piątek, 31 października 2014

Witajcie... i do zobaczenia!

Hej!
Kolejna część jest w przygotowaniu, niby wszystko ładnie - pięknie, ale...
Po prostu nie mam czasu.
OK, nadal lubię CL, OK, nadal chcę pisać opowiadania, i tak, zamierzam nadal prowadzić tego bloga... za jakiś czas.
Otóż jestem obecnie totalnie "wypłukana" z weny. Kod Lyoko wrócił do telewizji, ale nawet nie pokusiłam się, żeby obejrzeć jakiegokolwiek odcinka. Czasy wyczekiwania 19:30 dla mnie już się skończyły, zapewne potrwa to do owianego tajemnicą szóstego sezonu. O ile pokuszą się go wydać, oczywiście.
Tak więc, zapewne niedługo skończę rozdział, ale kolejny wyjdzie za miesiąc, dwa miesiące, tydzień... Tak samo na drugim blogu.
No to do widzenia.
A, i jeszcze jedno: Wasze blogi. Przepraszam, że nie komentuję nowych rozdziałów - nie mam czasu, by nadrabiać zaległości, ale sądzę, że da się to jeszcze naprawić.
Pa!

sobota, 27 września 2014

#9 Zawody cz.1

Gdy się obudziłam, Yumi już nie było. Nadal śpiąca spojrzałam na budzik, pewna, że jestem już grubo spóźniona i lekcje już dawno się zaczęły. Ale nie! Była dopiero siódma, a przecież Delmas sam mówił nam wczoraj, że pierwsza lekcja - wuef - zostaje odwołana, bo dzisiaj jest...
- No tak! - zerwałam się z łóżka. Międzyszkolne zawody w piłce nożnej. Pewnie dlatego Yumi tak wcześnie wstała. Nie przyszłoby jej nawet do głowy, żeby nie przyjść, przecież Ulrich i Odd także biorą udział.
Pospiesznie ubrałam się w pierwsze lepsze ciuchy z szafy, i zbiegłam do stołówki.
Przy naszym stoliku zebrali się chyba wszyscy. Wzięłam tacę i, walcząc z pokusą wybrania innego stolika, przepchnęłam się do przyjaciół.
- Hej, Reina! - powiedział Odd, jednocześnie przeżuwając rogalika. Skrzywiłam się.
- Siema, Odd. Może trochę kulturalniej?
- Siema, Reina - oznajmił, gdy już przełknął swoje śniadanie.
- Hej! Coś długo spałaś - uśmiechnęła się Yumi.
- Za to ty nieźle mnie nastraszyłaś - odgryzłam się. - Myślałam, że już zaczęły się lekcje.
- Coś ty! - zaśmiał się Odd. - Yumi po prostu nie chciała przepuścić okazji, by kibicować najprzystojniejszym chłopakom w szkole! I, między nami - pochylił się nad swoją tacą. - Od tego zdarzenia z "pułapką uczuć" nie sądzę, żeby...
- Odd! - krzyknęli chórem Yumi i Ulrich, który właśnie dołączył do naszego zatłoczonego stolika. Oboje spiekli raka, wiadomo, dlaczego.
- Czemu tu jest tyle ludzi? - Niemiec zmienił temat, a Odd mrugnął do mnie porozumiewawczo.
- Połowa to moi karmiciele - wyznał z uśmiechem i pogłaskał się po brzuchu. - Sportowiec musi dużo jeść!
Do stolika podeszła Sissi, obrzucając nas drwiącym spojrzeniem.
- Hej, Ulrich! - zawołała, przeciągając sylaby - Wiesz, będę cheerleaderką na twoim meczu!
- Tak, dopóki nie spadniesz z ławki - odburknął, a Yumi zachichotała.
- A ty co, chuda wrono?! - krzyknęła urażona Sissi. -  Ulrich jest tylko...
- Twój, wiemy, wiemy - odparłam znudzonym tonem. Delmas spojrzała na mnie z pogardą.
- Uważaj, co mówisz, bo cię jeszcze zobaczą...
- Duchu - dokończył Odd. - Elizabeth, twoje pieski czekają na drugim końcu stołówki, więc lepiej je wyprowadź, bo inaczej będziemy mieli tu śmierdzącą kałużę poniżenia...
Sissi westchnęła i odeszła od stolika.
- Hej, a gdzie jest nasza para Einstein'ów? - zmieniłam temat.
- Szkoda gadać, całą noc rozszyfrowywali te współrzędne. Teraz pewnie smacznie śpią - zaśmiał się Ulrich.
- Biedni ludzie, bez śniadania - spojrzałam znacząco na Odd'a.
- No co?! - zapytał oburzonym tonem.
- O której macie mecz? - przerwałam mu.
Yumi zerknęła na zegarek wiszący nad drzwiami do stołówki.
- Za jakąś godzinę mają zbiórkę.
- Oby tylko X.A.N.A. dał wam spokój. Jest coraz trudniej.
- Oby - westchnął Ulrich. Wiedzieliśmy, że jego rodzice będą na zawodach, a chłopak nie chciał ich zawieść. To byłby przełom w stosunkach między nim, a jego ojcem. Nigdy nie poznałam "starego", ale całą biografię Ulricha znam od mojej współlokatorki, więc wiem tyle, co ona.
Spotkaliśmy się około godzinę później na szkolnym boisku. Odd i Ulrich, przebrani już w sportowe stroje, czekali na Jima, który przygotowywał rozgrzewkę dla sportowców.
- Stresujecie się? - zapytałam, patrząc im w oczy.
- Nie!
-Może trochę.
Włoch był zupełnie wyluzowany. Stał prosto, ręce luźno wzdłuż tułowia, wyglądał tak, jakby zaraz miał się roześmiać. Był podekscytowany zawodami, zupełnie jak dziecko. Nikt by nie przypuszczał, że jest artystą i umawia się z wytapetowaną laską, przy której po prostu kamienieje. Za to Ulrich garbił się, nie patrzył nam w oczy i cały czas robił coś z rękami - a to je krzyżował, a to je splatał... Był przerażony.
- Powodzenia - powiedziałam po prostu, uśmiechając się. Kilkadziesiąt metrów od nas, zza drzew wyłoniła się ogromna sylwetka Jima. Powoli zaczynali zbiegać się pozostali chłopcy. Yumi pospiesznie uściskała Ulricha, wywołując chichot Odd'a. Włoch spojrzał na mnie i mrugnął.
- Tylko nie zgłodniej podczas meczu! - zaśmiałam się. - Ludzie przychodzą tu oglądać grę, a nie biegającą Rosę!
- Co samo w sobie byłoby niezłą atrakcją - uśmiechnął się. Niespodziewanie podszedł do mnie i położył mi dłoń na ramieniu.
- Duch, czy nie duch, ciebie bardziej chciałbym zobaczyć na trybunach, niż sto Ash i innych super dziewczyn razem wziętych.
Po czym odszedł wraz z innymi chłopakami, pozostawiając mnie w całkowitym osłupieniu.
Tymczasem w pokoju Jeremiego dwoje nastolatków zasnęło przed ekranem komputera.
Dziewczyna nagle poderwała się i zamrugała oczami. Chwilę zajęło, nim przypomniała sobie, gdzie jest.
- Jeremy! - Aelita potrząsnęła przyjacielem. - Jest już rano!
- C-co? - chłopak powoli podniósł głowę z nad klawiatury i poprawił okulary. - Hej, Aelita!
- Mamy szczęście, że dziś są zawody - burknęła różowo-włosa i nagle zdała sobie sprawę z ważnego dla jej przyjaciół dnia.  - Hej, dziś są zawody! Pójdę do siebie się przebrać, spotkajmy się w stołówce...
Przerwało jej szybkie pikanie laptopa okularnika.
Aelita westchnęła.
- Biedny Ulrich - wyszeptała i pognała na dół, a za nią Jeremy.
- Odd, Ulrich, Yumi! - krzyknęła różowo-włosa, wybiegając z budynku internatu. Cztery twarze zwróciły się w jej stronę. Aelita skarciła się w duchu - Reiny oczywiście nie zauważyła. Jak to możliwe, że jedna z najbardziej wygadanych, a zarazem tajemniczych osób, które zna, potrafi być aż tak niewidoczna w tłumie? Dziewczyna puściła się biegiem w stronę przyjaciół, nie zważając na karcące spojrzenia nauczyciela.
- Hej, X.A.N.A. aktywował Wieżę. Musimy... - nie dokończyła.
- Nigdzie nie idę - przerwał jej Ulrich stanowczo, odwracając się plecami do Aelity i na powrót pogrążając się w rozgrzewce. Odd uśmiechnął się lekko.
- Też chętnie bym odpadł, ale... robota czeka. Juhu, to my! Ulrich, a może się poszczęści, i...
Niemiec nie odpowiedział. Dalej ćwiczył, nie zważając na przyjaciół. Yumi westchnęła głośno.
- Ulrich, X.A.N.A. jest ważniejszy, niż mecz. Wiem, że wiele sobie po tym obiecujesz, ale jesteś naprawdę dobry w Lyoko i musisz nam pomóc!
- Daj spokój, niech kopie tę piłkę. Do rozumu takiemu nie przemówisz - powiedziałam cierpko, wbijając wzrok w plecy chłopaka. Niemiec odwrócił się i zmarszczył brwi.
- Zostawcie mnie w spokoju - mruknął, a w jego głosie dominował smutek. Ulrich już wybrał.
- Nie popełniaj dwa razy tego samego błędu - odszepnęła Japonka i jako pierwsza skierowała swoje kroki w stronę fabryki. W milczeniu podążyliśmy za nią.
- Odd, a ty gdzie?! - Jim przysłuchiwał się naszej rozmowie, ale, doskonale zdając sobie sprawę z naszych "wypadów" i uznając je za dziwactwa, których nie mógł zrozumieć, do teraz nic nie mówił.
- Eeech... wiesz, Jim... nie mogę dzisiaj grać. Bo wiesz...
- Odd ma dzisiaj inne zawody, ale i on, i Ulrich - powiedziałam z naciskiem. - o nich zapomnieli. Więc nie może grać - wzruszyłam ramionami. Jim burknął coś pod nosem, ale nie oponował.  Ulrich rzucił mi ostatnie spojrzenie.  Zrozum...
Odwróciłam się na pięcie i podbiegłam do Yumi. 
- Dwa razy? - spytałam. - Czyli to już się wydarzyło?
- Ta - odpowiedział Odd za Japonkę. - Gdy pół szkoły prawie wyleciało na orbitę.
Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na drzewa wyznaczające granicę parku. Co ten XANA wymyśli? ...

środa, 24 września 2014

#9 Zawody cz.2

(...)Co ten XANA wymyśli?...
Od dłuższego czasu podążałam za Yumi. Nietrudno było zgadnąć, o czym myśli. Jeśli by wierzyć zegarkowi Jeremiego, mecz już się rozpoczął. Droga do fabryki nigdy mi się tak nie dłużyła. Trudno uwierzyć, że to za sprawą Ulricha i jego przeklętego uporu cała grupa milczy i kroczy w kierunku fabryki jak na ścięcie. Tylko Odd wygląda na radosnego... ale to przecież Odd.
- Jak myślisz...
- ...co jest jego celem? Nie mam pojęcia, ale mam nadzieję, że Ulrich wyjdzie z tego cało.
Odwróciłam się i zrównałam krok z Jeremiem i Aelitą. Przyjaciele wymieniali uwagi szeptem, ale słyszałam ich rozmowę bardzo wyraźnie.
- Powiedzcie mi coś o poprzednich zawodach - poprosiłam, gdy wreszcie zauważyli moją obecność.
Zielonooka odetchnęła głęboko, a okularnik przymrużył oczy, jakby się nad czymś zastanawiał.
- Nie pamiętacie?! - moje zdziwienie nie miało granic. Jeremy spojrzał na mnie przepraszająco.
- Wybacz, Reina - oznajmił. - To wydarzyło się dawno temu...
- A właściwie się nie wydarzyło - dokończyła Aelita.
Zmarszczyłam brwi.
- Przecież powroty do przeszłości na nas nie działają - naprawdę zdziwiłam się, słysząc niepokój w swoim głosie.
Jeremy przygotował się do długiego wywodu.
- Masz rację, ale... - zawahał się. - Niedawno odkryliśmy, że nie pamiętamy wydarzeń sprzed roku... znaczy się, tych pierwszych, przed powrotem do przeszłości. Jak przez mgłę przypominam sobie sprowadzenie Williama, a co dopiero pierwsze dni Aelity na Ziemi...
- Martwimy się, że XANA maczał w tym palce. Nigdy tak się nie działo... - różowo-włosa wbiła wzrok w ziemię.  - Ale to niemożliwe. Nikt nie ma dostępu do naszej pamięci! A tym bardziej XANA.
- Chyba, że... - głos Jeremiego zadrżał. - XANA przechwycił wasze  cyfrowe dane, gdy walczyliście w Lyoko.
- Coś jak niewidzialna Scyfozoa? - upewniłam się.
- Tak.
Aelita przystanęła.
- Ale ty nie byłeś w Lyoko! - wykrzyknęła. Yumi drgnęła, a Odd przystanął i obejrzał się na nas.
- O czym szepczecie?
- Martwimy się, że XANA namieszał coś w naszej pamięci - wyjaśniłam spokojnie. Włoch zmarszczył brwi i uśmiech znikł z jego twarzy.
- I do czego doszliście?
- Jeremy był w Lyoko.
Aelita spojrzała na przyjaciela z dezaprobatą.
- Dlaczego nam nie powiedziałeś?! Jeremy!
Okularnik prychnął.
- Co... nie mogę?! - wykrzyknął. - Ty też nie powiedziałaś mi, że wyjeżdżasz!
Gdzieś w oddali wrona zerwała się z gałęzi z głośnym krakaniem. Oprócz trzepotu jej skrzydeł - wokół żadnego dźwięku.  Patrzyliśmy na Aelitę w milczeniu.
- Aelita... to prawda? - odezwała się Japonka, przerywając nieznośną ciszę.
- Podpisała kontrakt z tym nowym zespołem, jak oni mieli...?, Zielone Kukułki? - odpowiedział zamiast niej Jeremy.
- Zielony Feniks, Jeremy.
Spokój w głosie różowo-włosej budził niepokój.  Dziewczyna patrzyła przed siebie, jakby pogrążona w myślach.
Aelita wyjeżdża? Przecież... co będzie z Lyoko? Z naszą drużyną?! XANA jest coraz silniejszy, jakieś dzieciaki utknęły gdzieś pod sektorami, a ona...
- Zresztą... to i tak bez znaczenia - powiedziała smutnym głosem.  - I tak nigdzie się nie wybieram. Nie mogę... - westchnęła. Po chwili zwróciła się do Jeremiego. - Jak się dowiedziałeś?
Okularnik zaczerwienił się.
- Twoja poczta...
Aelita przygryzła wargi, ale nie odpowiedziała.  W ciszy doszliśmy do fabryki.
- Transfer... Skan... Wirtualizacja...! - wyrecytował Jeremy. - Wieża na pustyni. Zachód. To będzie jakoś 500 metrów przed wami. Na razie czysto.
- Co tak smętnie? - Yumi wrócił jako - taki humor. Może Ulrich zmieni zdanie...
Jeremy odpowiedział wymownym milczeniem.
- Te, Einsteinie! Może ty też zaczniesz chodzić do Lyoko? Przecież...
- Odd, cicho bądź.  Reina, mam dla ciebie misję.  Odnajdź Williama, ale nie walcz z nim.  Musimy pogadać,  we troje. Lub we czworo, ale Aelita ma już coś do roboty.
- Okej - rzuciłam po prostu i podbiegłam do krawędzi sektora.  Gdzieś w dole błyskało Morze Cyfrowe. Usiadłam,  zwieszając nogi i wpatrzyłam się w taflę. Jesteś tam?
Jestem.
Niewyraźny kształt wystrzelił z Cyfrówki i zmaterializował się tuż za mną.
- William? Musimy pogadać.
Głos Jeremiego rozniósł się echem po sektorze.
- Jeremy! - William wyszczerzył zęby w uśmiechu.  - Jak miło znów cię słyszeć!
Na boisku Kadic zapanował chaos. Dinozauro-podobna istota potężnym ogonem burzyła budynki i raniła ludzi wokół. 
Ulrich stał przed wrakiem bramki, odrzuconej przez stwora, stopą podtrzymując piłkę. No, XANA - stwierdził w myślach - Godzilla nie jest zbyt oryginalna, jak dla potężnego programu.
Zobaczył jeszcze czerwony symbol w ogromnych oczach potwora i delikatną,  szkarłatną otoczkę, którą emanowała skóra Godzilli.  Ona nigdy nie miała aury - zdążył pomyśleć.  Wstrząs pozbawił go przytomności.
-------------
Hej!
Na samym wstępie - wielka prośba. Jeśli znajdziecie jakieś błędy w opowiadaniu - piszcie w komentarzach. Pisałam na tablecie, i - ojejku jejku - nie sprawdziłam pisowni.
Nie  zdążę dodać wpisu na drugiego bloga, ale zrobię to już niedługo.
A więc do zobaczenia!

wtorek, 2 września 2014

#8 Uwięzieni

Jak tam, po wakacjach? Jakoś w tej chwili perspektywa 10 miesięcy pracy nie wydaje mi się tak straszna, jak kilka dni temu...

Safari obudziła się.
Trzynastolatka wstała, trzymając się za głowę. Wszystko wokół było dziwnie rozmyte, jakby nierealne. Dopiero po dłuższej chwili mogła się porządnie rozejrzeć.
Znajdowała się na czerwonej platformie, wokół niej wirowały pliki danych i kody. Leżąca obok Azjatka przewróciła się na drugi bok, mrucząc przez sen. Safari w mig dopadła do niej i potrząsnęła dziewczynką.
- Suzume! Suzume, wstawaj! - krzyknęła błagalnie. - Suzume!
Azjatka otworzyła oczy i zamrugała ciemnymi rzęsami. Jak przed chwilą Safari, na chwilę straciła ostrość wzroku.
- Saff? - mruknęła. - Gdzie jesteśmy?
- Nie wiem  - odparła dziewczyna, pocierając dłonią skronie. Nigdy nie czuła się tak bezradna.

Trójka rodzeństwa podążała wolnym krokiem w stronę opuszczonej fabryki. Ostatnie kroki pokonali, biegnąc na złamanie karku i skacząc z lin. Śmiejąc się, wbiegli do windy i zjechali do Laboratorium.
- Dobra, odpalam  - powiedział brunet, zasiadając przy komputerze umieszczonym centralnie na środku sali. Założył na uszy słuchawki i spojrzał na siostry.
- Na dół  - rozkazał i ponownie wpatrzył się w monitor. - Franz? Jesteśmy.

Wszechświaty są ze sobą połączone. Także te wirtualne. 
- Saff? Gdzie jest...
Trzynastolatka nakazała siostrze milczenie. Nie miała pojęcia, jak się tu znaleźli. I dlaczego ich brat przepadł jak kamień w wodę.
- Su, musimy się stąd wydostać.  Natychmiast.

Daniel przetarł zmęczone oczy. Nie zasnę, nie zasnę. Tu, gdzie się znajdował, nie mógł zasnąć. To byłoby niemożliwe i co najmniej dziwne, ale chłopak jakiś czas temu przysiągł sobie, że nic już go nie zaskoczy. 
Bo jednak był senny.
Brunet domyślał się, że chce mu się spać w wyniku utraty wielu,wielu punktów. Podziemia zawsze go odstraszały, ale wirtualizował się nie raz, by pomóc przyrodnim siostrom. Wiedział, że powinien już dawno wypaść z gry, ale jakoś się trzymał. To chyba dobrze, skoro Franza Hoppera nie ma, wypad gry zapewne skończyłby się wypadem z rzeczywistości.
Daniel znajdował się na niższej platformie Wieży. Ściany były jednolicie czerwone, chłopak nie dostrzegł żadnych charakterystycznych dla Wież plików danych. W Podziemiach znajdowały się jedynie dwie Wieże i niezliczona ilość Kul. X.A.N.A. nie miał dostępu do Wież, więc Wojownicy nie mieli po co tam łazić. Daniel wstał i zrobił kilka chwiejnych kroków. Powoli doszedł na środek platformy i natychmiast został poderwany do góry. Wyższe piętro było o wiele mniejsze, za to miało o wiele więcej do zaoferowania. Chłopak położył dłoń na holograficznym pulpicie, na którym wyświetliły się zdania.

Błąd 2048 --- P0dZiEM14 zostały dezaktywowane. Superkomputer L70K0 został zamknięty. Wieże w stanie zawisu. Poziom Cyfrowego Morza uregulowany. W Wieży 1010010 znajduje się 1 obiekt żywy. W Wieży 10100101 znajduje się 2 obiekty żywy. 

"No pięknie" - pomyślał Daniel - "To nas, Hopper, wpakowałeś..."

Tamtego popołudnia słońce przybrało krwistoczerwoną barwę. Daniel cudem wyrwał się z rąk Zielonego Feniksa i przedostał się do fabryki. 
Umościł się w skórzanym fotelu i założył na uszy słuchawki.
- Franz? FRANZ?! Hopper, odezwij się! Mamy problem. X.A.N.A. przedostał się do Podziemi, a Zielony Feniks łazi nam po piętach. Safari i Suzume nie udało się wydostać. HOPPER! JESTEŚ TAM?!
Daniel wrzeszczał z bezsilności. Tyle miesięcy, tyle lat walki z X.A.N.Ą... pójdzie na marne?! A jeśli Saff miała rację... jeśli Hopper naprawdę jest jednym  z tych naukowców, za których go uważała... jeśli, po tym wszystkich Franz postanowi ich wykończyć, bo stanowią zagrożenie zarówno dla ich wszechświata, jak i dla Lyoko...
- Daniel, wszystko będzie dobrze. Posłuchaj mnie... - ciepły głos informatyka uspokoił chłopaka, który bezlitośnie zaciskał białe palce na oparciach fotela. - Ja wraz z Aelitą... wejdziemy do Lyoko. Dezaktywujecie Wieżę, a my wyłączymy nasz superkomputer... przedostaniemy się do was, do Podziemi... X.A.N.A. nie będzie w stanie  wydostać się z Lyoko, zginie. A my będziemy pracowali z wami, chronili was. Aelita za kilka miesięcy skończy czternaście lat.
- To się...powiedzie? - wymamrotał Daniel słabym głosem. Wieść o spotkaniu z córką Hoppera napawała chłopaka radością. Bo czym są między-wszechświatowe rozmowy przez Skype'a, czy spotkania w łącznikach między Lyoko, a Podziemiami, w porównaniu z rozmową w cztery oczy, wspólnie wypitą herbatą, oglądaniem najlepszych filmów, graniem w ulubione gry...
Daniel był starszy od różowo-włosej o dwa lata, a i tak świetnie się dogadywali.
- Nie mogę ci niczego obiecać, ale to wszystko zmierza ku dobremu zakończeniu.

Safari ostatkiem sił wbiegła za osłonę drzew i schowała się po zwalonym pniem. Jej młodsza-przyrodnia siostra powinna dać sobie radę. Nieraz wykazywała się dziwnym dla jedenastolatki sprytem i zaradnością. Na pewno sobie poradzi.

Suzume wbiegła do lasu kilka kilometrów dalej od Safari, ale już czuła jej obecność. Uspokoiła się, wiedząc, że siostrze nic nie grozi niebezpieczeństwo, i podjęła przerwany marsz przez gąszcz. Suzume była obdarzona dziwnymi zdolnościami, które aktywowały się, gdy X.A.N.A. opętał ją po raz pierwszy (w sumie zrobił to 2 razy). Między innymi wyczuwała żywe organizmy na odległość.
Na przykład jakieś 10 metrów od niej stoi jeden z ludzi od Zielonego Feniksa i namierza ją jakimś śmiesznym urządzeniem. Suzume skupiła się, po czym posłała elektryczny impuls na północ, a sama pobiegła na zachód. Gość od Feniksa nawet się nie zorientował.
Dziewczynka była bardzo zmęczona - po kilku minutach marszu - biegu wiedziała, że nie zrobi ani kroku więcej. Zrezygnowana usiadła pod drzewem i czekała na powrót sił. 

Daniel wystukał numer do siostry.
- Saff? Saf, musisz mi...nam pomóc - oznajmił, najpierw wymieniając z siostrą klasyczne "halo". - Franz Hopper chce przedostać się do naszego świata, i...
- On?! Tutaj?! - wykrzyknęła Safari, a potem, zdając sobie sprawę ze swojej obecnej sytuacji, ściszyła głos. - Słuchaj, ja mu nie ufam, i nie zamierzam mu w niczym pomagać, rozumiesz?! - wyszeptała stanowczo.
- Rozumiem, że to do ciebie nie przemawia, ale to NAPRAWDĘ ważne...
- Tak naprawdę chcesz się tylko zobaczyć z tym różowym cukiereczkiem? - zapytała z ironią w głosie.
- Co?! Nie mów tak o niej... Nieważne. Hopper wiele razy nam pomógł, ufam mu, i Su zapewne też.
- Jest z tobą Suzume? - Safari przypomniała sobie o siostrze. Cisza w słuchawce powiedziała jej wszystko. - Dan, mam ważniejsze rzeczy do roboty, niż pomoc Franzowi i Aelicie.
- Nie rozumiesz. Franz w ten sposób zniszczy X.A.N.Ę. Uwięzi go po tamtej stronie i zamknie komputer. Będziemy bezpieczni, uratujemy Su przed jego mocą.
Safari zamilkła, ale nie na długo.
- Okej, zaraz będę.

Suzume wysłała kilka błędnych impulsów w przestrzeń, wiedząc, że naraża się na niebezpieczeństwo. Jeden z nich przeleciał koło słupa wysokiego napięcia. "Okej, albo to ja zginę, albo pobliska wieś pozostanie bez prądu" - pomyślała. Po czym pobiegła za swoim wytworem.
Oplotła ramionami słup i przyłożyła czoło do chłodnego metalu*, chłonąc energię. Po chwili poczuła, że jest w pełni sił i energicznym krokiem ruszyła do fabryki. 

Gdy Safari dotarła do Superkomputera, Suzume już czekała w sali ze skanerami. Saff bez słowa do niej dołączyła, obdarzając brata długim, poważnym spojrzeniem. "Zastanów się, czy naprawdę chcesz to zrobić". Przyrodnie siostry (Suzume była Azjatką, a Saff oraz Daniel naprawdę byli rodzeństwem - pochodzili z naszej, powiedzmy "umownej" Europy, bo w ich świecie wszystko było trochę pokręcone) stanęły w skanerach, a ich brat włączył program ich wirtualizacji, a potem opóźnionej, dla siebie. Nie chciał ryzykować śmiercią sióstr, jeśli do jego materializacji wkradnie się błąd.

Dziewczyny pojawiły się w samym środku Ciemnej Partii. Safari była smukłą postacią, o długich nogach. Jej długie, blond włosy splecione były w dwa warkocze zarzucone na plecy. Na sobie miała  blado-brązową tunikę z krótkim rękawem, białą kamizelkę w krowie łaty, i ciemne dżinsy. Całości dopełniał  biały kapelusz z małym rondem  i wetkniętym granatowym piórem. Trzynastolatka trzymała w dłoni prockę przyozdobioną głową żyrafy,
Suzume nie prezentowała się gorzej. Krótkie, czarne włosy przyozdobione były małymi warkoczykami i kruczymi piórami. Jedenastolatka miała na sobie kombinezon w biało-czarne, pionowe pasy, w ręce dzierżyła długi kij o czerwonym końcu. 
Daniel zmaterializował się w kolczudze i czarnych spodniach. Na dłoniach miał ochronne "bezpalce" rękawiczki, oraz ochraniacze na łokciach i kolanach. Do żelaznego pasa przytroczony miał miecz w srebrnej pochwie. Niesforne, brązowe loki bynajmniej nie przeszkadzały mu w walce.
- No, to biegiem do Kuli. Gdy ją dezaktywujemy, oni zmaterializują się w Lyoko i zamkną komputer, a wtedy mu przeciągniemy ich do nas. Jasne?!
- Jasne - odparły dziewczęta chórem, po czym cała trójka pobiegła do niepilnowanej przez potwory, Kuli.
- Aż dziwne...- wymamrotała Suzume. W mroku Ciemniej Partii niemal nic nie było widać (czarne podłoże i czarne niebo). Jedynie błękit Cyfrowego Morza dawał nieco światłą. - Zero potworów?
- Cóż - brunet wzruszył ramionami - Trzeba korzystać. Ja idę.
Daniel wtopił się w ogromną, granatową Kulę stojącą przed nimi na czarnym piedestale. W mig otoczyło go białe światło. Chłopak przymrużył oczy i dostrzegł kontury panelu. Podpłynął do niego i wystukał kod.
Daniel Code Dark
Ale nic się nie stało.
- Safari? Suzume? - zawołał. Ta jasność go niepokoiła... dlaczego system nie zaakceptował...?!
Po chwili zagarnęła go ciemność. Jak przez mgłę widział wypisane na panelu litery:
BŁĄD, spróbuj ponownie

Tak to było.

Daniel otarł łzy rękawem i poczuł metal na policzku. Kolczuga ciążyła mu, ale on zdawał się na to nie zważać. Odgarnął ciemne kosmyki z czoła i zamyślił się.
Saff, Su, Aelita - wymieniał w pamięci. - Franz Hopper, Anthea, goście od Zielonego Feniksa...
W obecnej sytuacji nawet spotkanie z gangiem psycho-naukowców, którzy dążyli do przechwycenia Su i wykorzystaniu jej umiejętności do własnych, bynajmniej nie pokojowych celów, było o niebo lepsze od ich obecnego położenia. Daniel nie orientował się, ile czasu minęło, odkąd stracił przytomność w oślepiającym świetle wnętrza Kuli. Jego sióstr nie było przy nim, co z jednej strony dawało mu ulgę - mógł płakać, nie uświadamiając ich przy tym o okropnym położeniu, w którym się znaleźli.
Jeśli nie Franz, ani Aelita, nikt nie będzie w stanie nam pomóc. 

~~~~~~~~~
Przypominam, że już zaczęła się szkoła! (witajcie, kartkóweczki, witaj, Wielki Sprawdzianie, witaj, Szkoło!)
I znowu się zacznie, co?! :P
W obecnej sytuacji nawet ponowne spotkanie z połową klasy nie uszczęśliwia (a może jednak, chociaż wydaje mi się...albo dobra, nie).
Pozdrawiam i życzę miłej nauki :)
Lav

czwartek, 28 sierpnia 2014

#7 Pułapka uczuć cz.3 Wiadomość od...

- Wiesz, Jeremy, nie robimy sobie wakacji - stwierdził Odd cierpko, atakując Williama od tyłu. Sługa X.A.N.Y. zręcznie uskoczył przed gradem strzał i obrócił się, by zaatakować przeciwnika. - Poza tym Aelita już dawno weszła do Wieży.
Pod osłoną niewidzialności kopnęłam bruneta z półobrotu w plecy, chłopak upadł na kolana. Tasak wypadł mu z rąk, co od razu wykorzystałam, przechwytując broń. Miecz zaczął emanować intensywnym, fioletowym blaskiem, jak zawsze, gdy znajdował się w moim posiadaniu. Mocniej chwyciłam rękojeść i skierowałam ostrze w stronę Williama.
- Jesteś otoczony - mruknęłam, patrząc na niego spod przymrużonych powiek. Czarnowłosy tylko pokręcił głową z perfidnym uśmiechem i zmienił się w chmurę dymu. Po dosłownie sekundzie zmaterializował się za moimi plecami i "podciął mi nogi". Upadłam, wypuszczając miecz i od razu wyleciałam z gry.
Wypadłam ze skanera i rozmasowałam obolałe plecy. Świat bez niebezpieczeństw! Dobre sobie.

Tymczasem Aelita oczyściła umysł ze wszystkich myśli i stanęła na środku platformy we wnętrzu Wieży. Już po chwili unosiła się w stronę szczytu Wieży i dotykała półprzezroczystego panelu. Wpisała odpowiedni kod i odcięła X.A.N.I.E. kontakt z realnym światem (przyjmując, że wirtualne światy są nierealne).
- Jeremy? Gotowe.
- Dobrze. Chyba nie obyło się bez większych szkód, więc...
- A obłok? - przerwałam. - X.A.N.A. stworzył go moimi rękami, to nie jest jego własny wytwór. Daję głowę, że unosi się gdzieś w szkole i zaraz dosięgnie Ulricha i Yumi...

Przyjaciele oderwali się od siebie i od razu spiekli raka.
- Co to było? - wymamrotała Japonka, spuszczając wzrok.
- X.A.N.A. - stwierdził ponuro Ulrich, krzyżując ramiona i spojrzał na budynek szkoły. Wyglądał, jakby był okryty różową, gęstą mgłą. - Yumi, patrz! Co to...
Chłopak pospiesznie wyjął telefon. Nieodebrane połączenie - niedobrze - pomyślał i przeczytał wiadomość od Reiny, uśmiechając się pod nosem.
- Co cię tak ucieszyło? - zapytała Yumi podejrzliwie, wreszcie odzyskując dawny nastrój.
- Zupełnie nic - odparł Ulrich, łapiąc przyjaciółkę za rękę i pociągając ją za sobą.
- Ale co...? - urwała nagle, oglądając się do tyłu. Przyspieszyła.  Niemiec wystukał numer do Einsteina.
- Jeremy! - krzyknął do telefonu. - Ściga nas jakiś...
- Mgielny potwór? Czekaj, zaraz się tym zajmę - zapewnił głos okularnika. - A teraz...schowajcie się gdzieś. Odebrałem jakąś wiadomość, muszę ją zapisać, żeby jej nie utracić...
- POSPIESZ SIĘ! - rozkazał Ulrich i wydłużył krok.. Yumi zrównała się z nim i spojrzała na przyjaciela z ukosa.
- I co?
- Trochę sobie pobiegamy - stwierdził.

Jeremy pospiesznie otworzył pocztę i zamarł.
- Szybciej, szybciej! - wyszeptał. Musi się spieszyć, a ten złom muli, jakby na złość... Wreszcie. Dziwne, e-maile zwykle ładowały się cztery razy szybciej...
Chłopak przeczytał nagłówek i zamrugał ze zdziwienia.

- Hej, Jeremy! Nie odpalasz Powrotu?... - zapytałam, wchodząc do pomieszczenia w towarzystwie Odd'a i Aelity. Widząc, w jakim okularnik jest stanie (zero reakcji), podeszliśmy do niego.
Na monitorze wyświetlało się okno z jakąś wiadomością. Aelita jako pierwsza spojrzała na ekran i zachłysnęła się z przejęcia. W jej oczach pojawiło się naraz zdziwienie, radość i tęsknota.
- "Drogi Jeremy!" - zaczęłam czytać. - Och, nie ma nadawcy.  "Na wstępie dziękuję ci za pomoc - bez ciebie nikt nigdy nie otworzyłby Superkomputera i ja, wraz z Aelitą, skazani bylibyśmy na wieczną wirtualizację w tym dziwnym świecie.
Jak wiesz, X.A.N.A. jest coraz potężniejszy, jednak ja... dawno temu skonstruowałem pewien program, pozwalający na przedarcie się do równoległych wszechświatów (mniemam, że znasz już teorię "Bąbli"). Udało mi się skontaktować z dzieciakami, które całymi dniami przesiadywały w fabryce, jota w jotę podobnej do tej. W tamtym świecie także był Superkomputer, jakby oba światy - nasz i ich - w jakiś sposób się przenikały. Właśnie przez ten komputer utrzymywałem z nimi kontakt. X.A.N.A. chyba dowiedział się o moich planach, jemu także udało się przedrzeć do tamtego świata. Dzieciaki dzielnie walczyły w systemie podobnym do Lyoko, a raczej - w świecie, który znajduje się DOKŁADNIE pod Lyoko. Podzielony jest, jak Lyoko, na sektory, zwane tam Partiami - Ciemną, Świetlistą, Czerwoną i Błękitną. Odcinali X.A.N.I.E. kontakt ze światem rzeczywistym przez dezaktywację Kul.
Gdy sprawy się skomplikowały, a ja postanowiłem wraz z Aelitą zmaterializować się w Lyoko i wyłączyć Superkomputer, popełniłem straszliwy błąd, w konsekwencji którego te dzieciaki zostały "wessane" do Podziemi (bo tak zwał się ten świat).
Jeremy, znalazłem przesmyk między Lyoko, a Podziemiami - przesyłam Ci współrzędne. Proszę, uratuj te dzieciaki, nie zasłużyły na los, który im zgotowałem.
Powodzenia,
Franz Hopper"

[Oniemiały Jeremy skończył zapisywanie wiadomości, po czym odpalił Powrót, ratując parę uwielbiających się przyjaciół przed losem różowego widma]

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
W następnym rozdziale trochę mniej o Aelicie i trochę w ogóle o reszcie. Może znajdziecie podobieństwo między pewną japońską (nie mylić z Yumi) małolatą, a Reiną? Ciekawe.

A ja zapraszam do komentowania, odradzam Liebster Award (w życiu nie znajdę tylu autorów, by to napisać) i życzę miłego dnia :D
Pozdrawiam serdecznie XD
Lavionia ;)

niedziela, 24 sierpnia 2014

#7 Pułapka uczuć cz.2 Postanowienia

- Jezu, Jeremy! Jak się tym kieruje?! - krzyczałam jak opętana, manewrując między drzewami. Już kilka razy omal nie wpadłam do Cyfrowego Morza, taki ze mnie rajdowiec.
- Zapytaj Ulricha - odpowiedział spokojnie Einstein. Westchnęłam i przyspieszyłam, starając się skrócić odległość między mną a Odd'em i Aelitą. Tuż za mną maszerował zgrabny rządek karaluchów, co chwila strzelający laserami i utrudniający mi i tak beznadziejną jazdę.
Przypomnijmy, że Ulrich wraz z Yumi wpadli w pułapkę uczuć sprezentowaną dla nas przez X.A.N.Ę. i migdalą się gdzieś przed szkołą. Rozumiem, że już wcześniej szaleli za sobą, ale jak wiadomo dzięki X.A.N.I.E. popada się w skrajności, i to pod każdym względem. Tak to jest, jak się walczy o przetrwanie. "Niewiedza już was nie chroni*" i tak dalej.
- Patrz Aelita, nietrzeźwy pirat drogowy pod nami - zażartował Della Robbia, równając się ze mną.
- Bardzo śmieszne, Odd - burknęłam. - Spróbuj tym jechać, wymienimy się!
- Ja już mam swój pojazd... - mrugnął do mnie i nagle zawrócił, stając przed hordą robali. Bez słowa porzuciłyśmy go tam, widać dzisiaj to ja będę eskortą "księżniczki".
- Już widać Wieżę - Aelita odetchnęła z ulgą.
- I naszych przyjaciół, również - dodałam cierpko, krzywiąc się na widok Williama. A tak liczyłam, że szybko załatwimy sprawę, i będzie po wszystkim. Ale oczywiście teraz rozpocznie się kolejna gadka o mnie i o X.A.N.I.E. Jak zwykle, to ja zostanę sam na sam z Dunbarem, a Aelita zajmie się megaczołgami. Super.
Z ulgą porzuciłam motor, pozwalając, by jechał sam dokładnie na Williama, jednak pojazd ledwie drasnął chłopaka. William zaśmiał się i od razu przeszedł do ataku. Na szczęście w porę udało mi się zniknąć.

Odd z łatwością uporał się z niemal połową potworów, zostały już dwa ostatnie rzędy, po cztery karaluchy. - Czyli osiem brzydali do wyeliminowania - mruknął chłopak (ach, ta matematyka...) - Jeremy, wiesz, kończą mi się strzałki... A w sumie, dzięki - wyszczerzył zęby w uśmiechu. Z naładowaną wyrzutnią laserowych strzał załatwi te stworki w kilka sekund.

Aelita uskoczyła przed...no nie wiem... ścianą megaczołgu. "Niezłe są" - przemknęło mi przez myśl. Słysząc świst przelatującej broni odruchowo uskoczyłam w bok, i całe szczęście. Miecz Williama niemal mnie trafił. Muszę się skupić...

Odd załatwił karaluchy co do jednego. Zręcznie zawrócił na desce z postanowieniem, że wyeliminuje także pozostałe potwory. Małe zwycięstwo dodało mu odwagi, był pewny, że poradzi sobie bez niczyjej pomocy. Za to dziewczyny... bez niego na stówę nie dadzą rady.

Aelita uskoczyła przed kolejnym pociskiem, po czym zręcznie rzuciła polem energii w zamykającą się żelazną kulę. Megaczołg zamknął się o jedną setną sekundy za późno.
- Jednego mniej! - szepnęła uradowana i zacisnęła pięści. Niszczenie tych potworów było bardzo trudne, ale Wojownicy wprawili się już dawno temu. Aelita podbiegła do dwóch ostatnich potworów i stanęła dokładnie między nimi. Kule otworzyły się, odsłaniając matowe symbole X.A.N.Y.  Ich pan obecnie zajmował się spustoszeniami na Ziemi, przejmując uczucia uczniów i zamieniając ich w bezmyślne zjawy, więc nie grzeszyły inteligencją. Tak, X.A.N.A. przyczynił się do roboty Reiny. Znał jej pragnienia, z wysiłkiem sterował jej zachowaniami, mącił jej w myślach. Była odważna, a jednak nieśmiała. Zadziorna, ale cicha. Wkrótce rozdarta. Na to czekał X.A.N.A.
Różowo-włosa w porę włączyła swoje różowawe, holograficzne skrzydła i jak strzała pomknęła w górę. Płomienie megaczołgów zetknęły się, walcząc o przewagę i spychając potwory do urwiska. Potwory nie mogły przeciwdziałać swojemu zniszczeniu. Aelita pomknęła do Wieży.

W czasie, gdy Odd pokonywał małą armię, Jeremy w milczeniu śledził walkę dziewczyn zza ekranu monitora.
- Nieźle sobie radzą - przyznał szeptem. W rzeczywistości oczekiwał na kolejną dawkę dławiącego strachu. Nie wierzył, że X.A.N.A. tak łatwo się poddaje, ale nie miał pojęcia, w jaki sposób zdołał sterować jego emocjami. W dodatku szczerze obawiał się różowego obłoku stworzonego nieświadomie przez Reinę. Nagle okularnik pochylił się nad monitorem, niemal dotykając nosem ekranu. Na pulpicie pojawiło się nowe okno.

NCPLWŚĆ---ZŁŚĆ---NNWŚĆ---4
MŁŚĆ---SPKJ--SZCZŚC---89
STRCH---LK---OBW---10
LK---STRCH---ŚMRĆ---8
PWNŚĆ---ODWG---GŁPT---15

- Co to jest?! - mruknął z niedowierzaniem. Wiedział, po prostu wiedział, że ma to związek z atakiem X.A.N.Y. Tylko co oznaczają te znaki? - Myśl, Jeremy, myśl... Mam!
Blondyn wyjął z plecaka kartkę i długopis i zaczął pisać.

NCPLWŚĆ - Nieciepliwość, ZŁŚĆ - Złość, NNWŚĆ - Nienawiść
MŁŚĆ - Miłość, SPKJ - Spokój, SZSZŚC - Szczęście
STRCH- Strach , LK - Lęk, OBW - Obawy
LK - Lęk, STRCH - Strach, ŚMRĆ - Śmierć (?)
PWNŚĆ - Pewność, ODWG - Odwaga, GŁPT - Głupota 

- Niecierpliwość, złość i nienawiść to pewnie uczucia Aelity, Miłość, spokój i szczęście lub szaleństwo to chyba dla Ulricha i Yumi, strach, lęk i obawy to zapewne moje, zaś lęk, strach i śmierć to pewnie odczucia Odd'a. Czyli Reinie zostają pewność, odwaga i głupota - mruczał do siebie Jeremy, zapisując imiona przy każdym z wersów. - A te cyfry? Punkty, ilość? Procenty? No tak, racja... Aelita była nieco zła i niecierpliwa, ale w miarę normalna, więc gdy została oblana wodą, miała bardzo mało procent. Ja i Odd mieliśmy podobną ilość, ale Reina... wybudziła się pierwsza, ale nie zmoczono jej, więc odczucia nadal się jej trzymały. Pewnie Lyoko zatrzymało ten proces. A Yumi i Ulrich... - ponownie zerknął na monitor. Ilość punktów wynosiła teraz 92. - Nadal są pod wpływami X.A.N.Y! Hej, pospieszcie się! Ulrich z Yumi mają kłopoty!!!- wrzasnął do mikrofonu.

Tymczasem duży, różowy obłok leniwie posuwał się po szkole, zmierzając w stronę bramy.

~~~~~~~~~~~~~~~

A więc druga część siódemki za nami (a będą trzy).
Na koniec krótka informacja:
Wybaczcie, ale nie mogę przyjmować od Was Liebster Award - po prostu nie chcę wysyłać pytań tym samym osobom. Liebster Award "zdobywa popularność" i po jakimś czasie zamiast postów na blogach będą pojawiały się same pytania i odpowiedzi. Nie zrozumcie mnie źle.

Pozdrowienia od
Lav :D








czwartek, 21 sierpnia 2014

Liebster Award

Witam :D
Dziękuję Brie za nominację do Liebster Award ;)

Nominację do Liebster Award można otrzymać od innego blogera, według którego dany blog dobrze funkcjonuje. Nominowane są blogi o małej ilości obserwatorów, co może pomóc w ich rozpowszechnianiu. Należy odpowiedzieć na 11 pytań zadanych przez osobę, która cię nominowała, a następnie samemu nominować 11 blogów (i poinformować o tym ich autorów). Nie można nominować osoby, od której otrzymało się pytania.

Pytania:



1.Co skłoniło Cię do założenia bloga? 
Cóż... inne blogi XD
2.Wolisz pisać czy czytać?
To i to, niemal po równo. Z przewagą czytania ;D
 3.Jakie zwierzę może odzwierciedlać twój charakter?
Czasem sowa, a czasem nadpobudliwa wiewiórka, często z wścieklizną...
 4.Chciałbyś/chciałabyś zmienić miejsce zamieszkania?
Czasem tak, chociaż tu gdzie jestem, nie jest źle :P
 5.Masz drugie imię?Jak ono brzmi? 
A i owszem :D Małgorzata
6.Czekolada mleczna czy gorzka? 
Mleczna :D
7.Jaki jest Twój ulubiony miesiąc w roku?
Hm... czerwiec. 
 8. Masz zwierzątko? Jak ma na imię?
Tak - spaniela Inkę
 9.Byłeś/aś na jakimś koncercie? 
Na fragmencie koncertu zespołu Dżem, kilka lat temu, oraz niedawno na skrawku koncertu WPA (Wszelkie Przejawy Artyzmu), w Dusznikach Zdroju
10.Ulubiona bajka z dzieciństwa?
Z kreskówek  z wczesnego dzieciństwa chyba "W.I.T.C.H.", a z bajek... Reksio? Rumcajs? Nie pamiętam...
 11.Co zmieniłabyś w swoim życiu?
Raczej nic, chociaż chciałabym być trochę odważniejsza...

Nominuję:


Moje pytania:

1. Twój ulubiony pisarz/pisarka?
2. Dbasz bardziej o wygląd, czy o oceny?
3. Ulubiony piosenkarz/piosenkarka?
4. Grasz w gry komputerowe? Jak tak, to w jakie?
5. Ulubiony przedmiot  w szkole?
6. Obiekt westchnień?
7. Wolisz mieć jednego najbliższego przyjaciela/przyjaciółkę, czy z tuzin dobrych koleżanek?
8. Latanie vs. niewidzialność?
9. O czym najczęściej myślisz przed snem?
10. Jaki jest Twój ulubiony bohater/bohaterka z Twojego bloga?
11. Wolisz książki fantasy/science fiction, czy obyczajowe?


wtorek, 19 sierpnia 2014

#7 Pułapka uczuć cz.1 Mętlik Wojowników

Przyjaciele stali przed bramą Kadic, gdy usłyszeli niezwykle głośny grzmot.
- Szkoła się wali? - mruknął zdziwiony Ulrich wypatrując "czegoś dziwnego".
- Albo to X.A.N.A. - Japonka zmarszczyła brwi i spojrzała na Niemca. - Chodźmy! Rozejrzyjmy się...
Przeszli przez bramę i nagle stanęli, niezdolni do jakiegokolwiek ruchu...

- Co to było?! - krzyknął przerażony Einstein. Bał się przebywania w jakimkolwiek budynku, gdy X.A.N.A. zdobywał "przepustkę" na Ziemię...
- Spokojnie, Jeremy - powiedziała Aelita łagodnym tonem, łapiąc chłopaka za rękę. - Chodź, musimy się pospieszyć. X.A.N.I.E. nie uda się nas zaskoczyć.
Okularnik parsknął, rozglądając się bojaźliwie dookoła, ale dał się poprowadzić. Skąd w nim ten strach? Jeszcze nigdy nie bał się aż tak bardzo...

Wzięłam głęboki wdech i wstałam. Chyba za bardzo się tym wszystkim przejmuję. Nie ma się czego bać, prawda? Co mnie obchodzi jakiś X.A.N.A., William sam mówił, że mam jakieś niezwykłe zdolności. Sama mogłabym podbić świat, nawet się nie męcząc.
Wyprostowałam się i z podniesioną głową podeszłam do drzwi wejściowych. Pewnym krokiem wyszłam z internatu i poszłam na dziedziniec, gdzie "przyjaciółki" mojej siostry dalej śmiały się jak opętane.
- Hej! - krzyknęłam, by wszyscy mnie usłyszeli. Kilkadziesiąt par oczu skierowało się w moją stronę. - Chodźcie za mną...jeśli się nie boicie! - zaśmiałam się i weszłam do szkoły. Za sobą słyszałam niezdecydowane szepty. "O co jej chodzi?" "Wiesz, jak chcesz, możesz iść, ja się jednak boję", "Może będziemy mieli z tego niezły ubaw, idziemy". Odwróciłam się do nich.
- Tchórzycie?!
- A gdzie właściwie mamy z tobą pójść? - zapytał jakiś chłopak z powątpiewaniem. Na moje oko był w moim wieku, ale nie kojarzyłam go, pewnie jakiś nowy. Nieco wyższy ode mnie, jasne włosy, szafirowe oczy. Nawet przystojny.
-  Nie pożałujecie! - mrugnęłam do niego i zniknęłam w budynku. Usłyszałam kroki - udało mi się zebrać sporą grupkę. Wbiegłam na schody i dalej, korytarzem, do pracowni pani Hertz.

- Właściwie, czym my się martwimy? - Yumi uśmiechnęła się szeroko. - Sami świetnie dają sobie radę, wiesz przecież.
- Masz rację - Ulrich skinął głową z tym samym głupkowatym grymasem twarzy. - Poradzą sobie. X.A.N.A. przecież nie jest taki silny...
- Wiesz, Ulrich? - odezwała się Yumi po chwili, patrząc na przyjaciela maślanymi oczami. - Nad czym my się zastanawiamy? Czemu nie jesteśmy razem?
- Nie wiem - odparł. - To jak, będziesz moją dziewczyną?

- Jeremy, weź się w garść! - niecierpliwiła się Aelita. - X.A.N.A. nie zaatakował Ziemi. Musimy tylko dezaktywować wieżę, i po wszystkim. Jeremy!
Blondyn stał skulony na środku korytarza i niepewnie rozglądał się dookoła. Ilekroć różowo-włosa starała się spojrzeć przyjacielowi w oczy, wyczytać w nich cokolwiek, co może być przyczyną jego przerażenia, on spuszczał wzrok. Dziewczyna westchnęła i złapała go za rękę. Pociągnęła go do drzwi wyjściowych i zadzwoniła po resztę.
- Dziwne... Ani Ulrich, ani Reina nie odpowiadają... - zastanowiła się i wystukała numer Odd'a.
Nagle spostrzegła, że cały dziedziniec jest pusty, jedynie przed wejściem do drugiego budynku zebrał się mały tłok. Gdzie są uczniowie?
- ...Halo?! - głos Odd'a był dziwnie cichy. - Aelita, to ty?
- Pewnie, że ja! - fuknęła z coraz większym zdenerwowaniem. - Kto inny? Żadne z was nie odbiera telefonu! Hej, X.A.N.A. aktywował wieżę!
- Wiesz, chyba nie będę mógł iść...- wymamrotał Włoch do słuchawki. - Źle się czuję. Chyba umieram...
- CO?! - wrzasnęła dziewczyna - Odd, nie wydurniaj się! Masz iść do Lyoko!
- Kiedy ja...no nie wiem. Chyba się duszę...
- Nie możesz się dusić, skoro normalnie ze mną rozmawiasz - powiedziała Aelita z udawanym spokojem. - Nie symuluj! Jesteśmy przed internatem. No już, biegusiem!
Po czym rozłączyła się i zaciągnęła Jeremiego (który stał jak skamieniały kilka kroków dalej) na murek przed szkołą.
- Ty tu czekasz - oznajmiła. - A ja idę sprawdzić, co tam się dzieje - machnęła ręką w stronę wejścia do szkoły i odeszła szybkim krokiem.

