecie, gdzie Ulrich i Yumi? - zapytałam.
- Taak... przed bramą...ale lepiej im nie przeszkadzać - zaśmiał się Odd. Aelita uniosła brew.
- Wiecie, widziałem ich, gdy do was biegłem, i, jakby to powiedzieć... Okazywali sobie sympatię, czy jakoś tak...
- Całowali się? - podsunęłam.
- No.
Aelita pokręciła głową.
- Może rzeczywiście ich na razie zostawmy... Wiem, że to przez X.A.N.Ę., ale tak nie wypada...
Zgodziliśmy się z nią i popędziliśmy do fabryki. W biegu napisałam SMS'a do Yumi i identycznego do Ulricha:
Jak już się ogarniecie, to chodźcie do fabryki, bo X.A.N.A. atakuje. Aha, pewnie goni was różowa chmurka, to uciekajcie. 
Rei
- Pospieszmy się - rzuciłam i pognałam do fabryki.

- Transfer Aelity. Transfer Odd'a. Transfer Reiny. Skan Aelity. Skan Odd'a. Skan Reiny. Wirtualizacja! - wyrecytował Jeremy. - Rany, sporo tego.
Zmaterializowaliśmy się w Sektorze Leśnym. Od razu przygotowałam się na upadek i tym razem miękko spadłam na nogi. Rozejrzałam się. Odd i Aelita nie marnowali czasu, od razu wskoczyli na pojazdy - Włoch na swoją deskę, zaś Aelita na hulajnogę. Mnie przypadł motor "w spadku" po Ulrichu. 
- Wieża znajduje się na zachód od was. Szybko, nadchodzi komitet powitalny!
- Skąd, gdzie? - zapytałam zdezorientowana. Wokół mnie widziałam tylko drzewa, i drzewa, i... - Aha, już widzę.
Uskoczyłam przed laserem karalucha i nie namyślając się dłużej, wskoczyłam na motor.
~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka!
Kolejny rozdział oddaję w Wasze ręce (mistrzostwo toto nie jest, ale przynajmniej Wojownicy znów mają X.A.N.Ę. na karku). Dodam, że już niedługo wprowadzę kilka nowych postaci... ale dopiero za dwa rozdziały.
Wakacje powoli się kończą, ale co tam:
Miłej końcówki czasu wolnego i braku depresji z powodów szkolnych!
Lavionia

3 komentarze:

  1. Reina zawsze wie co robić! Moja ulubiona bohaterka . :) Ulrich i Yumi sa parą nooo.... Ulrich i Yumi nareszcie. :) Odd symulował czy to Xana? Bardzo tajemnicza ta sytuacja. Świetny pomysł z tym różowym dymem. Czekam na nexta!!!
    Pozdrawiam Avery

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziewczyna daje czadu. Chyba jako jedyna się trzyma. Dziękuje za Ulumi. Jestem happy z tego powodu./ KiKo

    OdpowiedzUsuń
  3. Nominuję Cię do Liebster Award :*
    Więcej informacji na: http://moje-serce-moja-zagadka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń