poniedziałek, 17 sierpnia 2015

#11 Podziemie cz.2

Reina

- Wiesz w ogóle, gdzie mamy dotrzeć?
Unosiliśmy się w mlecznych, ciężkich oparach, a towarzyszyły nam pełne niepokoju popiskiwania manty.
- Do jednej ze stacji Podziemia. To pewne.
Wzrok Williama utkwiony był gdzieś w przestrzeni. Odsunęłam się od niego i opadłam na wirtualny grzbiet tworu Xany, krzyżując nogi i ramiona, i starając się przebić spojrzeniem przez cyfrową mgłę.
- Wiele mi to mówi.
- Wiem. Czekaj... - wokół umięśnionej sylwetki Williama pojawiła się ciemnoszara otoczka, a sam chłopak przyłożył palec wskazujący lewej ręki do czoła i zamarł. - Odbieram sygnał od Xany - tupnął prawą nogą, a manta ruszyła, niemal zrzucając mnie z grzbietu. W ostatniej chwili złapałam się łydki bruneta i powoli wstałam na równe nogi, obejmując go w pasie.
- Mogłeś uprzedzić - mruknęłam ponuro. Niewzruszony zaśmiał się w odpowiedzi i zmusił stwora do jeszcze szybszego lotu. 
- Nie miałem kiedy - wzruszył ramionami. - Xana oczekuje nas. Teraz. A przed nami kilka godzin drogi.
Jęknęłam. 
- Ale jak to możliwe, że Xana... skoro nie jesteśmy w Lyoko...
- Kiedyś udało mu się skopiować - powiedział po prostu. - Co nie było w sumie takie trudne - urwał, jakby zasłuchany w czyjeś słowa, których nie mogłam dosłyszeć. - Mówi, że jesteśmy w równoległym wymiarze. Aktywując przejście jeszcze raz, pozwoliliśmy mu się obudzić.
- Ty się z nim porozumiewasz?! - wykrzyknęłam, szturchając go w ramię.
- Pewnie. Właśnie każe ci się zamknąć. Zaburzasz przekaz.
- Jak to?
- Tak to. Jesteś niewidzialna. Tutaj nasze moce działają inaczej - tłumaczył spokojnie, jak dziecku. - Aktywują się, gdy się denerwujesz. Albo gdy rządzą tobą równie silne emocje. Strach, miłość... kapujesz.
- Jasne... - przez chwilę pozostałam niewidzialna, by mu dokopać, a potem przywróciłam się do porządku. Co jak co, ale skoro to Xana jest obecnie naszym sprzymierzeńcem... lepiej mu nie podpadać.

Jeremy

- Gdzie oni są?! - wykrzyknął Odd, łapiąc się za włosy na głowie. Jeremy parsknął i przeniósł zmęczony wzrok na monitor. Włoch był niezłym aktorem komediowym, a, jak się okazało, niekiedy w rzeczywistości zachowywał się tak komicznie, jak na scenie.
- Jak już ci mówiłem - odparł Belpois znużonym głosem. - Sześć razy - wywrócił oczami. - Przypuszczalnie znajdują się w czymś podobnym do Cyfrowego Morza, ale w pobliżu Podziemia. I nie mam zielonego pojęcia, jak to może wyglądać. I nie, nie wiem jak naprawić portal. I nie, nie wiem, ile mi to zajmie.
- Ale...
- I nie, nie mam pojęcia, po co z nim tam poleciała. Odd! Najlepiej po prostu wyjdź. Wszyscy wyjdźcie, znajdźcie Ulricha. Aelita, ty zostań. Możesz mi się przydać.
- Dobrze - mruknęła posępnie dziewczyna o różowych włosach, przysiadając się bliżej okularnika.  - Ale nie rozumiem, co zamierzasz w tym stanie osiągnąć - dodała, gdy ich przyjaciele po cichu wyszli z sali. - Wyglądasz, jakbyś zaraz miał...
Ale Jeremy już spał, przechylony przez oparcie fotela.

Ulrich

Treningi Stowarzyszenia wyzwalały więcej emocji niż niejeden najlepszy mecz piłkarski, były tak fascynujące, a zarazem tak brutalne, że Ulrich chciał jednocześnie chłonąć widoki z nosem przyciśniętym do pancernej szyby, jak i szybko wyjść z sali i ochłonąć. Aniela opuściła go chwilę wcześniej - musiała przygotować się do swojego treningu. On mógł jednak zostać. I patrzeć.
Nastolatkowie w jego wieku, może trochę starsi, wirowali, sczepieni w walce, na środku sali. Starali się wypchnąć przeciwnika z narysowanego kredą okręgu, ale walka wciąż nawet nie zmierzała się ku końcowi. Jeden z nich - niebieskooki blondyn ze szramą biegnącą przez cały policzek - budził jego największe uznanie. Robił doskonałe uniki, zadawał niesamowite ciosy, których nie powstydziłby się nawet mistrz wschodnich sztuk walki. A przy tym prawie się nie spocił. Gdy on sam walczył z Yumi... Poczuł nagły ścisk żołądka.
No tak. Zabawił tu wystarczająco długo. Jego przyjaciele mogą się martwić. Fakt, być może mają do niego jakiś żal, że został, zamiast im pomóc. Odnosił wrażenie, że to właśnie Azjatka najbardziej się na niego gniewa, jednak... chodząc po lochach wraz z Anielą, niemal zupełnie o niej zapomniał. 
Może gdyby został, to nieznośne ukłucie żalu, gdy ją widzi, gdy był przy niej William lub jakikolwiek inny chłopak...
...gdy nie spełni oczekiwań ojca...
...gdy znów schrzani akcję w Lyoko i chociaż nikt mu tego nie wypomina, non stop czuje na sobie ich rozczarowane spojrzenia...
Może to wszystko w końcu przestałoby go obchodzić.

Reina

- Tam ktoś jest, prawda? W Podziemiu. Dostaliśmy wiadomość od... - ugryzłam się w język. Nie wiedziałam, ile mogę mu zdradzić.
- Tak. Troje dzieci w różnym wieku. W tym jedno z nadnaturalnymi umiejętnościami - odparł William beznamiętnie.
- Lecimy tam, by ich uwolnić? Zostali uwięzieni tak, jak Aelita kiedyś w Lyoko, więc czy nie stanowią zagrożenia dla was, dla Xany?
- Stanowią - brunet powoli obrócił się w moją stronę, zręcznie balansując na grzbiecie manty. - I, tak jak Wojowników Lyoko, moim zadaniem jest ich zabić.

Bez możliwości powrotu na ich Ziemię.

wtorek, 30 czerwca 2015

#11 Podziemie cz.1

Reina

Zobaczyliśmy... pustkę.
Unosiliśmy się w rzadkiej, białej zupie, a wokół nas nie było ani skrawka lądu. Gdzieniegdzie materializowały się cienkie, zielone i różowawe wstęgi, po czym znikały z cichym trzaskiem.
- Gdzie jesteśmy? - zapytałam, odsuwając się od Williama na tyle, na ile pozwalała mi długość moich ramion.
Wydawał się tak samo zbity z tropu, jak ja.
- Nie... nie wiem... - mruknął, siadając wygodniej na grzbiecie manty i pociągając mnie ze sobą. Potwór wydał z siebie kilka chrapliwych dźwięków. Nawet stwory Xany nie potrafiły odnaleźć się w tym otoczeniu.
- Aha - skomentowałam, krzyżując ramiona. I tak się nie przemieszczaliśmy. - A gdzie mieliśmy lecieć?
- Do Podziemia, gdzieżby indziej? Xana ma jakieś porachunki z uwięzionymi tam ludźmi. Kuźwa, po co ta różowa diva aktywowała kod? Teraz mają. Niech tylko spróbują nas odszukać.
- Jeremy wie co robi. Już nie raz ratował całą załogę...
- To co innego - uciął.
Zapadło milczenie.

Odd

- Co to, do jasnej cholery?
Włoch aż wyprostował się w kabinie Skida. To, co -  wierząc Jeremiemu, powinno wyglądać jak prostopadłościan, prezentowało się jako pulsujące delikatnym światłem niezidentyfikowane szczątki jakiejś większej budowli. Musiał nieźle manewrować, by nie uszkodzić Skida. Co było dość trudne, skoro cały czas wypatrywał śladów obecności Reiny gdzieś w tym bałaganie...
- Odd, patrz - głos Yumi wybudził go z osłupienia. - Tam, na dole.
Odd przekręcił Skida i rzucił ciche "przepraszam" na równie cichy krzyk Japonki, która uderzyła głową o sufit kapsuły. Miał niemą nadzieję, że nie straciła zbyt wiele punktów życia.
Spojrzał - daleko, może nawet na samym dnie Morza Cyfrowego lśnił maleńki, biały kwadrat. Portal.
Światło oddalało się z każdą sekundą.
- Reina... - wymamrotał.


~~~~~~
Możecie mnie pociąć i oblać wiadrem brudnej wody, jeśli macie na to ochotę, no i jeśli ktoś jeszcze odwiedza "to miejsce".
Dość długa przerwa - no, ale nadeszły WAKACJE. I dużo czasu.
Rozdziały na obu moich blogach o Lyoko będą pojawiały się naprzemiennie co tydzień. I będą dłuższe, z pewnością dłuższe od tego :P
Pozdrawiam!

niedziela, 21 czerwca 2015

Wróciłam

Wróciłam.
Po wielu tygodniach niebytu, kiedy prawie nie myślałam o tym blogu, nie myślałam o Lyoko, nie myślałam o...
Ale jestem.
Nowa notka pojawi się za ok. tydzień.

niedziela, 5 kwietnia 2015

#10 Włos ci z głowy nie spadnie cz.3

Ulrich

Niemiec nie mógł się doczekać wyjścia z Lochów, jak je w myślach nazywał od spotkania z dziwnym gnomem. Aniela przez kilkanaście minut tłumaczyła mu, skąd pochodzą słudzy XANY, jak powstali... ale Ulrich prawie nie słuchał. Ożywił się, gdy przeszła do tematu o Reinie i jej powiązaniach z "przeklętym światkiem".
- Mamy niemal pewność, że ona także stoi po... niewłaściwej stronie - położyła nacisk na dwóch ostatnich słowach. - Nie wiem, czy chce sabotować wasze walki w... jak wy to nazywacie?
- Lyoko.
- Ach tak, Lyoko. Wracając do tematu: obawiamy się, że chce wystąpić przeciwko wam, zdradzić waszą drużynę. Obserwujemy ją od dłuższego czasu, właściwie od kiedy nawiązała z wami głębszy kontakt.
- Naprawdę? - Ulrich zmarszczył brwi.
- Działamy naprawdę dyskretnie i dokładnie, ale nie interesują nas wasze... prywatne sprawy - zapewniła go ze śmiechem. - A, jeszcze jedno - twój kumpel, wiesz, ten pod kontrolą XANY, też ma... dość nietypowe zdolności. Widziałeś, jak używa dymu? - przytaknął. - Dzięki XANIE może nim kierować także na Ziemi. To szczególnie niebezpieczne. Wydaje nam się, że Reina może stawać się niewidzialna i wysysać energię z innych istot.
- Takie są jej zdolności w Lyoko - zauważył Ulrich.
- No, wydaje nam się, że twoja koleżanka ma więcej tajemnic, niżby ci się wydawało.
- Chyba masz rację - mruknął Niemiec.
- Chodź, wyjdźmy na zewnątrz. Obejrzyjmy treningi naszych - dziewczyna zaśmiała się przyjaźnie.
- Zgoda.
Gdy wchodzili po schodach, puściła go przodem. Ulrich nie mógł więc zauważyć, że wystukuje wiadomość na przyczepionym do rękawa telefonie, uśmiechając się z satysfakcją.
- Rybka połknęła haczyk - wymamrotała. - Wkrótce będzie nasz.

Aelita

- XANA, CODE PODZIEMIE - odczytała z trudem. Po dotknięciu napis rozświetlił się na chwilę, po czym powrócił do poprzedniej postaci. - Na co nam się to przyda? Jeremy?
- Jestem, jestem - zapewnił ją po chwili. - Wybacz, odpłynąłem.
- Wybaczam - odparła odruchowo i zmrużyła oczy, próbując połączyć w jedno wszystkie fakty. - Podziemie... zupełnie jak w wiadomości od mojego ojca.
Przez moment panowała niemal idealna cisza, mącona jedynie nerwowym stukaniem palców po klawiszach klawiatury, po drugiej stronie połączenia.
- Hopper przesłał mi jakieś współrzędne. Znajdują się bezpośrednio w Cyfrowym Morzu, a o ile się orientuję, w tym miejscu jest coś na kształt emanującego jakąś poświatą prostopadłościanu.
Aelita przygryzła wargi, wpatrując się w kod wyświetlony na panelu. Drżącą ręką dotknęła białych liter, które na chwilę rozbłysły mocnym światłem.
- Aktywowałam coś - stwierdziła.
- Racja - odparł Jeremy kilka minut później. - Cokolwiek zrobiłaś, otworzyłaś przejście, ale tylko na moment. Teraz znowu wyskoczyło mi mnóstwo okien z błędami - westchnął ciężko.
- Błędami? Jak to? - zainteresowała się różowo - włosa, ponawiając czynność. Zdołała aktywować kod na pięć - sześć sekund. Stanowczo za mało, by mogła dostać się do doków i popłynąć Skidem do tajemniczej bryły.
- Nie rób tego więcej! - zawołał rozeźlony blondyn. - Teraz muszę je wszystkie przeczytać, żeby niczego nie przeoczyć... Czekaj! Mam jakąś wiadomość. Ale tym razem to banalny kod... ktoś wzywa pomocy - dodał ze zdziwieniem. - Aelita, wychodź z Wieży i poinformuj innych, że teleportuję ich do Piątki. Tylko szybko, póki przejście...
- U mnie zamknęło się dwie minuty temu - ucięła dziewczyna. - Zostaję tu, ktoś musi aktywować kod. Odd umie nieźle kierować Skidem.
- Ale... nie skontaktujemy się...
- Powiedz mi tylko, za ile minut dotrzecie tam, do tej bryły - ponagliła go.
- Jeśli wszystko pójdzie dobrze, za dziesięć.
- Daję wam piętnaście. Będę ponawiać sygnał co minutę. Potem się dewirtualizuję.
- OK. Uważaj na siebie, Aelita - jego głos zmiękł.
- Postaram się - zapewniła go.


Odd

- Reina! Reina, nie bądź idiotką!!! On cię zabiera do Cyfrowego Morza! Trzaśnij go teraz, póki jeszcze żyjesz!
Fioletowy Kot biegł za tresowaną mantą aż do krawędzi sektora. Krzyczał z całej siły, ale przyjaciółka zdawała się go nie słyszeć, lecąc z tym... tym... Na pewną śmierć! Chyba nigdy nie był aż tak rozeźlony i bezradny.
- Jeremy! Deska! - wrzasnął, gotowy rzucić się w pogoń od razu, skacząc tuż nad Cyfrówką. Bo przecież Einstein od razu wysłałby mu pojazd, no nie?
Czyjaś ręką w ostatniej chili chwyciła go za kombinezon i odciągnęła od krawędzi sektora. Odd niechętnie odwrócił się, stając twarzą w twarz z nie mniej od niego rozjuszoną Yumi.
- Ty też chcesz się zabić? - syknęła.
- Ona tam zginie! - protestował Włoch, próbując wyrwać się przyjaciółce. Bez skutku. - I gdzie, do cholery, podziewa się Jeremy? Jeremy?!
- Co...? Jestem, jestem. Wysyłam was do Skida, Aelita znalazła kod, który aktywuje wam przejście do... a gdzie Reina?
- O tym mówię! Gdy ty byłeś zajęty flirtowaniem, ona, ona...!
- Poleciała z Williamem nad Cyfrowe Morze - zakończyła Japonka chłodno. - Straciliśmy ich z oczu.
Jeremy nie odzywał się przez chwilę.
- Mam ich... oni są przy tym przejściu! Williamowi w jakiś sposób udało im się je aktywować... albo kod Aelity działa dłużej, niż przypuszczaliśmy.
- Są... w Cyfrowym Morzu? - Odd wydawał się zbity z tropu. - Rany...
- Tak, właśnie. Teleportuję was.

Reina

Dziwnie było lecieć na ogromnej mancie przez Cyfrowe Morze, obejmując swojego największego wroga.
Ale i naprawdę przyjemnie.
Przemieszczaliśmy się w zupełnej ciszy. Co mieliśmy mówić? "Och, William, patrz, jakie te słupy ładne! Czyż to nie romantyczne?" Zaśmiałam się pod nosem, przyciągając uwagę chłopaka.
- Coś cię bawi? - warknął niezbyt przyjaźnie.
- Nic, nic - mruknęłam odruchowo. Och, no dobra, przyznaję się: w ogóle się tej wyprawy nie obawiałam. William mógł ciachnąć mnie kilka minut temu, prawda? A ja nadal żyję i...
Tak, to w sumie przyjemne.
- Gdzie tak w ogóle lecimy? - zapytałam niewinnie.
- Gdzieś - odparł lakonicznie i zaraz dodał: - Ale nie musisz się niczego bać. XANA kazał mi wypuścić cię żywą, oczywiście jeśli...
- Jeśli co? - "Jeśli uda ci się wytrzymać".
- Zaraz będziemy - mruknął tylko.
Im dłużej płynęliśmy, tym wokół nas pojawiało się więcej fragmentów kodów, wzorów i wyrazów pisanych w nieznanym mi języku. Ilekroć pytałam o nie Williama, zbywał mnie milczeniem. Może i nie było to zbyt miłe, ale po jakimś czasie postanowiłam nie denerwować go więcej. Zbliżaliśmy się do jakiejś majaczącej w oddali budowli.
Zmrużyłam powieki, a wtedy moim oczom ukazał się... wielki, granatowy kloc, zawieszony w Cyfrowym Morzu. Prostopadłościan obracał się wokół własnej osi i emanował silnym blaskiem. William zmusił mantę do przepłynięcia pod tym... czymś, co uczyniła z wyraźną, nawet dla potwora, niechęcią.
- To portal do Podziemi - wyjaśnił Anglik, zerkając na mnie przez ramię. - Słyszałaś o nich, prawda?
Skinęłam głową.
- Musimy w niego... wlecieć, czy tak?
- Nie! - parsknął i zamilkł na chwilę. - Twoi nas gonią. Musimy się pospieszyć.
- Skąd to wiesz? - zapytałam podejrzliwie, odsuwając się od niego na tyle, na ile pozwała mi długość moich ramion. Dopiero teraz zorientowałam się, jak blisko stałam. Gdyby okoliczności na to pozwalały, pewnie moja twarz przypominałaby teraz kolorem dojrzałego pomidora.
Ale to było Lyoko, a my zatrzymaliśmy się tuż pod wielką bryłą.
William wyciągnął rękę i zakreślił kciukiem małe kółko na powierzchni prostopadłościanu, Mimowolnie też dotknęłam gładkiej ściany - wibrowała pod moimi palcami, a ja słyszałam ciche buczenie, jakby włączonego Superkomputera.
- Nie dotykaj - syknął Wiliam, ciągnąc lewą ręką moje ramię. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem, ale posłusznie spełniłam jego żądanie. Gdy to zrobiłam, z rysowanego przez niego kółeczka buchnęło żółte światło, powiększając się i zajmując coraz większy obszar bryły. Wkrótce cała błyszczała z dziesięć razy mocniej, niż na początku. Buczenie się nasiliło.
- Chwyć się mnie mocno! - Dunbar starał się przekrzyczeć głośne pomruki. - Zaraz startujemy!
 Z głośnym sykiem z wierzchołków dolnej podstawy wystrzeliły wąskie promienie, łącząc się w kwadrat kilka metrów pod nami. Przestrzeń pomiędzy liniami wypełniła się szarymi obłokami mgły, a William bez ociągania skierował mantę pionowo w dół. Wrzasnęłam i objęłam go mocno, a potem, przy akompaniamencie trzasków i głośnego buczenia zanurkowaliśmy w burą, gęstą chmurę.
Przedtem na chwilę podniosłam wzrok, ujrzałam zbliżającego się Skida i przerażone twarze załogi. Jednocześnie za plecami poczułam (co było bardzo dziwne, zważywszy na to, że... no, proszę, to Lyoko, a nie Ziemia!) straszliwe gorąco. William obrócił głowę i wytrzeszczył oczy ze zdziwienia.
Ja również spojrzałam za siebie. Zobaczyłam napis: Aelita Code Podziemie.
Chwilę później Portal wybuchł.

~~~~~~
Wróciłam!
I życzę wszystkim Wesołych Świąt Wielkanocnych :)
Kto, tak jak ja, idzie na wojnę w Lany Poniedziałek? xD
Oby śnieg nie padał! 

wtorek, 17 lutego 2015

#10 Włos ci z głowy nie spadnie, cz.2

Aelita

- Jestem, Jeremy - głos różowowłosej odbił się od wirtualnych ścian Wieży. Tak, jak się spodziewała, na pulpicie nadal widniały te dziwne symbole. 
)(4/V4  (0|)3  |O|)2|3|V||3
- Wiesz, co to może oznaczać? - Jeremy wydawał się bardzo zmęczony, ospale klikał w klawisze. - To nie jest kod, nie ma żadnej sekwencji, to wszystko jest... nielogiczne...
- Czekaj, Jeremy - Aelita łagodnie uciszyła przyjaciela, przyglądając się kilku pierwszym znakom: dwóm nawiasom i czwórce. Następna liczba stała koło litery V, poprzedzonej ukośnikiem. Dziewczyna parsknęła - kiedyś już zapoznała się z takim pismem. Z tym, że to jest niemożliwe, przecież XANA... No jasne, XANA!
)( 4 /V 4
- Jeremy, mam - szepnęła, uśmiechając się pod nosem.

Reina

William stał, zwrócony do mnie przodem, ale nie mógł mnie zobaczyć. Na jego nieszczęście, ja doskonale widziałam jego. Delikatne grymasy twarzy, półuśmiechy, nerwowe splatanie i rozplatanie palców. Mój nemezis wyraźnie się wahał, próbował podjąć jakąś decyzję... albo kable mu się przepaliły.To też jest prawdopodobne.
Nie mogłam zaprzeczyć, że nie jest przystojny, z tymi swoimi czarnymi jak węgiel oczami i gęstymi kosmykami. Ale stał po niewłaściwej stronie, chociaż nie znam jego punktu widzenia. Ciekawe, czym dla niego jesteśmy. Płatnymi zbójcami? Tajnymi agentami rządu?
Gdy Aelita ruszyła w stronę Wieży, drgnął, ale nie zamierzał jej gonić. Poza tym wyglądał na przybitego. 
Stałam się widzialna.
- Hej, William! - powiedziałam, patrząc na niego wyczekująco. Chłopak spojrzał na mnie, ważąc miecz w dłoni, ale nie zaatakował. Usłyszałam dudnienie czyichś stóp, a po chwili nadbiegł Odd i stanął przy mnie.
- Co robisz? - syknął. - Mnie też się nudzi, ale...
Wiliiam zamachnął się tasakiem i uderzył Włocha płazem w ramię. Blondyn zatoczył się i wycelował w niego wyrzutnię strzałek.
- Koleś, chciałem się tylko przywitać! - wykrzyknął zaczepnie, przezornie cofając się o krok.
- Z nim nie gadam - wycedził brunet.
- Odd, odejdź - odezwałam się. - Nic mi nie będzie, idź już! - zapewniłam, gdy spojrzał na mnie, jak na wariatkę.
Kiedy dołączył do reszty Wojowników, zwróciłam się do Williama.
- Dobra, to dziwne pytanie, ale... co cię trapi? Nawet nas nie atakujesz.
- Co: co jest? - odburknął. - XANA kazał mi czekać.
- A ty chciałbyś nas od razu powybijać? - zaśmiałam się nerwowo. Nastolatek warknął coś niezrozumiale, a zza krawędzi sektora wyleciała manta. William wskoczył na jej grzbiet, wyciągając do mnie rękę, a ja bez słowa stanęłam za nim i objęłam go w pasie.
- Pokażę ci coś - oznajmił. - Jak nas nie zestrzelą.
Przez dłuższy czas słyszałam za sobą ostrzegawcze i oburzone okrzyki moich przyjaciół.