Skupiłam się na zatrzasku i już po chwili drzwi do pracowni chemicznej leżały kilka metrów przede mną, w odłamkach. Z wysoko uniesioną głową weszłam do pomieszczenia i zwróciłam się do oniemiałych uczniów.
- No co? Wchodźcie!
Poszłam na zaplecze, wybrałam kilka obiecująco wyglądających fiolek oraz przyrządów i wróciłam do pracowni.
- Siadać i patrzeć! - rozkazałam rówieśnikom i wskazałam im puste ławki. Gdy wszystkie miejsca były zajęte postawiłam część zawartości zaplecza na blacie i do największej miski, jaką udało mi się znaleźć, wlałam zawartość wszystkich fiolek. Nie wiem, jakie to były substancje, ale mieszanka zaczęła skwierczeć i bulgotać. Ustawiłam miskę na palniku i podgrzałam miksturę. Była bladoróżowa i miała odurzający, słodki zapach. Po jakimś czasie zaczęła wrzeć, więc odsunęłam się przezornie. Część cieczy zmieniła stan i unosiła się pod sufitem w postaci delikatnej mgiełki, formującej się w jakiś nieokreślony kształt. "Gaz" płynął nad uczniami, aż w końcu zatrzymał się nad rudą Milly i zawisnął tuż nad jej głową. Potem z cichym sykiem wniknął do jej ciała, które stało się niematerialne... Blady duch Milly unosił się kilka centymetrów nad ławką. Przez chwilę gapiliśmy się na nią w milczeniu, aż w końcu uczniowie zerwali się ze swoich miejsc i wybiegli z sali, uciekając przed różowym obłokiem. Mała redaktorka nadal trwała w bezruchu, jakby w transie.
Nagle do sali wbiegła Aelita.
- Reina?! Co ty tutaj robisz?! Nie odbierasz telefonu! Wieża aktywowana! - krzyczała, patrząc na mnie ze złością. Jeszcze nigdy nie widziałam jej w takim stanie.
- Spokojnie! Nic się nie dzieje...
- To jak mi wyjaśnisz...TO?!- wskazała palcem na dziewczynkę. Na jej widmowym czole widniał - jakby namalowany - symbol X.A.N.Y. To odświeżyło mi umysł, moje niedawne odczucia wyparowały. X.A.N.A. w jakiś sposób zawładnął naszymi uczuciami. Tylko jak?!
- Aelita, to wszystko sprawka X.A.N.Y.! - pociągnęłam ją na korytarz. - To przez niego jesteś taka zdenerwowana. Musimy dezaktywować wieżę!
- Właśnie, wieża! Nie gadaj głupot, tylko chodź!
Bez namysłu pobiegłam do łazienki, a Aelita za mną. Odkręciłam kran i chlusnęłam mojej koleżance wodą w twarz. Dziewczyna zachłysnęła się i spojrzała na mnie.
- Dlaczego mnie zmoczyłaś? - zapytała, bez cienia złości. Odetchnęłam.
- Chodź po resztę. Ten obłok jest niebezpieczny.
- Spoko, tylko...
- Hm?
- Weź wodę.
- No tak, racja.


Jeremy siedział tam, gdzie zostawiła go Aelita, w międzyczasie dołączył do niego Odd. Podeszłyśmy do nich.
- Szybko, musimy dezaktywować wieżę! - oznajmiłam, ciągnąc chłopaków za rękawy. Okularnik siedział skulony, nie patrząc mi w oczy, a Odd patrzył na mnie zbolałym wzrokiem.
- Umieram...- wyszeptał.
Aelita wyciągnęła zza pleców butelkę wody i sprawiedliwie "podlała" chłopaków, zostawiając kilka kropel dla Ulricha i Yumi.
- No wiesz?! - Odd otarł ręką czoło, a Jeremy wytarł okulary czystym skrawkiem swetra.
- Pospieszmy się. Wiecie, gdzie Ulrich i Yumi? - zapytałam.
- Taak... przed bramą...ale lepiej im nie przeszkadzać - zaśmiał się Odd. Aelita uniosła brew.
- Wiecie, widziałem ich, gdy do was biegłem, i, jakby to powiedzieć... Okazywali sobie sympatię, czy jakoś tak...
- Całowali się? - podsunęłam.
- No.
Aelita pokręciła głową.
- Może rzeczywiście ich na razie zostawmy... Wiem, że to przez X.A.N.Ę., ale tak nie wypada...
Zgodziliśmy się z nią i popędziliśmy do fabryki. W biegu napisałam SMS'a do Yumi i identycznego do Ulricha:
Jak już się ogarniecie, to chodźcie do fabryki, bo X.A.N.A. atakuje. Aha, pewnie goni was różowa chmurka, to uciekajcie. 
Rei
- Pospieszmy się - rzuciłam i pognałam do fabryki.

- Transfer Aelity. Transfer Odd'a. Transfer Reiny. Skan Aelity. Skan Odd'a. Skan Reiny. Wirtualizacja! - wyrecytował Jeremy. - Rany, sporo tego.
Zmaterializowaliśmy się w Sektorze Leśnym. Od razu przygotowałam się na upadek i tym razem miękko spadłam na nogi. Rozejrzałam się. Odd i Aelita nie marnowali czasu, od razu wskoczyli na pojazdy - Włoch na swoją deskę, zaś Aelita na hulajnogę. Mnie przypadł motor "w spadku" po Ulrichu. 
- Wieża znajduje się na zachód od was. Szybko, nadchodzi komitet powitalny!
- Skąd, gdzie? - zapytałam zdezorientowana. Wokół mnie widziałam tylko drzewa, i drzewa, i... - Aha, już widzę.
Uskoczyłam przed laserem karalucha i nie namyślając się dłużej, wskoczyłam na motor.
~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka!
Kolejny rozdział oddaję w Wasze ręce (mistrzostwo toto nie jest, ale przynajmniej Wojownicy znów mają X.A.N.Ę. na karku). Dodam, że już niedługo wprowadzę kilka nowych postaci... ale dopiero za dwa rozdziały.
Wakacje powoli się kończą, ale co tam:
Miłej końcówki czasu wolnego i braku depresji z powodów szkolnych!
Lavionia

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

#6 Chwila spokoju cz.2 Druga skóra Odd'a

Nieobecność

11.08 - 20.08 (kolonie)



- Tak w ogóle...gratuluję - uśmiechnęłam się do chłopaka, który zarumienił się i wbił wzrok w ziemię. Uniosłam brew. On - Odd Wielki i Wspaniały, żartowniś, samochwała itp... przed chwilą się zapeszył. Niewiarygodne!
- Dzięki - wydukał. Podeszła do nas dziewczyna, która podczas rozdania nagród siedziała obok niego.  Zaszła Odd'a od tyłu i położyła chłopakowi ręce na ramionach. Jej długie, jasne włosy musnęły jego policzek. Widziałam, że się skrzywił. Blondynka zerknęła na mnie, mrugając umalowanymi rzęsami. Od tej jej tapety robiło mi się niedobrze. Mimo to, przetrzymałam spojrzenie.
- To twoja, hm, koleżanka, co, Oddziu? - zaświergotała. Serio. Jej głos był tak wysoki, że aż sztuczny. Zaraz zwymiotuję... Blondyna wyprostowała się i obrzuciła mnie krytycznym wzrokiem. Miała na sobie krótką sukienkę ozdobioną cekinami. Chyba wywróci się na swoich szpilkach...
- No, no...-wymamrotała, myśląc, że jej nie słyszę. - Ale gust...
- Lepszy od twojego, Barbie - odparowałam. Dziewczyna uniosła brwi i wzruszyła ramionami. Z daleka wydawała się nawet fajna. Dopiero teraz zauważyłam, jak się ubrała. Artystka!
Odd stał między nami, dziwnie onieśmielony.
- Zdzwonimy się - dziewczyna uśmiechnęła się sztucznie i cmoknęła chłopaka w policzek, zostawiając na jego skórze czerwoną plamę. Odd odczekał kilka sekund, po czym skrzywił się i wytarł policzek.
- Ble...
Uśmiechnęłam się.
- Kto to był? - zaciekawiłam się.
- Asha - oznajmił cicho. - Moja...dziewczyna.
Aż przystanęłam.
- Umawiasz się z...Barbie? Reszta wie?
- Coś ty, nie wiedzą - odparł. - Ale lepiej o tym nie mówmy, dobra? Umiesz dotrzymać tajemnicy?
- Za kogo ty mnie masz? Pewnie, że umiem.
- To fajnie. Prawda, że świetnie wypadłem? - zmienił temat. - No i ten mój obraz...istne dzieło sztuki! Masz wielkiego farta, że się ze mną zadajesz!
Parsknęłam. Tak, Odd Wielki i Wspaniały wrócił do siebie.

Aelita odłożyła słuchawki z cichym westchnieniem. Wsłuchała się w odgłosy na korytarzu, po czym wstała i zamknęła drzwi na klucz. Mniejszym kluczem otworzyła szafkę przy jej biurku i wyjęła sporych rozmiarów pudło. Położyła je na blacie i wyjęła zawartość.
Profesjonalny zestaw do Mix'owania! Zostań DJ'em we własnym domu!
Różowo-włosa podłączyła słuchawki do urządzenia i kabel do komputera. Wybrała z listy kilka znanych jej kawałków. I zaczęła eksperymentować.

W dawnym pokoju Yumi paliło się światło. Gdzieś w kuchni ktoś stukał talerzami, nastolatkowie słyszeli krzyki dzieciaków. 
- Zamierzasz wejść? - zapytał Ulrich przyjaciółki.
- Coś ty! - Japonka spojrzała mu w oczy. - Nie będę im przeszkadzać. To teraz ich dom.
- Tęsknisz - odgadł chłopak.
- Nie wiesz, jak - westchnęła. - Spędziłam tu niemal całe życie. Też byś tęsknił.
- Nie sądzę - wbił wzrok w ziemię.
- Och, wybacz - Yumi położyła mu dłoń na ramieniu. Chłopak wzdrygnął się i zamrugał kilkakrotnie, ale nie strząsnął ręki.
- Spoko - uśmiechnął się smutno. - Przyzwyczaiłem się, nigdy nie zadowolę ojca. Wymaga za wiele.
- Wracamy? - zaproponowała Japonka.
- Tak, chodźmy.

Pożegnałam się z Odd'em na dziedzińcu i natychmiast dopadła mnie moja siostra.
- Hej, Reina! - krzyknęła na cały głos. - Kto to był?!
Kątem oka zobaczyłam, że chłopak odwrócił się i przystanął. Blondyn machnął ręką: Nie przejmuj się, to dla popisu. Byłam niemal pewna, że chodzi o zachowanie Leiry.
- Twój chłopak?! - dziewczyna nadal wydzierała się, jakby znęcanie się nad - o dziwo - starszą siostrą sprawiało jej niewysłowioną przyjemność. Od jej piskliwego tonu uszy mi pękały, zwłaszcza, że potrafiłam usłyszeć cichy szept z odległości kilkunastu kroków.  Wokół nas zebrał się wianuszek "przypadkowych" osób, w tym Milly i Tamiya.
Odd zaszedł Leirę od tyłu, stanął za jej ramieniem i zrobił głupią minę. Cofnął się o krok i zamachnął się, jakby chciał znokautować moją siostrę. W ostatniej chwili "coś" odrzuciło go do tyłu. Po chwili ponownie zaczął okładać ją pięściami, nawet jej nie dotykając. Przyglądałam się temu z uniesionymi brwiami.
- Co, Reina? Boisz się odpowiedzieć? Wstydzisz się? - zaszydziła z uśmiechem. Mimo różnicy wieku byłam od niej nieznacznie wyższa. Reporterki zaczęły robić zdjęcia, starannie wybierając momenty, w których Odd się popisywał. Teraz robił dziwne miny, parodiując figury modelek, a także jej samej. Biedna Leira myślała, że to ja będę ofiarą tego zdarzenia i starała się wypaść najlepiej jako "prześladowczyni". Mizdrzyła się do obiektywu.
- Odpowiedz coś, dziecinko, nie ma się czego wstydzić. Każdy się kiedyś zakocha...
"Dziecinko"? Nagle przypomniało mi się, że jestem starsza. No i znam Leirę o wiele lepiej, niż sądzi.
- Leira, dziecinko - zaczęłam, nieco niepewnie. - Chłopak, który jest moim domniemanym ukochanym, darzy cię niewątpliwym uczuciem...
- Pewnie, że woli mnie! - zaskrzeczała, zupełnie jak Sissi.
- Zatem nie muszę ci mówić, w jaki sposób wyznaje ci uczucia - wzruszyłam ramionami, obróciłam się na pięcie i odeszłam.
- Aha, możesz pokazać mu swoją kolekcję szmacianek! Zapewne leżą na dnie walizki, tam, gdzie je zostawiłaś, wiesz, żeby twoja współlokatorka się nie skapnęła. Będzie wniebowzięty! - krzyknęłam na odchodnym i szybkim krokiem weszłam do internatu. Przez szybę widziałam czerwoną jak burak Leirę i wianuszek pękających ze śmiechu jej "przyjaciółek".
Westchnęłam i oparłam się o chłodną ścianę budynku. Usunęłam się na ziemię i ukryłam twarz w drżących dłoniach. Czy to miał na myśli William, mówiąc, że należę do X.A.N.Y?

- Cała ta wasza walka to dziecinada - mówił. - A X.A.N.A. nie wybiera każdego. Jesteś naznaczona, Reina. To widać po charakterze i ambicjach, po pragnieniach. X.A.N.A. dał ci moc, a ty nie możesz jej zmarnować. Nie należysz do tej bandy dzieciaków. I dobrze o tym wiesz. 

