sobota, 27 września 2014

#9 Zawody cz.1

Gdy się obudziłam, Yumi już nie było. Nadal śpiąca spojrzałam na budzik, pewna, że jestem już grubo spóźniona i lekcje już dawno się zaczęły. Ale nie! Była dopiero siódma, a przecież Delmas sam mówił nam wczoraj, że pierwsza lekcja - wuef - zostaje odwołana, bo dzisiaj jest...
- No tak! - zerwałam się z łóżka. Międzyszkolne zawody w piłce nożnej. Pewnie dlatego Yumi tak wcześnie wstała. Nie przyszłoby jej nawet do głowy, żeby nie przyjść, przecież Ulrich i Odd także biorą udział.
Pospiesznie ubrałam się w pierwsze lepsze ciuchy z szafy, i zbiegłam do stołówki.
Przy naszym stoliku zebrali się chyba wszyscy. Wzięłam tacę i, walcząc z pokusą wybrania innego stolika, przepchnęłam się do przyjaciół.
- Hej, Reina! - powiedział Odd, jednocześnie przeżuwając rogalika. Skrzywiłam się.
- Siema, Odd. Może trochę kulturalniej?
- Siema, Reina - oznajmił, gdy już przełknął swoje śniadanie.
- Hej! Coś długo spałaś - uśmiechnęła się Yumi.
- Za to ty nieźle mnie nastraszyłaś - odgryzłam się. - Myślałam, że już zaczęły się lekcje.
- Coś ty! - zaśmiał się Odd. - Yumi po prostu nie chciała przepuścić okazji, by kibicować najprzystojniejszym chłopakom w szkole! I, między nami - pochylił się nad swoją tacą. - Od tego zdarzenia z "pułapką uczuć" nie sądzę, żeby...
- Odd! - krzyknęli chórem Yumi i Ulrich, który właśnie dołączył do naszego zatłoczonego stolika. Oboje spiekli raka, wiadomo, dlaczego.
- Czemu tu jest tyle ludzi? - Niemiec zmienił temat, a Odd mrugnął do mnie porozumiewawczo.
- Połowa to moi karmiciele - wyznał z uśmiechem i pogłaskał się po brzuchu. - Sportowiec musi dużo jeść!
Do stolika podeszła Sissi, obrzucając nas drwiącym spojrzeniem.
- Hej, Ulrich! - zawołała, przeciągając sylaby - Wiesz, będę cheerleaderką na twoim meczu!
- Tak, dopóki nie spadniesz z ławki - odburknął, a Yumi zachichotała.
- A ty co, chuda wrono?! - krzyknęła urażona Sissi. -  Ulrich jest tylko...
- Twój, wiemy, wiemy - odparłam znudzonym tonem. Delmas spojrzała na mnie z pogardą.
- Uważaj, co mówisz, bo cię jeszcze zobaczą...
- Duchu - dokończył Odd. - Elizabeth, twoje pieski czekają na drugim końcu stołówki, więc lepiej je wyprowadź, bo inaczej będziemy mieli tu śmierdzącą kałużę poniżenia...
Sissi westchnęła i odeszła od stolika.
- Hej, a gdzie jest nasza para Einstein'ów? - zmieniłam temat.
- Szkoda gadać, całą noc rozszyfrowywali te współrzędne. Teraz pewnie smacznie śpią - zaśmiał się Ulrich.
- Biedni ludzie, bez śniadania - spojrzałam znacząco na Odd'a.
- No co?! - zapytał oburzonym tonem.
- O której macie mecz? - przerwałam mu.
Yumi zerknęła na zegarek wiszący nad drzwiami do stołówki.
- Za jakąś godzinę mają zbiórkę.
- Oby tylko X.A.N.A. dał wam spokój. Jest coraz trudniej.
- Oby - westchnął Ulrich. Wiedzieliśmy, że jego rodzice będą na zawodach, a chłopak nie chciał ich zawieść. To byłby przełom w stosunkach między nim, a jego ojcem. Nigdy nie poznałam "starego", ale całą biografię Ulricha znam od mojej współlokatorki, więc wiem tyle, co ona.
Spotkaliśmy się około godzinę później na szkolnym boisku. Odd i Ulrich, przebrani już w sportowe stroje, czekali na Jima, który przygotowywał rozgrzewkę dla sportowców.
- Stresujecie się? - zapytałam, patrząc im w oczy.
- Nie!
-Może trochę.
Włoch był zupełnie wyluzowany. Stał prosto, ręce luźno wzdłuż tułowia, wyglądał tak, jakby zaraz miał się roześmiać. Był podekscytowany zawodami, zupełnie jak dziecko. Nikt by nie przypuszczał, że jest artystą i umawia się z wytapetowaną laską, przy której po prostu kamienieje. Za to Ulrich garbił się, nie patrzył nam w oczy i cały czas robił coś z rękami - a to je krzyżował, a to je splatał... Był przerażony.
- Powodzenia - powiedziałam po prostu, uśmiechając się. Kilkadziesiąt metrów od nas, zza drzew wyłoniła się ogromna sylwetka Jima. Powoli zaczynali zbiegać się pozostali chłopcy. Yumi pospiesznie uściskała Ulricha, wywołując chichot Odd'a. Włoch spojrzał na mnie i mrugnął.
- Tylko nie zgłodniej podczas meczu! - zaśmiałam się. - Ludzie przychodzą tu oglądać grę, a nie biegającą Rosę!
- Co samo w sobie byłoby niezłą atrakcją - uśmiechnął się. Niespodziewanie podszedł do mnie i położył mi dłoń na ramieniu.
- Duch, czy nie duch, ciebie bardziej chciałbym zobaczyć na trybunach, niż sto Ash i innych super dziewczyn razem wziętych.
Po czym odszedł wraz z innymi chłopakami, pozostawiając mnie w całkowitym osłupieniu.
Tymczasem w pokoju Jeremiego dwoje nastolatków zasnęło przed ekranem komputera.
Dziewczyna nagle poderwała się i zamrugała oczami. Chwilę zajęło, nim przypomniała sobie, gdzie jest.
- Jeremy! - Aelita potrząsnęła przyjacielem. - Jest już rano!
- C-co? - chłopak powoli podniósł głowę z nad klawiatury i poprawił okulary. - Hej, Aelita!
- Mamy szczęście, że dziś są zawody - burknęła różowo-włosa i nagle zdała sobie sprawę z ważnego dla jej przyjaciół dnia.  - Hej, dziś są zawody! Pójdę do siebie się przebrać, spotkajmy się w stołówce...
Przerwało jej szybkie pikanie laptopa okularnika.
Aelita westchnęła.
- Biedny Ulrich - wyszeptała i pognała na dół, a za nią Jeremy.
- Odd, Ulrich, Yumi! - krzyknęła różowo-włosa, wybiegając z budynku internatu. Cztery twarze zwróciły się w jej stronę. Aelita skarciła się w duchu - Reiny oczywiście nie zauważyła. Jak to możliwe, że jedna z najbardziej wygadanych, a zarazem tajemniczych osób, które zna, potrafi być aż tak niewidoczna w tłumie? Dziewczyna puściła się biegiem w stronę przyjaciół, nie zważając na karcące spojrzenia nauczyciela.
- Hej, X.A.N.A. aktywował Wieżę. Musimy... - nie dokończyła.
- Nigdzie nie idę - przerwał jej Ulrich stanowczo, odwracając się plecami do Aelity i na powrót pogrążając się w rozgrzewce. Odd uśmiechnął się lekko.
- Też chętnie bym odpadł, ale... robota czeka. Juhu, to my! Ulrich, a może się poszczęści, i...
Niemiec nie odpowiedział. Dalej ćwiczył, nie zważając na przyjaciół. Yumi westchnęła głośno.
- Ulrich, X.A.N.A. jest ważniejszy, niż mecz. Wiem, że wiele sobie po tym obiecujesz, ale jesteś naprawdę dobry w Lyoko i musisz nam pomóc!
- Daj spokój, niech kopie tę piłkę. Do rozumu takiemu nie przemówisz - powiedziałam cierpko, wbijając wzrok w plecy chłopaka. Niemiec odwrócił się i zmarszczył brwi.
- Zostawcie mnie w spokoju - mruknął, a w jego głosie dominował smutek. Ulrich już wybrał.
- Nie popełniaj dwa razy tego samego błędu - odszepnęła Japonka i jako pierwsza skierowała swoje kroki w stronę fabryki. W milczeniu podążyliśmy za nią.
- Odd, a ty gdzie?! - Jim przysłuchiwał się naszej rozmowie, ale, doskonale zdając sobie sprawę z naszych "wypadów" i uznając je za dziwactwa, których nie mógł zrozumieć, do teraz nic nie mówił.
- Eeech... wiesz, Jim... nie mogę dzisiaj grać. Bo wiesz...
- Odd ma dzisiaj inne zawody, ale i on, i Ulrich - powiedziałam z naciskiem. - o nich zapomnieli. Więc nie może grać - wzruszyłam ramionami. Jim burknął coś pod nosem, ale nie oponował.  Ulrich rzucił mi ostatnie spojrzenie.  Zrozum...
Odwróciłam się na pięcie i podbiegłam do Yumi. 
- Dwa razy? - spytałam. - Czyli to już się wydarzyło?
- Ta - odpowiedział Odd za Japonkę. - Gdy pół szkoły prawie wyleciało na orbitę.
Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na drzewa wyznaczające granicę parku. Co ten XANA wymyśli? ...