Ulrich

- A to - dziewczyna wskazała krępego człowieczka siedzącego w jednej z setki małych cel. - Jest Grimlu. Większość doby przesypia, ale czasem... no, cóż, przestaje być uroczym gnomem. Potrafi zmieniać postać - Aniela wzruszyła ramionami. - Adekwatnie do wzrostu, ma się rozumieć.
Ulrich kucnął i przyjrzał się skulonej postaci. Ludek miał ogorzałą, pomarszczoną cerę i długie, pozlepiane siwe włosy. Gdy spał, nie wyglądał niebezpiecznie. Był ubrany w krótką, białą, jednak przepoconą tunikę bez rękawów. Na jego przedramionach widniały wielkie, granatowe sińce.
- Kto mu to zrobił? - Niemiec zmarszczył brwi. 
- Strażnicy - dziewczyna ponownie wzruszyła ramionami. - Nie, hola, hola, nie mów mi, że jest ci go żal! To sługus XANY! Patrz...
Aniela niecierpliwie zastukała w pręty, a po chwili, wyraźnie niezadowolona, wyciągnęła z kieszeni miarkę i rozwinęła ją, sięgając  do wnętrza klatki. 
Stworek otworzył powieki i rozejrzał się, wyraźnie rozkojarzony. Widocznie po chwili przypomniał sobie, gdzie jest, bo spojrzał z wściekłością na Anielę. Ulrich zamarł. 
Skrzat przygarbił się, a jego skóra zaczęła pulsować i lśnić jadowicie zielonym blaskiem. Grimlu wyszczerzył ostre jak igły kły w przerażającym uśmiechu.... a po chwili zamienił się w kulę dymu. Pręty rozgrzały się do czerwoności, a Aniela odciągnęła Ulricha od klatki. Cela zalśniła, a stwór w środku zasyczał wściekle. Gdy dym się rozwiał, ponownie ujrzeli go śpiącego.
- Najlepsze zabezpieczenie przeciwko zmiennokształtnym gnomom - dziewczyna uśmiechnęła się. - Oto nasi strażnicy: pan ogień i pan elektryczność!... Hej, co ci jest?
Ulrich nie odpowiedział. W bezruchu przyglądał się stworowi, na przemian zaciskając i rozluźniając palce. Wciąż nie mógł uwierzyć w to, co zobaczył.
Między oczami Grimlu widniał pulsujący czerwonym światłem znak XANY.

~~~
Fantasy i Kod Lyoko? Zabijcie mnie. Ale ocena tego rozdziału należy do Was - mam nadzieję, że jest OK :)
Z innej beczki - chciałam Wam podziękować (bo jest za co! ;) ) Po prostu za to, że jesteście, komentujecie moje wypociny, czytacie tego bloga. Dzięki Wam wciąż nabieram nowej chęci na pisanie opowiadań, choć Kodu już nie oglądam.
Tak więc - dziękuję!
I pozdrawiam :)

sobota, 7 lutego 2015

Liebster Award #3

Heja xD
Dziękuję Aeli Quickly (chyba dobre napisałam? XD) za nominację!

Nie przedłużając:
1. Skąd bierzesz inspirację do pisania na blogu? 
Z innych blogów raczej nie... jeśli jednak TAK, to nieświadomie, zapewniam. Inspirację czerpię z książek, które czytam, no i z własnych, dziwnych myśli xD
2. Na czym chciałabyś grać (lub grasz) ?
Gram na keyboardzie (i kocham grać na keyboardzie), drugi rok, ale i tak rzadko zasiadam do instrumentu. Tak więc KEYBOARD FOREVER, bo na nic innego nie mam czasu.
 3. Twój kolor włosów?
Uznałam, że słowiański blond, ale mogę się mylić.
 4. Lubisz śledzie :-P
Szczerze? Obrzydzają mnie. Kiedy są na talerzu, bądź w puszce. Żywe, w rzece, lubię, ale do jedzenia... fuj!
 5. Chciałabyś wyjechać na wycieczkę przed feriami ?
Chciałabym, na przykład do Warszawy, czy do Białowieży. Ale jest mały problem - mam już ferie.
 6. Kolor oczu?
Brązowe!
 7. Nosisz okulary?
Tak - czarno-pomarańczowe oprawki, ale tylko do szkoły lub wtedy, gdy chcę obserwować ptaki.
 8. Twoja ulubiona piosenka (może być soundtrack z gry)?
Mam dużo "ulubionych piosenek", zmieniam zdanie bardzo szybko, chociaż na YouTube jest taka czadowa muzyka - Epic Fantasy Music - The Wolf and The Moon, czy coś koło tego. Niezła.
 9. Twoja ulubiona gra (lub ulubione)?
Oj... z tym też różnie. Najczęściej gram w "Minecrafta" lub w Simsy.
10. Jakiego lubisz bloga?
Większość ze Spisu, kilka internetowych Klanów i Watah, ale najbardziej te, które są pisane poprawnie po polsku.
 11. Jaki lubisz kolor?
Pszeniczny - złoty, jak pszenica.

Nie nominuję nikogo.

poniedziałek, 2 lutego 2015

Liebster Award #2

Heja!
Myślałam, że "tradycja" Liebster Award odeszła w niepamięć... a jednak!

Każdy zna zasady, a ja piszę to coś drugi raz, więc:

Pytania od Cake Queen:

1.Jaka jest twoja ulubiona książka?
Ooch... dużo tego będzie.
Zacznę od tych "najstarszych" pozycji:
Tak więc cała Atramentowa Tryliogia (Serce, Krew, Śmierć, autorka: Cornelia Funke)
Saga o Septimusie Heapie.
A z tych "nowszych" - seria o Percy'm Jacksonie (pierwsza seria, Olimpijscy Herosi do mnie nie przemawiają), "Tajemnica Diabelskiego Kręgu" - Anny Kańtoch.
Jest jeszcze pewna trylogia (Ognisty Wiatr?):
wypożyczyłam kiedyś z biblioteki, nie mogłam się oderwać. Pierwsza część to "Pieśniarz Wiatru"
 2.Jaki jest twój ulubiony zespół muzyczny?
Chyba Linkin Park, ale ostatnio słucham również zespołów "Perfekt" i "Imagine Dragons"
 3.Dlaczego zdecydowałeś/zdecydowałaś się założyć bloga? 
Eh... sama nie wiem. Chciałam po prostu przekonać się, jak to jest: pisać na blogu. 
4. Kim chcesz zostać w przyszłości?
Astronomem, ekologiem lub historykiem (ale nigdy, przenigdy nauczycielem)
 5. Kiedy najczęściej masz pomysły na opowiadania?
Wena dopada mnie, gdy słucham muzyki lub jadę samochodem.
 6.Najpierw czytasz książki, a potem oglądasz filmy, czy na od wrót?
Zależy. Nie oglądam filmów (od czasu do czasu chodzę do kina), więc głównie tylko czytam.
 7. Jakie jest twoje ulubione zwierzę?
Jaskółka dymówka.
 8. Masz drugie imię(jak tak to jakie)?
Ta, Małgorzata.
 9.Jakie jest twoje największe marzenie? 
Odkryć coś nowego.
10. Laptop vs komputer?
Z PeCetów korzystam tylko w szkole, laptop, laptop!
 11.Jaka jest twoja ulubiona bajka z dzieciństwa?
Och... Gumisie? Tabaluga? Nie pamiętam. Kiedyś oglądałam "Witch" i jakąś kreskówkę o kosmitach, tytułu zapomniałam... był jeszcze "Olinek Okrąglinek", czy jakoś tak... :)


Pytania od KiKo Forest :)

1. Jak nazywał się Twój pierwszy blog?
Wataha Wilków Bezkresu... ciekawe, czy jeszcze istnieje.
 2. Ulubiony kolor?
Złoty... jak pszenica.
 3. Twój kolor włosów? 
Coś jak "słowiański blond" - niby blond, ale w różnych odcieniach.
4. Ulubiony parring z Kod Lyoko?
Ulumi xD
 5. Czy posiadasz najlepszego przyjaciela?
Sama nie wiem... chyba.
 6. Kiedy masz najwięcej weny?
Gdy słucham muzyki.
 7. Czy posiadasz jakieś zwierzę? 
Rudą, wredną, wiecznie wesołą i zadziorną suczkę cocker spaniela - Inkę.
8. Ulubiona potrawa?
Pierogi ruskie... :)
 9. Czy chodzisz na jakieś dodatkowe zajęcia?
Keyboard i fizyka xD
 10. Czy uprawiasz jakiś sport ( jeśli nie to jaki chciałbyś/ chciałabyś)? 
Nie... ale odkąd zaczęłam czytać Percy'ego Jacksona, myślę o szermierce i karate,
11. Twój kolor oczu?
Brązowe ;)


A ja nominuję:

1. http://code-lazuria.blogspot.com/
2.http://lyokowolves.blogspot.com/
3. http://kod-lyoko-opowiadania-kary.blog.pl/
4. http://aniaikasia.piszecomysle.pl/
5. http://codelyokowithsamowita.blogspot.com/
6. http://kodlyoko23.blog.pl/
7. http://code-cortex.blogspot.com/
8. http://kod-lyoko-live.blogspot.com/
9. http://kod-lyoko-moje-opowiadanko.blogspot.com/
10. http://kod-lyoko-aelita.blog.pl/
11. http://lyokoewolucja.blogspot.com/

(Boże, czemu jedenaście?!)

Moje pytania:


1. Największe hobby?
2. Ulubione dzikie zwierzę?
3. Co sądzisz o produktach typu "Zniszcz ten dziennik"?
4. Jak reagujesz na creepypasty i straszne historie? Lubisz je słuchać?
5. Najgorsza postać i odcinek Kodu Lyoko i dlaczego?
6. Wolisz życie z dala od ludzi, na łonie natury, czy spędzone w wielkim mieście?
7. Odróżniasz Pepsi od Coca Coli?
8. Ulubiona książka (max. 3) i dlaczego?
9. Plusy i minusy szkoły? (szczerze!)
10. Gdybyś miał/miała określić swój charakter jednym słowem, jaki byłby to wyraz?
11. Plusy i minusy prowadzenia bloga.

sobota, 31 stycznia 2015

#10 "Włos ci z głowy nie spadnie", cz.1

Aelita

Podskok - kozioł - wystrzał - obrót. Podskok - kozioł - wystrzał...
- Jeremy, mógłbyś załadować mi wyrzutnię? - Odd niechętnie usiadł na wirtualnej powierzchni, podpierając brodę wielką, fioletową łapą.
Aelita przykucnęła kilka metrów dalej, bezmyślnie wpatrując się w punkt na linii horyzontu. Okularnik kazał jej opuścić Wieżę i oddalić się na bezpieczną odległość. Kto wie, co by się stało, gdyby próba komunikacji nie poszła zgodnie z planem... W każdym razie do Lyoko udało się sprowadzić Wojowników, którzy wylecieli z gry po wcześniejszej potyczce.
Nieopodal czarnowłosa Japonka bawiła się swoimi wachlarzami, wykorzystując ich funkcje bumerangów, śledząc przy okazji  ciemną, muskularną sylwetkę Williama, spacerującego nieopodal. Ich nieprzyjaciel wydawał się dziwnie zamyślony, jakby nieobecny. Aelita cieszyła, się, że nie zamierza walczyć. Jej przyjaciele byli zbyt skołowani, by odeprzeć kolejny atak. Jedynie Reina pilnowała bruneta w swej niewidzialnej postaci.
- Jeremy, masz coś? - zapytała zielonooka, wstając. 
- Jeszcze nie! - zdenerwowany głos chłopaka dochodził gdzieś z góry. - Pracuję nad tym... Aelita, chyba nie dam sobie z tym rady bez ciebie, ale nie mogę ryzykować, że znikniesz... jak tamci. Wybacz.
- Mogę ci jakoś pomóc stąd, z Lyoko - zaproponowała łagodnie, jednak miała wrażenie, że gdyby jej wirtualna twarz ukazywała emocje równie dokładnie, jak na Ziemi, byłaby czerwona jak burak. Uśmiechnęła się pod nosem. - Jeśli pozwoliłbyś mi wejść do Wieży...
Blondyn westchnął ciężko.
- Wolałbym nie, ale skoro uważasz, że nic ci nie grozi...
Dziewczyna potaknęła i ruszyła truchtem w stronę Wieży. Kątem oka spostrzegła, że William obejrzał się za nią, unosząc miecz, jednak nie zdecydował się jej gonić. "I bardzo dobrze" - stwierdziła w duchu, przesuwając ręką nad bransoletką.


Ulrich

Schodząc po drabince, Ulrich spodziewał się poczuć ostrą woń ścieków, jednak musiał spotkać się z zawodem - tunel prowadzący do siedziby Zielonego Feniksa owszem, przypominał fragment kanałów, ze swoimi skąpanymi w półmroku, oświetlanymi przez jarzeniówki korytarzami, ale na tym podobieństwa się kończyły. 
Przede wszystkim betonowe płyty były czyste, a w rowie nie płynęła woda. Powietrze pachniało stęchlizną, jak w piwnicy domu dziadków Ulricha. Alicja poprowadziła go  do pierwszego skrzyżowania i przystanęła, patrząc niepewnie na odnogi tunelu.
- Hm... - przełknęła ślinę. - Żaden żołnierz ani konstruktor nie może pójść tam, gdzie kazano mi cię zaprowadzić - popchnęła go w prawo. - Idź przed siebie, zobaczymy się za kilka godzin.
- Godzin? - Ulrich odwrócił się i zakaszlał, zakrywając usta kawałkiem koszulki. Tam, gdzie chwilę wcześniej stała Alicja, pojawiła się chmura jadowicie zielonego dymu. Chłopak prędko wycofał się i pobiegł w stronę korytarza.
***
Po kilkunastu minutach marszu dotarł do obszernej komnaty. Wnętrze sali było oświetlone jedynie przez okryte zielono-srebrnym materiałem, stojące w rogach cztery średniej wielkości lampy. Po drugiej stronie pomieszczenia znajdował się rząd krzeseł. Oparcie stojącego wśród nich potężnego tronu sięgało niemal sufitu. Niemiec nie umiał rozpoznać postaci znajdujących się w komnacie, jednak wyprostowane sylwetki napawały go niepokojem.
Postać siedząca na tronie przemówiła władczym, kobiecym głosem:
- Podejdź tu, Ulrichu Sternie, nastoletni wrogu X.A.N.Y i jego popleczników - jej słowa poniosły się echem po pomieszczeniu, a strużka potu spłynęła szatynowi po plecach.
 Mimo to zbliżył się chwiejnym krokiem i ukląkł przed władczynią - sam nie wiedział po co, ale wolał nie narażać się tej kobiecie. 
- Wstań - zakomenderowała. - Witaj w Sali Obrad Stowarzyszenia "Zielony Feniks"! Jesteś jednym z niewielu ludzi z zewnątrz, którym zezwolono na wejście do naszej siedziby we Francji - oznajmiła oschle. - Uważam to za zabieg zagrażający naszemu Stowarzyszeniu, ale pod nieobecność...
- Wasza Wysokość! - syknął siedzący po prawej starszy mężczyzna. - Nie możesz kwestionować rozkazów Cesarzowej. Nie byłaby zadowolona, pani, gdyby usłyszała twoje zarzuty. Ja również nie jestem rad z takiego obrotu sprawy, ale postanawiam zachować swoje przemyślenia dla siebie. I Waszej Wysokości radzę to samo.
Po krótkiej chwili milczenia postać na tronie znów zabrała głos.
- Nie przedłużając: nasza Cesarzowa, nie będziemy zdradzać jej tożsamości, wybrała właśnie ciebie, abyś uświadomił swoich przyjaciół o zagrożeniu, jakie stanowi XANA.
- Pani... Wasza Wysokość... - zająknął się Ulrich. - Walczymy z X.A.N.Ą. od wielu lat i wiemy, do czego jest zdolny. No, mniej więcej - dodał nieco ciszej.
- Naprawdę? - w głosie władczyni wybrzmiała nuta ironii. - Zatem, powiedz mi, co wiesz o Reinie Ghost i jej relacjach z X.A.N.Ą?
- No... walczy z nim, tak jak my...
Kobieta zacmokała z niezadowoleniem.
- Anielko, złotko, zaprowadź Ulricha do naszych klatek, może wtedy coś mu zaświta!
Zza tronu wysunęła się drobna postać i szybkim krokiem podeszła do Niemca, łapiąc go za ramię. Chłopak usiłować się wyrwać, ale nieznajoma miała żelazny uchwyt. 
- Co... gdzie...? Hej! Gdzie mnie...
- Włos ci z głowy nie spadnie - oznajmiła dziewczyna cichym, nieco chrapliwym głosem. Była niższa od niego niemal o głowę, a on od wielu lat ćwiczył sztuki walki, jednak nie miał serca jej uderzyć.
Dał się wyprowadzić z sali przez wąski korytarz, znajdujący się tuż za tronem władczyni.