Aelita w całości oddała się miksowaniu, zapominając o swoich troskach i obawach. Wyobraziła sobie, że jej rodzice są tuż przy niej, rodzina spędza kolejny dzień w Pustelni. X.A.N.A. jest bardzo pomocny - Franz Hopper "zatrudnił" go do pomocy w domu. Odkurzacz z symbolem programu na wyświetlaczu jeździ w tą i  powrotem, wydając z siebie cichy szum. Różowo-włosa pokazuje matce swój nowo powstały rysunek, Anthea uśmiecha się do niej z podziwem. Nagle zapada zupełna cisza, a po chwili zza rogu słychać delikatne dźwięki znanej melodii. Matka z córką podchodzą do pianina, przy którym siedzi Waldo i rytmicznie uderza w klawisze. A po obiedzie idą do starej fabryki, by zobaczyć ukończony projekt ojca - wirtualny świat. Naukowiec prowadzi Aelitę do jednego ze skanerów, a sam staje w kolejnym. Anthea zasiada przed monitorem. Nie dla niej wirtualizacje. 
Dziewczyna zdjęła słuchawki i rzuciła się na łóżko, nawet nie odłączając sprzętu od kontaktu. Przez jakiś czas tylko pochlipywała w poduszkę. Potem zasnęła.
Gdy się obudziła, czyjaś ręka głaskała ją po ramieniu.
- Jeremy? - spytała Aelita rozespanym tonem. Okularnik kucnął obok niej i uśmiechnął się. - Jak wszedłeś?
- Wiesz, teraz jest pora obiadowa... zmartwiłem się, gdy nie przyszłaś - wyjaśnił. - Drzwi były zamknięte, więc otworzyłem je wytrychem - pokazał jej przedmiot, który trzymał w drugiej dłoni. Nagle jego wzrok padł na urządzenie leżące na biurku. - A co to?
- N-nic - powiedziała szybko. - Lepiej chodźmy.
Jeremy kiwnął głową ze zrozumieniem. Nie zdążyli nawet dojść do drzwi, gdy komputer Jeremiego zapikał ostrzegawczo. Nagle usłyszeli huk...

~~~~~~~~~~
No, cóż... wyjeżdżam na kolonie, więc w najbliższym czasie nie dodam nowych notek (chociaż na tym blogu mam jeszcze jedną, napisaną). Nie wiem, czy uda mi się przeczytać wszystkie notki na wszystkich blogach (Spis się rozrasta, a nie na każdego bloga można w danej chwili zajrzeć), ale postaram się zaglądać.  Więc do zobaczenia :D
Lav

piątek, 8 sierpnia 2014

#6 Chwila spokoju cz.1 Malarz Wielki i Wspaniały

Ostrzegam! To jest tylko rozdział poświęcony myślom bohaterów i nic wielkiego do fabuły nie wnosi! Jeśli chcecie, możecie zacząć  od niebieskich liter, gdzieś pośrodku xD


Aelita usiadła przed ekranem monitora i oparła głowę na dłoniach. Musiała poukładać sobie zdarzenia z minionych dni. A więc nadal nie wiedzą, jak ściągnąć Williama, za to dołączyła do nich nowa Wojowniczka o dziwnych, oryginalnych zdolnościach w Lyoko i niezwykłym słuchu. Fakt, Reina często zwracała się do Aelity podczas walk, ale różowo-włosa wiedziała, że nie uda im się w najbliższym czasie nawiązać silniejszej więzi. Po pierwsze- nie mają czasu na nowe znajomości, a po drugie Duch nie wykazała żadnej inicjatywy, żadnego cienia przyjaźni. Chociaż szybko zaaklimatyzowała się w grupie, nadal nie wiedzieli o niej wszystkiego. Nawet Yumi, z którą bądź co bądź spędziła całe dzieciństwo.
Jeszcze jedno miłe zdarzenie - niedługo wybiorą się na próbny rejs Skidem po Cyfrowym Morzu. Aelita zawsze chciała się dowiedzieć, jak wygląda "od środka".
Po kilku minutach dziewczyna zaniechała dalszych rozmyślań i włączyła komputer z różową obudową.
Hi, Aelita - ukazał się komunikat. Po chwili zdanie zniknęło, a zastąpił je pulpit różowo-włosej. Niedawno udało jej się znaleźć dobry program do przeróbki zdjęć. Po prostu połączyła rysunek Odd'a z ich podobiznami (o dziwo, bardzo dokładnymi!) ze zdjęciem z jej młodości. Na tym drugim Aelita stała w towarzystwie ojca i matki i ściskała ich za ręce. Cała rodzinka uśmiechała się do obiektywu. Nastolatka przed monitorem również uśmiechnęła się, tyle, że przez łzy. Szybkim ruchem otarła krople rękawem i włączyła przeglądarkę.
Czy chcesz, żeby Internet Explorer został Twoją domyślną przeglądarką?
Dziewczyna uderzyła ręką w czoło (czyli po ludzku wykonała facepalm) i zamknęła okno. Przecież ściągnęła Google Chrome! (sama nie wierzę, że o tym piszę). Pospiesznie wpisała adres YouTube'a i włączyła najnowszy filmik ulubionej DJ'ki, która zamieszczała swoje "dzieła" w Internecie. Przymknęła oczy i dała się ponieść muzyce.

Yumi i Ulrich siedzieli na jednej z parkowych ławek.
Japonka przypatrywała się uczniom młodszych klas, grających w berka i w chowanego. Sprzeczki między dzieciakami wybuchały co chwilę, wywołując zagadkowy uśmiech na twarzy Japonki. Zdawałoby się, że ledwie wczoraj ukończyła pierwszą klasę i w nienagannie czystej bluzce i granatowej spódnicy szła do szkoły, trzymając rodziców za ręce. Jak ona nienawidziła tego odświętnego stroju! Ale mama surowo zabroniła jej pójścia w czarnym swetrze. Tak, już w młodości Yumi uwielbiała czarny kolor. To jedna z rzeczy, które do tej pory nie uległy zmianie. Bo przecież zmieniło się wiele. Sprawy takie jak X.A.N.A., czy Lyoko stały się dla niej codziennością. Zaakceptowała, że przez cały czas grozi jej śmiertelne niebezpieczeństwo. To już jej świat.
A co najlepsze, poznała swoich nowych przyjaciół. W dzieciństwie uważała Reinę za dobrą i lojalną, choć bardzo skrytą koleżankę. A dzięki Wojownikom Lyoko życie Japonki nabrało prędkości, stało się żywsze, pełniejsze. No i przede wszystkim po raz pierwszy się zakochała...
Na twarz Yumi automatycznie wstąpił rumieniec. Ulrich kątem oka zerknął w jej stronę, a widząc twarz przyjaciółki spojrzał na nią otwarcie. W jego oczach wprost malowały się znaki zapytania. Japonka uśmiechnęła się tylko i machnęła ręką. Ulrich poczuł, że i na jego twarzy gości nikły, zagadkowy uśmiech.
- Może się przejdziemy? Jest dość ciepło, a ja chciałabym zobaczyć ostatni raz mój stary dom - zaproponowała Yumi i wstała. Niemiec także poderwał się, nienaturalnie szybko. Dziewczyna skomentowała to smutnym spojrzeniem. "Pewnie chce jak najszybciej wrócić do Kadic - pomyślała. - Nudzi się w moim towarzystwie."
"Gdyby ona wiedziała - myślał Ulrich w tym samym czasie. - Gdyby ona wiedziała, jak bardzo się cieszę, że jest tuz obok..."

Zapowiadało się ciepłe popołudnie, więc wyszłam na dziedziniec. Nie przejmowałam się samotnością - mogłam w spokoju zająć się przyziemnymi sprawami, jakże odmiennymi od Lyoko i X.A.N.Y. No i obserwować Gabriela i Leirę.
Yumi zwiała z samego rana, Aelita zamknęła się w swoim pokoju ze słuchawkami na uszach, a do chłopaków nie zaglądałam. Jeremy pewnie jest w fabryce, Odd'a pewnie zaraz gdzieś spotkam, a Ulrich, hm, zbyt wielu możliwości nie ma - jest z Yumi.
A Gabriel znalazł sobie nowe zajęcie (Gabriel jest bratem, Reiny, w wieku Hirokiego, a Leira siostrą w wieku Sissi i reszty grupy). Wraz z młodym Japończykiem udzielają tajnych informacji Milly i Tamiyi, szpiegując uczniów niczym tajni agenci. Wzięło się to stąd, że Hiroki przepada za rudowłosą redaktorką, kto wie, czy bez wzajemności, i robi wszystko, żeby być w jej pobliżu. A mój brat mu pomaga.
Za to Leira łazi gdzieś z Sissi, co chwila wybuchając śmiechem, a ja korzystam z mojego wiecznego statusu Ducha, by je obserwować. W sumie nie muszę nic robić - wystarczy usiąść na ławce. Mogę przyglądać się im nawet otwarcie, a one mnie nie zauważą.
Znużona wystawiłam twarz do słońca i zmrużyłam oczy. Miałam wrażenie, że coś się wydarzy...

- Em...Jeremy? Popilnujesz Kiwiego? - zapytał Odd, jak burza wpadając do pokoju okularnika  z psem w ramionach. Jeremy odwrócił się i płynnym ruchem poprawił okulary. Zdębiał. Włoch miał na sobie białą, nienagannie ułożoną koszulę, czarny krawat i odświętne spodnie. Tym razem nie postawił włosów na żel, jasne kosmyki równo opadały na ramiona. Chłopak nie pozbył się jedynie fioletowych pasemek. Nie oszukujmy się, gdyby je zmył, Einstein w ogóle by go nie poznał.
- Odd, po co się tak wystroiłeś?! - zapytał i prawie spadł z krzesła. Rąbkiem swetra przetarł szkła, jakby uważał, że nowy wygląd przyjaciela to zwykłe przywidzenie.
- Nieważne! - odparł szybko blondyn. - I dzięki za pomoc!
Chłopak wypuścił psa na łóżko geniusza i wybiegł z pomieszczenia. Jeremy pokręcił głową i wrócił do pracy.

Drzwi wejściowe internatu otworzyły się z hukiem, wypuszczając na światło dzienne blondyna w odświętnym stroju. Mimowolnie zerknęłam na chłopaka i zamrugałam oczami. Czy to...
Młode dziennikarki także w tym momencie spojrzały na wystrojonego Odd'a. Milly cyknęła mu zdjęcie.
- Niezła jakość - skomentowała Tamiya. - Mamy temat na pierwszą stronę!
Wstałam i pobiegłam za chłopakiem, przemykając między drzewami i modląc się, żeby nikt mnie nie zobaczył.
Po kilku minutach wyczerpującego biegu Odd zatrzymał się, by zaczerpnąć tchu. Ostrożnie wyjrzałam zza mojego drzewa - kryjówki. Włosy lepiły mu się do czoła, spocił się. W końcu ruszył, tym razem szybkim marszem, by ochłonąć. Jak cień podążyłam za nim.
Chłopak wyszedł z lasu i poszedł drogą równoległą  do Pustelni. Chowałam się za każdym drzewem, co nie było łatwe, przecież musiałam jeszcze obserwować Włocha! Wreszcie zza zakrętu zaczęły wyłaniać się pojedyncze budynki. Odd szedł przez ciemne zaułki, raz po raz zmieniając kierunek. Poruszałam się za nim jak cień, zaintrygowana jego poczynaniami.
W końcu stanął przed wejściem do jakiejś szkoły. Na frontowej ścianie rozwieszone były różne największe osiągnięcia uczniów i plakietki dowodzące prestiżu placówki. Tylko co Odd robił w takim miejscu?
Po chwili wahania weszłam za nim do środka. Chłopak niepewnym krokiem podążył za tłumem ludzi wlewających się do innego pomieszczenia. A ja za nim.
Znaleźliśmy się w sali gimnastycznej. Jednak nie odbywały się tu żadne rozgrywki - w głębi pomieszczenia stała wielka scena. Napis na ścianie głosił - XXXI konkurs artystyczny (imienia kogoś tam) ROZSTRZYGNIĘTY!
Bez żadnego oporu usiadłam na jednym z krzeseł przeznaczonych dla "Rodziny" i poszukałam wzrokiem Odd'a. Chłopak podszedł do jakiejś grupki pod sceną, złożonej z dwóch dziewczyn, dwóch chłopaków i z jednego dorosłego. Dziewczyny - blondynka i brunetka - miały na sobie nienaganne sukienki, za to męska część drużyny garnitury. Zachowywali się tak, jakby dobrze znali Włocha. Podawali mu ręce, gratulując.
Chłopak usiadł w końcu w rzędzie dla "Artystów", obok tych "znajomych". Szczególną uwagę poświęcał blondynce. Co chwila rozmawiali i wybuchali śmiechem. Siedzieli tak blisko siebie...
W końcu, po długich przemówieniach i rozdaniu mniejszych nagród za jakieś dzieła, mężczyzna, jak widać dyrektor, zaprosił na scenę nikogo innego...
- A pierwszą nagrodę w naszym konkursie otrzymuje... Odd Della Robbia z gimnazjum Kadic!
Chłopak wstał i wyprostował się, pewnie czując na sobie wzrok zebranych, i dołączył do dyrektora.
- Oto dzieło naszego utalentowanego artysty...
Dwaj mężczyźni wnieśli na scenę obraz zakryty białą płachtą. Dyrektor uroczystym gestem odsłonił go, a mi ( i nie tylko!) Wyrwał się okrzyk zdumienia.
Bowiem praca przedstawiała bardzo dokładnie wszystkich Wojowników Lyoko w ich wirtualnych przebraniach. Nawet Williama ze znakiem X.A.N.Y. na czole i mnie, otoczonej zieloną poświatą. Za nami, w bezpiecznej odległości, stało po parze wszystkich sługusów X.A.N.Y. W ramce umieszczonej w lewym dolnym rogu obrazu ukazany był Jeremy siedzący przed superkomputerem ze słuchawkami na uszach.
To było niesamowite.
- Obraz nazywa się "Moi wirtualni przyjaciele" - odchrząknął Odd, przetaczając spojrzeniem po zgromadzonych.
I wtedy mnie zobaczył.