środa, 24 września 2014

#9 Zawody cz.2

(...)Co ten XANA wymyśli?...
Od dłuższego czasu podążałam za Yumi. Nietrudno było zgadnąć, o czym myśli. Jeśli by wierzyć zegarkowi Jeremiego, mecz już się rozpoczął. Droga do fabryki nigdy mi się tak nie dłużyła. Trudno uwierzyć, że to za sprawą Ulricha i jego przeklętego uporu cała grupa milczy i kroczy w kierunku fabryki jak na ścięcie. Tylko Odd wygląda na radosnego... ale to przecież Odd.
- Jak myślisz...
- ...co jest jego celem? Nie mam pojęcia, ale mam nadzieję, że Ulrich wyjdzie z tego cało.
Odwróciłam się i zrównałam krok z Jeremiem i Aelitą. Przyjaciele wymieniali uwagi szeptem, ale słyszałam ich rozmowę bardzo wyraźnie.
- Powiedzcie mi coś o poprzednich zawodach - poprosiłam, gdy wreszcie zauważyli moją obecność.
Zielonooka odetchnęła głęboko, a okularnik przymrużył oczy, jakby się nad czymś zastanawiał.
- Nie pamiętacie?! - moje zdziwienie nie miało granic. Jeremy spojrzał na mnie przepraszająco.
- Wybacz, Reina - oznajmił. - To wydarzyło się dawno temu...
- A właściwie się nie wydarzyło - dokończyła Aelita.
Zmarszczyłam brwi.
- Przecież powroty do przeszłości na nas nie działają - naprawdę zdziwiłam się, słysząc niepokój w swoim głosie.
Jeremy przygotował się do długiego wywodu.
- Masz rację, ale... - zawahał się. - Niedawno odkryliśmy, że nie pamiętamy wydarzeń sprzed roku... znaczy się, tych pierwszych, przed powrotem do przeszłości. Jak przez mgłę przypominam sobie sprowadzenie Williama, a co dopiero pierwsze dni Aelity na Ziemi...
- Martwimy się, że XANA maczał w tym palce. Nigdy tak się nie działo... - różowo-włosa wbiła wzrok w ziemię.  - Ale to niemożliwe. Nikt nie ma dostępu do naszej pamięci! A tym bardziej XANA.
- Chyba, że... - głos Jeremiego zadrżał. - XANA przechwycił wasze  cyfrowe dane, gdy walczyliście w Lyoko.
- Coś jak niewidzialna Scyfozoa? - upewniłam się.
- Tak.
Aelita przystanęła.
- Ale ty nie byłeś w Lyoko! - wykrzyknęła. Yumi drgnęła, a Odd przystanął i obejrzał się na nas.
- O czym szepczecie?
- Martwimy się, że XANA namieszał coś w naszej pamięci - wyjaśniłam spokojnie. Włoch zmarszczył brwi i uśmiech znikł z jego twarzy.
- I do czego doszliście?
- Jeremy był w Lyoko.
Aelita spojrzała na przyjaciela z dezaprobatą.
- Dlaczego nam nie powiedziałeś?! Jeremy!
Okularnik prychnął.
- Co... nie mogę?! - wykrzyknął. - Ty też nie powiedziałaś mi, że wyjeżdżasz!
Gdzieś w oddali wrona zerwała się z gałęzi z głośnym krakaniem. Oprócz trzepotu jej skrzydeł - wokół żadnego dźwięku.  Patrzyliśmy na Aelitę w milczeniu.
- Aelita... to prawda? - odezwała się Japonka, przerywając nieznośną ciszę.
- Podpisała kontrakt z tym nowym zespołem, jak oni mieli...?, Zielone Kukułki? - odpowiedział zamiast niej Jeremy.
- Zielony Feniks, Jeremy.
Spokój w głosie różowo-włosej budził niepokój.  Dziewczyna patrzyła przed siebie, jakby pogrążona w myślach.
Aelita wyjeżdża? Przecież... co będzie z Lyoko? Z naszą drużyną?! XANA jest coraz silniejszy, jakieś dzieciaki utknęły gdzieś pod sektorami, a ona...
- Zresztą... to i tak bez znaczenia - powiedziała smutnym głosem.  - I tak nigdzie się nie wybieram. Nie mogę... - westchnęła. Po chwili zwróciła się do Jeremiego. - Jak się dowiedziałeś?
Okularnik zaczerwienił się.
- Twoja poczta...
Aelita przygryzła wargi, ale nie odpowiedziała.  W ciszy doszliśmy do fabryki.
- Transfer... Skan... Wirtualizacja...! - wyrecytował Jeremy. - Wieża na pustyni. Zachód. To będzie jakoś 500 metrów przed wami. Na razie czysto.
- Co tak smętnie? - Yumi wrócił jako - taki humor. Może Ulrich zmieni zdanie...
Jeremy odpowiedział wymownym milczeniem.
- Te, Einsteinie! Może ty też zaczniesz chodzić do Lyoko? Przecież...
- Odd, cicho bądź.  Reina, mam dla ciebie misję.  Odnajdź Williama, ale nie walcz z nim.  Musimy pogadać,  we troje. Lub we czworo, ale Aelita ma już coś do roboty.
- Okej - rzuciłam po prostu i podbiegłam do krawędzi sektora.  Gdzieś w dole błyskało Morze Cyfrowe. Usiadłam,  zwieszając nogi i wpatrzyłam się w taflę. Jesteś tam?
Jestem.
Niewyraźny kształt wystrzelił z Cyfrówki i zmaterializował się tuż za mną.
- William? Musimy pogadać.
Głos Jeremiego rozniósł się echem po sektorze.
- Jeremy! - William wyszczerzył zęby w uśmiechu.  - Jak miło znów cię słyszeć!
Na boisku Kadic zapanował chaos. Dinozauro-podobna istota potężnym ogonem burzyła budynki i raniła ludzi wokół. 
Ulrich stał przed wrakiem bramki, odrzuconej przez stwora, stopą podtrzymując piłkę. No, XANA - stwierdził w myślach - Godzilla nie jest zbyt oryginalna, jak dla potężnego programu.
Zobaczył jeszcze czerwony symbol w ogromnych oczach potwora i delikatną,  szkarłatną otoczkę, którą emanowała skóra Godzilli.  Ona nigdy nie miała aury - zdążył pomyśleć.  Wstrząs pozbawił go przytomności.
-------------
Hej!
Na samym wstępie - wielka prośba. Jeśli znajdziecie jakieś błędy w opowiadaniu - piszcie w komentarzach. Pisałam na tablecie, i - ojejku jejku - nie sprawdziłam pisowni.
Nie  zdążę dodać wpisu na drugiego bloga, ale zrobię to już niedługo.
A więc do zobaczenia!

wtorek, 2 września 2014

#8 Uwięzieni

Jak tam, po wakacjach? Jakoś w tej chwili perspektywa 10 miesięcy pracy nie wydaje mi się tak straszna, jak kilka dni temu...

Safari obudziła się.
Trzynastolatka wstała, trzymając się za głowę. Wszystko wokół było dziwnie rozmyte, jakby nierealne. Dopiero po dłuższej chwili mogła się porządnie rozejrzeć.
Znajdowała się na czerwonej platformie, wokół niej wirowały pliki danych i kody. Leżąca obok Azjatka przewróciła się na drugi bok, mrucząc przez sen. Safari w mig dopadła do niej i potrząsnęła dziewczynką.
- Suzume! Suzume, wstawaj! - krzyknęła błagalnie. - Suzume!
Azjatka otworzyła oczy i zamrugała ciemnymi rzęsami. Jak przed chwilą Safari, na chwilę straciła ostrość wzroku.
- Saff? - mruknęła. - Gdzie jesteśmy?
- Nie wiem  - odparła dziewczyna, pocierając dłonią skronie. Nigdy nie czuła się tak bezradna.