~~~~~~~~~~~~~~~~
Ferie, ferie, nareszcie ferie!
Jeśli to czytasz, proszę o komentarz! :) Krytyka o wiele lepsza od "ciszy na serwerze". Poza tym, trudno mi ocenić, czy moje wypociny są "poprawne językowo". Dlatego czekam na opinie!
Pozdrawiam i życzę miłego wypoczynku/ cierpliwego oczekiwania na wypoczynek/przyjemnego powrotu do szkoły xD
Pozdrawiam :)

piątek, 23 stycznia 2015

#9 Zawody, cz.4

Gdy Yumi walczyła z Williamem, Aelita wleciała do Wieży i wbiegła na platformę.
Szybciej, szybciej...
Trzy białe obręcze rozświetliły się, gdy zmusiła swoje nogi do spokojniejszego marszu. Odchyliła głowę, a kontury jej sylwetki zajaśniały białą poświatą. Po chwili jej stopy oderwały się od wirtualnej posadzki, by po chwili ostrożnie stanąć na wyższym piętrze. Aelita otworzyła oczy i wywołała prostokątny panel, kładąc rękę na holograficznym obrazie i wystukując palcami kod.
Rząd liter wyświetlił się na ekranie, uruchamiając kolejne, zawiłe procedury. Pliki, zawieszone w równych odstępach wokół niej, zaczęły opadać w dół Wieży i zlewać się w oślepiającą, białą kulę energii.
- Jeremy - wymamrotała, spoglądając na pulpit. - Obawiam się, że nie wszystko poszło zgodnie z planem...