~~~~~~~~~~~~~~
Jak już pisałam wyżej, na chwilę zostawiłam X.A.N.Ę. w spokoju i zajęłam się "przyziemnymi" sprawami. Wojownicy Lyoko też muszą odpoczywać!
Pozdrawiam i życzę miłego dnia :D
Lav

piątek, 1 sierpnia 2014

#5 Ostatnie próby, cz.3 Skidbladnir

- Yumi, Aelita! Odd atakuje Wędrowca. Straciłem kontakt z Reiną. Zostawcie te pełzacze! - krzyknął rozgorączkowany Jeremy. Ulrich położył mu dłoń na ramieniu.
- Spoko, Belpois (Belpła, jakby ktoś się nie orientował xD). Dziewczyny sobie poradzą - powiedział brunet z przekonaniem i spojrzał na ekran superkomputera. Na mapie przeważały czerwone punkciki. Znacznik Odd'a zmienił kolor na bordowy dosłownie kilka minut temu. Strzałki Yumi i Aelity jako jedyne były zielone, za to w kącie pomieszczenia widniała jedna, żółta.
- Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie mam pojęcia, jak X.A.N.I.E. udało się opętać Odd'a. Żadna Wieża nie jest aktywowana, a przecież już w szkole Odd zachowywał się dość dziwnie...
- Myślisz, że ma to związek z Reiną? - odgadł Ulrich. Okularnik westchnął i wpisał kolejny  kod do konsoli. Odpowiedzią było jedynie okno z obracającym się, szkarłatnym wykrzyknikiem.
- Ja nie mogę! - głowa Jeremiego bezwładnie opadła na klawiaturę.

"Stracił kontakt? Jak to: stracił kontakt?!" - myślałam, siedząc skulona pod ścianą. Dziewczyny zdawały się mnie nie zauważać. Zniszczyły ponad połowę pełzaczy, ale potworów przybywało. Za to Odd posyłał setki maleńkich strzałek w stronę pojazdu.
Chyba jako jedyna nie miałam ochoty walczyć. W głowie wciąż huczało mi od słów Dunbara. Chyba obawiam się, że chłopak ma rację. Może jestem taka jak on... może powinnam być po stronie X.A.N.Y.
Może powinnaś, ale nie jesteś - przypomniał mi dziwny głos. Odruchowo rozejrzałam się wokół. Wszyscy zajęci byli walką. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że te słowa mają źródło gdzieś w mojej głowie. Mam paranoję, przesłyszałam się, czy naprawdę umiem porozumiewać się telepatycznie?
Nie zastanawiaj się, tylko walcz! Potem będziesz płakać.
- No, dobra, kimkolwiek, czymkolwiek jesteś - powiedziałam na głos i wstałam. Przeciągnęłam się, nieco otępiała po długiej chwili trwania w zawieszeniu, i jednym skokiem znalazłam się za Odd'em. Uderzyłam go pięścią w plecy, posyłając prosto w stronę dziewczyn.
- Aelita! Yumi! Góra! - wrzasnęłam na całe gardło, wskazując im chłopaka.
Zaskoczone spojrzały we wskazanym kierunku. Widząc Włocha, Yumi przyłożyła palce do skroni, tworząc wokół siebie fioletową otoczkę. Blondyn zatrzymał się w powietrzu i zawisnął kilka metrów nad ziemią.
- Jeremy! Unieruchomiłyśmy Odd'a. Mamy go zdewirtualizować? - zawołała Japonka, trwając w stanie totalnego skupienia. Nie wytrzyma długo.
- Em... - mruknął Jeremy. - Musicie go, niestety, chwilę przytrzymać. Właśnie znalazłem taki program... Aha, do zakończenia wzmacniania tarcz Wędrowca pozostała minuta...
- Super - burknęłam i posłałam coś w stylu książkowego knock-bonga (źródło "Oksa Pollock") w stronę pierwszej linii nadchodzącej armii pełzaczy. Frontowy rząd został odrzucony do tyłu, przy okazji zgniatając dwa kolejne. Aelita wybiegła przed hordę potworów i obrzuciła je kilkunastoma Polami Energii. Wkrótce jednak opadła na ziemię, odrzucona przez laserowe pociski stworów.
- Aelita! Zostało ci tylko czterdzieści punktów!
- Spoko, Jeremy! - wydyszała i podniosła się, przygotowując kolejne pociski.
Kątem oka zauważyłam, że Yumi powoli opada z sił. Jej poświata bladła, dziewczyna chwiała się na nogach. Widać nie była przyzwyczajona do tak długiego wysiłku. Porzuciłam walkę i popędziłam do niej. W chwili, gdy Odd wylądował na ugiętych nogach, złapałam go za ramię.
- Reina, jeszcze nie! Nie skończyłem! - wrzasnął Jeremy.
- Daj mi się skupić...-odparłam cicho i zamknęłam oczy. Chłopak słabł, sycąc mnie swoją energią. W połączeniu z moją i z tą, którą odebrałam Williamowi, tworzyła bardzo silną mieszankę. Gdy blondynowi zostało około dziesięciu procent mocy i tyle samo punktów życia, zmieniłam taktykę i wysłałam mu polecenie.
- Za chwilę zniszczysz wszystkie pełzacze, a potem będziesz stał spokojnie, aż któraś z nas cię nie zdewirtualizuje, dobra? - powiedziałam i cofnęłam dłoń. Chłopak jakby wybudził się z letargu i natychmiast podbiegł do armii potworów. Zaczął strzelać.
- Wow, jak to zrobiłaś? - zapytała Yumi, która przez te czas już doszła do siebie.
Wzruszyłam ramionami.
- Jeśli odbiorę wystarczająco dużo energii, mogę manipulować opadłym z sił ciałem. To wszystko.
Japonka kiwnęła głową z podziwem. Po chwili dołączyła do nas Aelita.
- Wzmocnienie tarcz za trzy...dwie...jedną... już! - odezwał się okularnik.
Po naszym Wędrowcu przeszły maleńkie, błękitne błyskawice, emanując delikatną poświatą i stanowiąc źródło światła wypełniającego doki. Jedynym dźwiękiem, który słyszałam, był cichy syk pojazdu. Starałyśmy się oddychać jak najciszej (ha, żart, w wirtualnym świecie się nie oddycha, bo nie ma tlenu*). Gdy świetlne przedstawienie dobiegło końca, obejrzałam się na Odd'a. Chłopak stał, patrząc na nas pozbawionym uczuć, pustym wzrokiem.
- Dobra, możecie zdewirtualizować Odd'a. Skończyłem.
- Czyń honory, Rei - uśmiechnęła się Yumi i zachęciła mnie gestem.
Podeszłam do chłopaka i ponownie położyłam mu dłoń na ramieniu, tym razem zabierając całą jego energię w mniej więcej dwie sekundy. Opuściłam dłoń, czując, jak chłopak rozpada się na maleńkie kawałeczki. Zdążyłam wyszeptać:
- Jesteś wolny.
...i Odd zniknął.

Następnego dnia Wojownicy Lyoko pokazali mi Pustelnię. Salon - chociaż zdewastowany - zachował ślady dawnej świetności. Farba odpadała płatami z kremowych** ścian, w oknach straszyły dziury. Większość mebli była poprzewracana, nie licząc kilku regałów w głębi pomieszczenia, oraz kanap i foteli, ustawionych w półkolu przez przyjaciół. Jeremy i Aelita zajęli dwa czerwone "trony" pod oknem, Ulrich i Yumi siedzieli blisko siebie na miejscami dziurawej, niebieskiej kanapie. Założę się, że nawet nie zwrócili na to uwagi. Ja siedziałam na poduszce, naprzeciwko Odd'a. Córka Hoppera nagle wstała i podeszła do regału z książkami. Jeremy odetchnął.
- Musimy wybrać ostateczną nazwę dla Wędrowca. Jakieś propozycje?
- Każda dobra, byle nie Sissi - zastrzegł Ulrich patrząc wprost na Odd'a. Zdusiłam chichot.
- No co? - zmarszczył brwi i wzruszył ramionami. - O co wam chodzi?
- Odd, ty na serio nic nie pamiętasz? - spytała Yumi z niedowierzaniem.
- A...co mam pamiętać?... - powiedział ostrożnie.
- Wyznałeś nam, jak bardzo przepadasz za Sissi i postanowiłeś tak właśnie nazwać nasz statek - nie wytrzymałam. Odd wytrzeszczył oczy.
- Na...naprawdę?!
- Mhm! - Aelita uśmiechnęła się i usiadła na swoim fotelu. Pod pachą taszczyła grubą książkę z hełmem wikingów na okładce.
- Aelita, co to za cegła? - zapytał Ulrich.
- To książka o legendach wikingów - odparła. - Tata czytał mi ją, gdy... sami wiecie, kiedy.
- A co to się ma do naszego pojazdu?
- W jednej z opowieści występował taki... jakby niezniszczalny statek. W czasie żeglugi napotykał się tylko i wyłącznie na pomyślne wiatry...
- O, nieźle! - uśmiechnął się Jeremy. - A jak się nazywał?
- Skidbladnir.
- Skibda...co? - powiedział Odd z głupią miną.
- Skidbladnir, Odd - odparł Jeremy.
- Skid, skróćmy do Skid - powiedział szybko i oznajmił. - Hej, nie chcę was poganiać, ale już pora obiadowa, i...
Po czym wstał i poszedł do wyjścia.
- Idziecie, czy nie?! - krzyknął przy drzwiach.
Pokręciłam głową z uśmiechem. Podążyliśmy za nim.

~~~~~~
*Nie wiem, co mnie napadło xD
** Nie mam pojęcia, jaki kolor miały naprawdę (nie zwróciłam na to uwagi), więc tutaj są kremowe :D

Witajcie w ostatniej części nędznej podróbki odcinka "Skidbladnir" (wiem, bardzo mało podobieństw). Dodam, że mam już napisane trzy następne notki, których jeszcze nie dodam xD Mojego drugiego bloga chyba nikt już nie czyta... No, trudno. Pisać i tak będę. No to pozdrawiam i miłego dnia :D
Lav ^^

niedziela, 27 lipca 2014

#5 Ostatnie próby cz.2 "Rozważ moją propozycję..."

William tylko na to czekał. Uniósł ogromny miecz, i...
Wachlarz Yumi uderzył go w ramię, sekundę później tasak był już w moim posiadaniu. Nim zareagował, zamachnęłam się z całej siły i dosłownie posłałam go na przeciwległą ścianę. Mocniej ścisnęłam rękojeść, wiedząc, jaką siłą dysponuje przeciwnik i w jaki sposób może odebrać swoją własność.  Nieoczekiwanie broń zmieniła kolor na liliowy, upodobniając się barwą do mojego ubioru. Stała się lżejsza i łatwiejsza w obsłudze.
- Świetnie! - powiedziałam na głos. William wstał i spojrzał na mnie z niedowierzaniem. Wyciągnął rękę, chcąc odzyskać swój miecz, ale gdy jego czarny dym zetknął się z fioletowym ostrzem, chłopak jęknął żałośnie, jakby kontakt z moją mocą pozbawiał go energii. Ciekawe...
Kolejna Laserowa Strzała brutalnie wyrwała mnie z zamyślenia, omal nie wypuściłam z rąk cennego ostrza. Prędko odzyskałam kontakt z rzeczywistością i oceniłam sytuację - Yumi i Aelita walczyły z dziwnymi, pełzającymi stworzeniami, a Ulrich atakował Della Robbię. Odd celował we mnie. William zaś powoli wstawał. Podbiegłam do czarnowłosego.
Uderzyłam go płazem miecza w głowę, wywołując kolejny jęk. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, co muszę zrobić.
Zabić go.
Mimowolnie wzdrygnęłam się na samą myśl o tym. Ciarki przeszły mi po plecach i przez parę ciągnących się niemiłosiernie sekund stałam jak sparaliżowana, trzymając miecz oburącz. "To tylko wirtualny świat" - zganiłam się w myślach. "Nic mu nie będzie."
Po czym przeszłam do ataku.

Odd uśmiechnął się pod nosem na widok Reiny zadającej ostateczny cios. W ułamku sekundy dziewczyna bezwładnie opuściła ręce i wypuściła broń z drżących dłoni, powstrzymując się od wykonania ataku. Blondyn spodziewał się tego. X.A.N.A. znał Reinę na wylot, chociaż ona od samego początku się go wyrzekła, dla jakiś dzieciaków! Wirus wiedział, że to tylko kwestia czasu, nim Duch wybierze jego stronę. Podobno istnieje coś takiego, jak Przeznaczenie...
Nieoczekiwanie za Della Robbią stanął Ulrich w stroju samuraja i płynnym ruchem wbił obie szable w jego plecy, aż po samą rękojeść. Jednak Odd nie zdewirtualizował się... Z paskudnym uśmieszkiem odwrócił się i posłał w kierunku przyjaciela jedną ze swoich strzałek. Zdezorientowany Niemiec nie mógł się obronić.

- Dziewczyny! - z oddali dobiegł ich głos Jeremiego. - Odd wyeliminował Ulricha! Co się dzieje?!
- Jak to: co? - prychnęła Japonka załatwiając kolejnego Pełzacza, których pełno było w dokach. - Nasz przyjaciel jest pod kontrolą X.A.N.A'y!
- OK, piszę program - odezwał się okularnik po chwili zamyślenia.
- A co z Wędrowcem? Ile jeszcze zostało?
- Kilka minut, wytrzymajcie!

Odd w kilka sekund dopadł Reiny i odepchnął ją od Williama, przy okazji podnosząc miecz i podając go sojusznikowi. Broń odzyskała swój dawny kolor, wracając do prawowitego właściciela. Czarnowłosy podniósł się i stanął obok Włocha. Pół-Hiszpanka stanęła przed dwoma przeciwnikami, bez szans na obronę.
- Ty zabierz się za statek, ja zajmę się nią - mruknął William i szturchnął towarzysza. Odd zwinnie wskoczył na podpory Wędrowca i posłał w jego stronę kilkanaście Laserowych Strzał.
- Nie kończą się, czy jak? - powiedział okularnik pochylony przed ekranem komputera, zdziwiony ilością strzałek Odd'a. Zwykle ładował ich po dziesięć, ale może X.A.N.A. wzmacniał jego zapasy? Palce Einsteina poruszały się w niezwykle szybkim tempie, tworząc ciągi cyfr i kodów. Do końca wzmacniania tarcz ochronnych pozostało niecałe pięć minut.

William podszedł do sparaliżowanej strachem dziewczyny i uśmiechnął się przebiegle.
- To jak, Reina? Przyjmujesz okazję?
- Nigdy w życiu - odparła przez zaciśnięte zęby i zmusiła się do spojrzenia chłopakowi w oczy.
- X.A.N.A. nie będzie długo czekał...
- Nie musi. Nie zgadzam się.
Czarnowłosy uniósł brew.
- Nie wiesz, co tracisz, Reina. Jesteś silniejsza, niż myślisz... Razem moglibyśmy podbić świat! Przestaliby uważać cię za zjawę. Drzemie w tobie wielki  potencjał...
Reina zacisnęła pięści.
- Nie pójdę na to, X.A.N.A.
Chłopak zaśmiał się ponuro.
- Dalej sądzisz, że jestem opętany przez naszego pana? - parsknął.
- X.A.N.A. nie jest moim panem...
- Jeszcze nie - zaznaczył i podrzucił miecz w dłoni. William spojrzał dziewczynie w oczy. - Ja wybrałem już swoją stronę. Wiesz, ile otwiera to przed tobą możliwości? Poniekąd jesteśmy tacy sami...
- Nigdy...nie pójdę w twoje ślady...- wycedziła. - Nie mogę zawieść moich przyjaciół. Nie zdradzę ich, jak ty!
William miał jednak asa w rękawie.
- Widzisz twoich "przyjaciół"? - powiedział, dosłownie wypluwając ostatnie słowo. - NIC dla nich nie znaczysz. Trzymają cię, żebyś nie puściła pary, bo trzymają to wszystko w tajemnicy. Chcą być bohaterami, chociaż kiepsko im to wychodzi, skoro ciągnie to się już kilka lat...
- Mylisz się - wyszeptała.
- Jak długo ich znasz? - zaatakował. Widać, że bawiła go ta rozmowa. - Lub inaczej: od jak dawna domyślasz się o ich powiązaniach z Lyoko? Nic nie wiedziałaś - powiedział z satysfakcją, widząc jej minę. - Więc skąd możesz mieć pewność, że oni...
- DOŚĆ! - wrzasnęła i rzuciła się na niego. Popchnęła go na ścianę i chwyciła za ramiona, uaktywniając swoją moc. Odbierając mu energię, czuła się bardzo dziwnie. Jakby cierpienia drugiego człowieka sprawiały jej przyjemność. Karmiła się jego bólem. Odskoczyła od chłopaka, zdając sobie sprawę z tego odkrycia i spojrzała na niego z niedowierzaniem.
- Rozważ moją propozycję... - powiedział, a potem zniknął w czarnej mgle...
Reina oparła się o wirtualną ścianę pomieszczenia i bezsilnie osunęła się na ziemię. Miała mętlik w głowie, czuła, że jej sumienie nie jest czyste. Powinna powiedzieć reszcie, kim jest. Ale przecież wtedy na pewno wykluczą ją z grupy...