Trójka rodzeństwa podążała wolnym krokiem w stronę opuszczonej fabryki. Ostatnie kroki pokonali, biegnąc na złamanie karku i skacząc z lin. Śmiejąc się, wbiegli do windy i zjechali do Laboratorium.
- Dobra, odpalam  - powiedział brunet, zasiadając przy komputerze umieszczonym centralnie na środku sali. Założył na uszy słuchawki i spojrzał na siostry.
- Na dół  - rozkazał i ponownie wpatrzył się w monitor. - Franz? Jesteśmy.

Wszechświaty są ze sobą połączone. Także te wirtualne. 
- Saff? Gdzie jest...
Trzynastolatka nakazała siostrze milczenie. Nie miała pojęcia, jak się tu znaleźli. I dlaczego ich brat przepadł jak kamień w wodę.
- Su, musimy się stąd wydostać.  Natychmiast.

Daniel przetarł zmęczone oczy. Nie zasnę, nie zasnę. Tu, gdzie się znajdował, nie mógł zasnąć. To byłoby niemożliwe i co najmniej dziwne, ale chłopak jakiś czas temu przysiągł sobie, że nic już go nie zaskoczy. 
Bo jednak był senny.
Brunet domyślał się, że chce mu się spać w wyniku utraty wielu,wielu punktów. Podziemia zawsze go odstraszały, ale wirtualizował się nie raz, by pomóc przyrodnim siostrom. Wiedział, że powinien już dawno wypaść z gry, ale jakoś się trzymał. To chyba dobrze, skoro Franza Hoppera nie ma, wypad gry zapewne skończyłby się wypadem z rzeczywistości.
Daniel znajdował się na niższej platformie Wieży. Ściany były jednolicie czerwone, chłopak nie dostrzegł żadnych charakterystycznych dla Wież plików danych. W Podziemiach znajdowały się jedynie dwie Wieże i niezliczona ilość Kul. X.A.N.A. nie miał dostępu do Wież, więc Wojownicy nie mieli po co tam łazić. Daniel wstał i zrobił kilka chwiejnych kroków. Powoli doszedł na środek platformy i natychmiast został poderwany do góry. Wyższe piętro było o wiele mniejsze, za to miało o wiele więcej do zaoferowania. Chłopak położył dłoń na holograficznym pulpicie, na którym wyświetliły się zdania.

Błąd 2048 --- P0dZiEM14 zostały dezaktywowane. Superkomputer L70K0 został zamknięty. Wieże w stanie zawisu. Poziom Cyfrowego Morza uregulowany. W Wieży 1010010 znajduje się 1 obiekt żywy. W Wieży 10100101 znajduje się 2 obiekty żywy. 

"No pięknie" - pomyślał Daniel - "To nas, Hopper, wpakowałeś..."

Tamtego popołudnia słońce przybrało krwistoczerwoną barwę. Daniel cudem wyrwał się z rąk Zielonego Feniksa i przedostał się do fabryki. 
Umościł się w skórzanym fotelu i założył na uszy słuchawki.
- Franz? FRANZ?! Hopper, odezwij się! Mamy problem. X.A.N.A. przedostał się do Podziemi, a Zielony Feniks łazi nam po piętach. Safari i Suzume nie udało się wydostać. HOPPER! JESTEŚ TAM?!
Daniel wrzeszczał z bezsilności. Tyle miesięcy, tyle lat walki z X.A.N.Ą... pójdzie na marne?! A jeśli Saff miała rację... jeśli Hopper naprawdę jest jednym  z tych naukowców, za których go uważała... jeśli, po tym wszystkich Franz postanowi ich wykończyć, bo stanowią zagrożenie zarówno dla ich wszechświata, jak i dla Lyoko...
- Daniel, wszystko będzie dobrze. Posłuchaj mnie... - ciepły głos informatyka uspokoił chłopaka, który bezlitośnie zaciskał białe palce na oparciach fotela. - Ja wraz z Aelitą... wejdziemy do Lyoko. Dezaktywujecie Wieżę, a my wyłączymy nasz superkomputer... przedostaniemy się do was, do Podziemi... X.A.N.A. nie będzie w stanie  wydostać się z Lyoko, zginie. A my będziemy pracowali z wami, chronili was. Aelita za kilka miesięcy skończy czternaście lat.
- To się...powiedzie? - wymamrotał Daniel słabym głosem. Wieść o spotkaniu z córką Hoppera napawała chłopaka radością. Bo czym są między-wszechświatowe rozmowy przez Skype'a, czy spotkania w łącznikach między Lyoko, a Podziemiami, w porównaniu z rozmową w cztery oczy, wspólnie wypitą herbatą, oglądaniem najlepszych filmów, graniem w ulubione gry...
Daniel był starszy od różowo-włosej o dwa lata, a i tak świetnie się dogadywali.
- Nie mogę ci niczego obiecać, ale to wszystko zmierza ku dobremu zakończeniu.