- Och.
Ulrich pokuśtykał na dziedziniec, podpierając się znalezionym kawałkiem blachy. Na trawniku i wszędzie wokół, walały się śmieci i sterty gruzu. Pośrodku "wysypiska" ziała wielka dziura w kształcie zakończonej ogromnymi pazurami łapy.
- Och. Tylko na tyle cię stać? - opierająca się o filar postać spojrzała na niego drwiąco. - To już lepiej, żebyś nic nie mówił - zacmokała z zawodem. - Myślałam, że bardziej się postarasz.
Dziewczyna była smukła, nieco wyższa od niego. Wyglądała na wysportowaną, może siedemnastolatkę. Jej cera była porcelanowa, niby u jakiejś laleczki.
Długie, czarne rzęsy zakrywały przenikliwe, lazurowe oczy nastolatki, kontrastujące z wyzywającym makijażem. Czerwone powieki i usta upodobniały ją do demona lub jakiejś niezbyt grzecznej dziewczynki. Ulrich skrzywił się - nie przepadał za takimi "typami".
Długie, kasztanowe włosy spięła w wysoki kucyk. Na białą koszulkę założyła skórzaną kurtkę, ozdobioną wzorami z korektora. Jasne dżinsy pokrywały różnokolorowe plamy z farby.
- Gapisz się na mnie jak cielę na malowane wrota - parsknęła, odsłaniając równe, białe zęby. Przerażała go.
- Kim jesteś? - wydukał.
Dziewczyna odepchnęła się od słupa i pochyliła się nad nim, podpierając się pod boki. Jej oddech pachniał ostrą, miętową gumą do żucia.
- Nie poznajesz mnie, kuzyneczku? - zapytała z nutą ironii w głosie. - Ciekawe... Spotkaliśmy się ostatnio trzy lata temu. Masz kiepską pamięć, chłoptasiu. A może to walki w grach komputerowych tak cię wykończyły?
- Alicja?! - wytrzeszczył oczy ze zdumienia.
Brunetka mruknęła coś z aprobatą, odsuwając się z powrotem pod filar. Niedbale splotła przed sobą dłonie i strzyknęła palcami.
- Coś jednak pamiętasz... - umilkła na chwilę. - Masz szczęście, że się na mnie natknąłeś, Ulrich.