~~~~~~~~~~~~~~~~~
Pff... widać piąty rozdział będzie się składał z wielu części, bo jak widać w dwóch się nie wyrobiłam...
Pozdrawiaam

piątek, 25 lipca 2014

#5 Ostatnie próby cz.1 "On nigdy się tak nie zachowywał..."

Właśnie usiadłam przy stoliku moich nowych znajomych, i... czuję się bardzo dziwnie. Jeszcze niedawno wodziłam oczami w poszukiwaniu wolnego miejsca, a teraz... jestem tu, jakby nigdy nic, i powoli wsuwam śniadanie, przy nowych znajomych.
Brakuje tylko jednego członka załogi - Odd'a.
- Zaspał - skomentował Ulrich kilka minut temu.
- Na śniadanie? - zapytała Yumi z niedowierzaniem i po swojemu zmarszczyła brwi. Niemiec tylko wzruszył ramionami i spojrzał na mnie znacząco.
- Dotychczas nigdy mu się to nie zdarzało.

Z zamyślenia wyrwał mnie głos Włocha. Odd z hukiem położył tacę na blacie i potoczył spojrzeniem po całym stoliku. Przyglądaliśmy się mu w milczeniu, z obawą i ciekawością zarazem. Jego wzrok na dłużej zatrzymał się na mnie. Chłopak miał potworne cienie pod oczami, jakby w ogóle nie spał tej nocy.
- Ona siada z nami? - zapytał, a w jego głosie słychać było wrogość i zmęczenie.
- Tak. Jakiś problem? - Yumi zerknęła na niego ze zdziwieniem.
- To nowicjuszka, nie powinna siedzieć...
- Odd! - zganiła go Aelita. Włoch prychnął i przewrócił oczami, siadając na drugim końcu stołu, obok Ulricha. Dziewczyny wymieniły zdziwione spojrzenia.
- On nigdy się tak nie zachowywał... - mruknęła Japonka z niepokojem.
- Jest chory, czy jak? - różowo-włosa zmarszczyła brwi i przyjrzała się chłopakowi. Oprócz cieni pod oczami zobaczyliśmy inne oznaki zmęczenia - jego wzrok był zamglony, jakby nieobecny. W dodatku wziął tylko jedną porcję, co kontrastowało z jego opinią żarłoka. Jadł powoli, jakby od niechcenia.
- Zakochał się, czy co? - zażartował Ulrich. Przyjaciel spojrzał na niego z wyrzutem.
- Nic mi nie jest, jasne?! - warknął. - Jak chcecie, to zastanawiajcie się dalej - proszę bardzo! Ja się żegnam. Nara!
- Odd! - krzyknęli przyjaciele zgodnym chórem. Chłopak odwrócił się i obdarzył ich długim, pustym spojrzeniem.
- Albo ona - tu wreszcie zerknął na mnie. - Albo ja.
Po czym wyszedł ze stołówki, zostawiając prawie pełną tacę na stole.
- To się porobiło...- skomentował Ulrich. Spuściłam głowę.
- Nie martw się - Aelita posłała mi pocieszający uśmiech. - On nie potrafi długo się gniewać.
Jeremy pokręcił głową i westchnął.
- Obrażony, czy nie, dzisiaj mamy misję. Skończyłem ostatnie testy nad naszym pojazdem do żeglugi po Morzu Cyfrowym. Musicie strzec go, gdy będę ulepszał tarcze ochronne. Po lekcjach prędko do fabryki!

Jakby na złość słowom Aelity, Odd przez cały ranek nie zamienił ze mną ani jednego słowa. Podczas przerw siedział samotnie na ławce, ignorując nawet resztę paczki. Chyba jedynym zdaniem, które wypowiedział w trakcie lekcji, było uparte "Ona, albo ja". Nie tylko mnie nie było to na rękę.  Co ja mu takiego zrobiłam?!
Obserwowaliśmy Jeremiego, który spokojnym krokiem podszedł do Włocha. Dokładnie słyszałam, jak mówił:
- Odd, nie wiem, co dzieje się między tobą, a Reiną i w ogóle mnie to nie interesuje, ale... mógłbyś na chwilę zakopać topór wojenny? Mamy misję, jakbyś nie wiedział...
Włoch po prostu wstał i powolnym krokiem dołączył do nas.
- No to do fabryki! - Aelita uśmiechnęła się delikatnie i zgodnie weszliśmy do kanałów.
Wydawało mi się, że Odd nie jest sobą. Sądząc po tym, co zobaczyłam przed chwilą na jego czole...chyba mam halucynacje. To pewnie z nadmiaru wrażeń...


- Przed jazdą próbną muszę wzmocnić jej...jego tarcze ochronne, więc musicie chronić go przez czas ich ładowania. X.A.N.A. z pewnością nie porzuci okazji zniszczenia jej...go...
- Jeremy, może nadamy mu lub jej jakieś imię? - podsunął Ulrich. Siedzieliśmy w pomieszczeniu z superkomputerem, na podłodze. Jedynie Einstein umościł się w fotelu.
- Niezły pomysł! - okularnik uśmiechnął się. - Jakieś propozycje?
- Może...- Odd odchrząknął. - Sissi?
Spojrzeliśmy na niego z prawdziwym zdziwieniem.
- Odd - zaczęła Aelita. - Czy ty się...dobrze czujesz?
Odpowiedział jej zmęczony wzrok chłopaka, który nadal jawnie mnie ignorował.
- A może, no nie wiem...na razie niech będzie na przykład... Wędrowiec?- starałam się uratować sytuację.
- Jestem za - westchnął Jeremy. Pozostali zawtórowali mu. - A ty, Odd?
Włoch wzruszył ramionami i wbił wzrok w ziemię. Zeszliśmy do skanerów.
- Wirtualizacja!

Widząc Odd'a w Lyoko nie mogłam zdusić chichotu. Fioletowy kot z blond włosami postawionymi na żel! Ja nie mogę...
Yumi spojrzała na mnie ze zrozumieniem, ale uciszyła mnie:
- Nie śmiej się, Rei...Jest już wystarczająco obrażony...
Ale Odd wydawał się mnie nie zauważać. Naprawdę mogłabym uwierzyć, że nie istnieję, no, gdybym... co ja gadam?! Nastrój widać mi się udziela...
Tym razem zmaterializowaliśmy się w jakiejś przestronnej, granatowej kopule. Po chwili w ścianie pojawiło się przejście. Zgodnie pobiegliśmy w jego kierunku.
Dostaliśmy się do kolejnego pomieszczenia, utrzymanego w chłodnych, niebieskich odcieniach. Wokół rozsiane były prostopadłościenne bryły różnej wielkości, rozmieszczone zarówno na podłożu, ścianach, jak i pod sufitem. Tuż przed nami wznosiła się ogromna, czarna bariera, przypominająca ścianę.
- Uruchamiam windę! - krzyknął Jeremy. Usłyszeliśmy szum, a kilka sekund później przed nami pojawiła się mała platforma. Weszliśmy na nią i zjechaliśmy do doków.

Wędrowiec robił naprawdę wspaniałe wrażenie. Pojazd składał się z kopuły kapitana i rozmieszczonych niżej czterech kapsuł. Był ogromny, jasnoniebieski.
- Wspaniały - wymamrotałam.

- Jeremy, ile jeszcze ci zostało? - odezwał się Wiecznie Milczący Odd. Zdziwieni jego głosem spojrzeliśmy na niego. Przez chwilę wydawało mi się, że w jego oczach zalśniły znane mi symbole...
- X.A.N.A. - wymamrotałam, patrząc chłopakowi prosto w oczy. Odd uśmiechnął się przebiegle, a dosłownie po chwili ponownie udał zmęczonego. Trzeba powiadomić resztę, nim...
William pojawił się jakby znikąd i z tym swoim okropnym grymasem zeskoczył z Wędrowca. Ostrożnie wycofałam się i "włączyłam" niewidzialność. Podeszłam do stojącej najbliżej Aelity i wyszeptałam:
- Odd to X.A.N.A. Widziałam.
Dziewczyna po prostu skinęła głową.
- Ja też. Idź po Williama.
- Jasne.
Ostrożnie podbiegłam do czarnowłosego, przezornie stając kilka dobrych metrów od niego. William rozejrzał się niespokojnie, jakby kogoś (czytaj: mnie) szukał. Napiął mięśnie i zamachnął się swoim mieczem. Dobrze, że stałam nieco dalej, nawet mnie nie drasnął. Obrócił się wokół własnej osi - widząc, że nikogo obok niego nie ma, warknął i podbiegł do reszty. A ja za nim.
Yumi wyciągnęła swoje wachlarze, Ulrich przyglądał mu się w milczeniu z szablami w dłoniach, a Aelita wytworzyła dwa Pola Energii i cofnęła się o krok. Jedynie Odd nie reagował. Stał, jak ten słup soli, i mierzył Williama zadowolonym wzrokiem.
- Odd, może ty zabawisz naszego kolegę? - zapytała Yumi, patrząc na chłopaka kątem oka. Chciałam  na chwilę stać się widoczna, zdemaskować broń X.A.N.Y...ale wirus tylko na to czekał. Mogę tylko mieć nadzieję, że zarówno Japonka, jak i Niemiec wiedzą już o przykrywce wroga.
- Jasne...- mruknął Odd, wyrwany z letargu. - Pewnie. Zaraz go załatwię.
Wyciągnął rękę przed siebie, położył drugą, przypominającą fioletową łapę, dłoń, na wyrzutni strzałek, wycelował...i posłał kilka pocisków w stronę Williama. Jednak nawet nie drasnął chłopaka. To ja byłam celem.
Nie zdążyłam wykonać uniku, jedna z laserowych strzał trafiła mnie w ramię, druga w kolano. Upadłam, moja osłona zniknęła. Stałam się widzialna zarówno dla sojuszników, jak i dla wrogów...

~~~~~~~~~~~~~
Ta daam...
Tsa, oto część pierwsza części piątej (a jak się powiedzie to jeszcze serii pierwszej).  Zdjęcia zaciągnięte...skądś tam, z Kodu Lyoko.  
PS. Kolejny post już praktycznie jest (pisałam z wyprzedzeniem...pierwszy raz xD), ale jeszcze go nie dodam. 
Pozdrawiam!