Safari ostatkiem sił wbiegła za osłonę drzew i schowała się po zwalonym pniem. Jej młodsza-przyrodnia siostra powinna dać sobie radę. Nieraz wykazywała się dziwnym dla jedenastolatki sprytem i zaradnością. Na pewno sobie poradzi.

Suzume wbiegła do lasu kilka kilometrów dalej od Safari, ale już czuła jej obecność. Uspokoiła się, wiedząc, że siostrze nic nie grozi niebezpieczeństwo, i podjęła przerwany marsz przez gąszcz. Suzume była obdarzona dziwnymi zdolnościami, które aktywowały się, gdy X.A.N.A. opętał ją po raz pierwszy (w sumie zrobił to 2 razy). Między innymi wyczuwała żywe organizmy na odległość.
Na przykład jakieś 10 metrów od niej stoi jeden z ludzi od Zielonego Feniksa i namierza ją jakimś śmiesznym urządzeniem. Suzume skupiła się, po czym posłała elektryczny impuls na północ, a sama pobiegła na zachód. Gość od Feniksa nawet się nie zorientował.
Dziewczynka była bardzo zmęczona - po kilku minutach marszu - biegu wiedziała, że nie zrobi ani kroku więcej. Zrezygnowana usiadła pod drzewem i czekała na powrót sił. 

Daniel wystukał numer do siostry.
- Saff? Saf, musisz mi...nam pomóc - oznajmił, najpierw wymieniając z siostrą klasyczne "halo". - Franz Hopper chce przedostać się do naszego świata, i...
- On?! Tutaj?! - wykrzyknęła Safari, a potem, zdając sobie sprawę ze swojej obecnej sytuacji, ściszyła głos. - Słuchaj, ja mu nie ufam, i nie zamierzam mu w niczym pomagać, rozumiesz?! - wyszeptała stanowczo.
- Rozumiem, że to do ciebie nie przemawia, ale to NAPRAWDĘ ważne...
- Tak naprawdę chcesz się tylko zobaczyć z tym różowym cukiereczkiem? - zapytała z ironią w głosie.
- Co?! Nie mów tak o niej... Nieważne. Hopper wiele razy nam pomógł, ufam mu, i Su zapewne też.
- Jest z tobą Suzume? - Safari przypomniała sobie o siostrze. Cisza w słuchawce powiedziała jej wszystko. - Dan, mam ważniejsze rzeczy do roboty, niż pomoc Franzowi i Aelicie.
- Nie rozumiesz. Franz w ten sposób zniszczy X.A.N.Ę. Uwięzi go po tamtej stronie i zamknie komputer. Będziemy bezpieczni, uratujemy Su przed jego mocą.
Safari zamilkła, ale nie na długo.
- Okej, zaraz będę.

Suzume wysłała kilka błędnych impulsów w przestrzeń, wiedząc, że naraża się na niebezpieczeństwo. Jeden z nich przeleciał koło słupa wysokiego napięcia. "Okej, albo to ja zginę, albo pobliska wieś pozostanie bez prądu" - pomyślała. Po czym pobiegła za swoim wytworem.
Oplotła ramionami słup i przyłożyła czoło do chłodnego metalu*, chłonąc energię. Po chwili poczuła, że jest w pełni sił i energicznym krokiem ruszyła do fabryki. 

Gdy Safari dotarła do Superkomputera, Suzume już czekała w sali ze skanerami. Saff bez słowa do niej dołączyła, obdarzając brata długim, poważnym spojrzeniem. "Zastanów się, czy naprawdę chcesz to zrobić". Przyrodnie siostry (Suzume była Azjatką, a Saff oraz Daniel naprawdę byli rodzeństwem - pochodzili z naszej, powiedzmy "umownej" Europy, bo w ich świecie wszystko było trochę pokręcone) stanęły w skanerach, a ich brat włączył program ich wirtualizacji, a potem opóźnionej, dla siebie. Nie chciał ryzykować śmiercią sióstr, jeśli do jego materializacji wkradnie się błąd.

Dziewczyny pojawiły się w samym środku Ciemnej Partii. Safari była smukłą postacią, o długich nogach. Jej długie, blond włosy splecione były w dwa warkocze zarzucone na plecy. Na sobie miała  blado-brązową tunikę z krótkim rękawem, białą kamizelkę w krowie łaty, i ciemne dżinsy. Całości dopełniał  biały kapelusz z małym rondem  i wetkniętym granatowym piórem. Trzynastolatka trzymała w dłoni prockę przyozdobioną głową żyrafy,
Suzume nie prezentowała się gorzej. Krótkie, czarne włosy przyozdobione były małymi warkoczykami i kruczymi piórami. Jedenastolatka miała na sobie kombinezon w biało-czarne, pionowe pasy, w ręce dzierżyła długi kij o czerwonym końcu. 
Daniel zmaterializował się w kolczudze i czarnych spodniach. Na dłoniach miał ochronne "bezpalce" rękawiczki, oraz ochraniacze na łokciach i kolanach. Do żelaznego pasa przytroczony miał miecz w srebrnej pochwie. Niesforne, brązowe loki bynajmniej nie przeszkadzały mu w walce.
- No, to biegiem do Kuli. Gdy ją dezaktywujemy, oni zmaterializują się w Lyoko i zamkną komputer, a wtedy mu przeciągniemy ich do nas. Jasne?!
- Jasne - odparły dziewczęta chórem, po czym cała trójka pobiegła do niepilnowanej przez potwory, Kuli.
- Aż dziwne...- wymamrotała Suzume. W mroku Ciemniej Partii niemal nic nie było widać (czarne podłoże i czarne niebo). Jedynie błękit Cyfrowego Morza dawał nieco światłą. - Zero potworów?
- Cóż - brunet wzruszył ramionami - Trzeba korzystać. Ja idę.
Daniel wtopił się w ogromną, granatową Kulę stojącą przed nimi na czarnym piedestale. W mig otoczyło go białe światło. Chłopak przymrużył oczy i dostrzegł kontury panelu. Podpłynął do niego i wystukał kod.
Daniel Code Dark
Ale nic się nie stało.
- Safari? Suzume? - zawołał. Ta jasność go niepokoiła... dlaczego system nie zaakceptował...?!
Po chwili zagarnęła go ciemność. Jak przez mgłę widział wypisane na panelu litery:
BŁĄD, spróbuj ponownie

Tak to było.

Daniel otarł łzy rękawem i poczuł metal na policzku. Kolczuga ciążyła mu, ale on zdawał się na to nie zważać. Odgarnął ciemne kosmyki z czoła i zamyślił się.
Saff, Su, Aelita - wymieniał w pamięci. - Franz Hopper, Anthea, goście od Zielonego Feniksa...
W obecnej sytuacji nawet spotkanie z gangiem psycho-naukowców, którzy dążyli do przechwycenia Su i wykorzystaniu jej umiejętności do własnych, bynajmniej nie pokojowych celów, było o niebo lepsze od ich obecnego położenia. Daniel nie orientował się, ile czasu minęło, odkąd stracił przytomność w oślepiającym świetle wnętrza Kuli. Jego sióstr nie było przy nim, co z jednej strony dawało mu ulgę - mógł płakać, nie uświadamiając ich przy tym o okropnym położeniu, w którym się znaleźli.
Jeśli nie Franz, ani Aelita, nikt nie będzie w stanie nam pomóc. 

~~~~~~~~~
Przypominam, że już zaczęła się szkoła! (witajcie, kartkóweczki, witaj, Wielki Sprawdzianie, witaj, Szkoło!)
I znowu się zacznie, co?! :P
W obecnej sytuacji nawet ponowne spotkanie z połową klasy nie uszczęśliwia (a może jednak, chociaż wydaje mi się...albo dobra, nie).
Pozdrawiam i życzę miłej nauki :)
Lav