Tak, przypomniał sobie. Jego daleka kuzynka, w połowie Polka, mól książkowy i kujon, jakich mało... rodzina często żartowała, że są dokładnymi przeciwieństwami. Mimo to świetnie się dogadywali. W dzieciństwie siadali razem na sofie w salonie, w domu dziadków - on z konsolką w ręku, z pasją walczący z wirtualnymi potworami, ona w jednej z tych swoich staromodnych sukienek, zagłębiona w lekturze i oparta o jego ramię. Tak, była starsza o rok, ale od zawsze uważał ją za młodszą siostrę. A teraz...
- Zmieniłaś się - zmarszczył brwi, za późno orientując się, że zabrzmiało to jak nagana. - To znaczy... wiesz, bardzo ładnie wyglądasz, i w ogóle...
- Daj spokój, gadasz jak mój ojciec - burknęła, patrząc na Niemca z odrazą.
- Przepraszam - odparł, chowając ręce do kieszeni. - Po prostu się zdziwiłem.
Alicja spuściła wzrok i zacisnęła usta, bezwiednie wygładzając róg kurtki. Uświadomiła sobie, co robi, i skrzyżowała ramiona. Gdy ponownie na niego spojrzała, w jej spojrzeniu malowała się obojętność.
- Chodź. Muszę ci coś pokazać.
Po czym wyminęła go i szybkim krokiem ruszyła w stronę szkolnej bramy.
- Czekaj! - chłopak złapał ją za ramię. - A ta... ta Godzilla? Jaszczurka-mutant? - stracił rezon. - Zresztą, nieważne. Nie uwierzysz...
- Godzilla to świetna nazwa - mruknęła, po raz kolejny go zaskakując. - Szkoda, że dla Stowarzyszenia jest to tylko obiekt C120. Moje najlepsze dzieło.
- TY ją zbudowałaś? - osłupiał. - Ona... to coś prawie mnie zabiło! XANA ją stworzył, to jakaś ogromna, zmutowana jaszczurka, jak mogłaś zbudować ogromną, zmutowaną jaszczurkę?! - zawołał piskliwym głosem.
- To moja robota - uśmiechnęła się z satysfakcją. - Nawet nie uwierzyłbyś, jakie to było proste. Gdy dołączyłam do Stowarzyszenia...
- Jakiego? - wpadł jej w słowo. Znów poczuł swobodę w rozmowie z nią, jak za dawnych czasów.
- Zielony Feniks - ugryzła się w język. Po chwili wahania zdjęła jednak kurtkę, pokazując wypalony tatuaż na przedramieniu. Ogromny, misternie wykonany ptak wił się w płomieniach, pośrodku cienkiej obręczy. Pod spodem widniał kod kreskowy i ciąg cyfr, oplatający jej rękę jak bransoleta. - Chyba jedyny trafny wybór w moim życiu. Jest całkiem ciekawie. My też nie lubimy XANY - spojrzała na niego z ukosa. - Tyle, że nie znamy dokładnego miejsca  położenia jego maszyny.  Gdybyście zaprowadzili nas... mnie do waszej centrali, być może szybko załatwilibyśmy wirusa. Jesteśmy naprawdę skuteczni.
- W to nie wątpię - zgodził się Ulrich, patrząc podejrzliwie na swoją kuzynkę. - Ta twoja Godzilla omal mnie nie zabiła. A co do położenia superkompa... - wydawało mu się, czy Alicja specjalnie dotknęła dziwnie wypchanej kieszeni swojej kurtki? - Cóż, ode mnie się tego nie dowiesz. Może gdybyś zapytała się... - urwał. - Nieważne. Przysięga to przysięga. Czym się zajmujecie, gdy nie walczycie z XANĄ? - zmienił temat.
- Szukamy obdarzonych jego "błogosławieństwem" - zrobiła coś na wzór cudzysłowów w powietrzu, jednak wyglądała na zawiedzioną.  - Wiesz, uzdolnieni nastolatkowie, nieczęsto młodsze dzieci, siejące popłoch wśród społeczeństwa. Zawsze są okrutni i nieprzewidywalni. Dziwne typy - wzdrygnęła się i wepchnęła pięści do kieszeni.
Kopnęła kamyk, który potoczył się po ścieżce i znikł w gąszczu traw i krzewów. Już dawno zostawili szkołę za sobą, przed nimi rozpościerały się dzikie, nieużytkowane pola zarośnięte chwastami. W oddali ledwo widoczna linia nagich drzew zlewała się z niewyraźnymi wzgórzami. Ogromne, białe jak papier chmury zasnuwały całe niebo, tworząc wymyślne kształty.
Na odsłoniętej połaci ziemi Ulrich poczuł przejmujący chłód. Lodowaty wiatr z dziecinną łatwością przenikał przez jego cienką sportową koszulkę, przy okazji smagając odkryte, przybrudzone ziemią kolana. Sieci otarć na łokciach i łydkach niepokoiły chłopaka. Z niektórych ran sączyła się krew. "Oby nie wdało się zakażenie" - pomyślał. "To by dopiero była klapa".
- Oczyścimy twoje rany, gdy dostaniemy się do bazy - Alicja zdawała się czytać mu w myślach.
- Musimy uważać, XANA nie przypuścił jeszcze ataku na Ziemię - ostrzegł ją Niemiec. - Gdy trzymamy się razem, ty też jesteś w niebezpieczeństwie.
- Wiem, wiem - machnęła ręką i nagle przystanęła. - Patrz, już jesteśmy!
Trąciła butem okrągłą, srebrną studzienkę kanalizacyjną, co było zupełnie bez sensu, gdyż ta ani drgnęła. Ulrich przypuszczał, że zejście do tuneli jest mniej wygodne od tego w parku. Pokrywa wyglądała jak wielka, ciężka pięciozłotówka. Jednak zamiast "orła", czy "reszki", wygrawerowano na niej zupełnie inny symbol.
Widniał na niej zielony feniks, powstający z płomieni.

~~~~~~~~
Witam/Siema/Ave/Dzień Dobry/Czy jak kto woli

Nie mam zielonego pojęcia czy i kto tu zagląda, ale kolejny rozdział typowo bezLyoko'wy został napisany i opublikowany, co stanowi już jakiś sukces.
*Rany, jaki ten mój nagłówek głupi*
Tak zupełnie bez sensu.

Do niczego nie namawiam, ale komentarze miła rzecz, no nie?
No to miłego weekendu.
<Tak, tak właśnie wyglądają pozdrowienia bez emotikon i tak, wiem, że wygląda to tak, jakbym miała pretensje do całego świataaa...>

sobota, 10 stycznia 2015

#9 Zawody, cz.3

- No, Jeremy? - William podrzucił tasak i wcelował we mnie jego ostrze.  - O czym chciałeś...pogadać? Reyna?*
Podniosłam wzrok. Wpatrywał się we mnie tymi swoimi oczami, jakby czekał na jakąś nowinę.
Co, może mam ci powiedzieć, że przechodzimy do X.A.N.Y?! - chciałam wykrzyknąć. Tak szczerze mówiąc, byłam nieźle wkurzona na Einsteina. Nie dość, że chce, jakby nic, porozmawiać z naszym wrogiem, to jeszcze potajemnie był w Lyoko, i nawet Aelicie nie pisnął ani słowa. Co za...
- Jeremy? Wiesz, nie mamy całego dnia - mruknął, wyraźnie zadowolony. Z czego?! - Może przejdziesz do konkretów? Mam coś ważniejszego na głowie - parsknął, ważąc broń w dłoni.
Daję głowę, że widziałam, jak miecz Williama emanuje czarną poświatą. Coś tu nie gra...
Jeremy odchrząknął.
- No dobrze - zaczął. - A więc... William... - odetchnął. - Nie jesteś już kontrolowany przez X.A.N.Ę., czyż nie?
Wiliam skinął głową. Boże, jaki niedorozwój. 
- Zgadza się - odpowiedziałam za niego.
- A więc - ciągnął Jeremy. - Możesz nam powiedzieć co nieco o swoim panu.
- Niby dlaczego miałbym się z wami dzielić czymkolwiek na temat X.A.N.Y?! - zirytował się.
- Bo - mówił okularnik. - Masz u nas dług. I to porządny dług.
Kątem oka zobaczyłam, jak Aelita przerywa walkę i podbiega do mnie.
- Co jest? - szepnęła, marszcząc brwi.
- Słuchaj - mruknęłam, unosząc wzrok. Głos Jeremiego dochodził gdzieś z góry, ale nie sposób było znaleźć jego źródła.
Aelita przystanęła i skrzyżowała ramiona. Niemal czułam bijący od niej chłód. Nie dziwię jej się - sama byłabym obrażona na najlepszego przyjaciela, który niespodziewanie rozpoczyna pogawędkę z naszym wrogiem.
William mruknął coś pod nosem i mocniej zacisnął dłoń na rękojeści. Chwyciłam Aelitę za rękę i cofnęłam się o krok. Niewiele metrów dzieliło nas od Morza Cyfrowego, a przecież nikt - ani Odd, ani Yumi,  nie mogliby nam pomóc. Już tutaj słyszałam odgłosy walki i dzikie okrzyki przyjaciół.
- Otóż, jak dobrze wiesz, to my doprowadziliśmy cię do Superkomputera i wprowadziliśmy w temat Lyoko. To dzięki nam poznałeś swojego pana i, nie ukrywajmy, to dzięki nam tu jesteś - ha, w myślach zobaczyłam, jak okularnik kładzie nogę na nogę i krzyżuje ramiona z uśmieszkiem satysfakcji. - Więc mamy prawo zapytać cię o jedną, nic nieznaczącą rzecz... drobnostkę.
- Wal - warknął Anglik. Chyba mu się to nie podoba.
- A więc - człowieku, jak można to tyle odwlekać?! - Wiliam... musisz wydać nam Klucz do Podziemi.
Zmarszczyłam brwi.
- Jeremy... - szepnęła Aelita, niespokojnie patrząc to na mnie, to na Williama.
Nie zgodzi się. 
- Jeremy, jak możesz nawet myśleć, że ci go wydam? Klucz znajduje się w posiadaniu XANY, nie Hoppera, i nie waszym. Z żywych tylko ja mam dostęp do Podziemi - roześmiał się.
- To nie potrwa długo - odpowiedział okularnik z dziwnym spokojem. William uniósł jedną brew i spojrzał na nas.
- O co w tym wszystkim... nieważne. Chcę mieć to już za sobą.
William zamachnął się tasakiem na Odda i wprawnym ruchem... przeciął go na pół. Włoch rozsypał się na miliardy wirtualnym kwadracików, które zniknęły z sykiem. Pospiesznie wycofałam się i zniknęłam, ciągnąc Aelitę za sobą.
- Ej! Co ty...
- Dunbar zaraz załatwi zapewne Yumi, więc musimy się spieszyć - wyjaśniłam. Aelita skinęła głową i aktywowała skrzydła. Mam nadzieję, że William jeszcze nie zauważył...

Ulrich ocknął się w małej, obskurnej piwniczce. Ściany pomieszczenia były jasnoszare, odrapane. Masywne drzwi wyglądały tak, jakby ktoś chciał je kiedyś staranować. Mimo to, nadal spełniały swoją rolę. Ulrich znalazł się w potrzasku.
Chłopak wstał i natychmiast upadł, czując nasilający się ból pleców. Bał się nawet myśleć, w jakich okolicznościach został tu przeniesiony. Powoli dźwignął się z klęczek i bez pośpiechu, ostrożnie dowlókł się do drzwi. Wyprostował się, ignorując ból, i oparł się o framugę. Odetchnął głęboko i wyciągnął z kieszeni komórkę. Była zmiażdżona.
- No to super - mruknął Niemiec, chowając ją z powrotem. - Jest tam kto?! - dodał głośniej, stukając w drzwi. Po chwili zmarszczył brwi i kopnął framugę czubkiem buta, oddychając miarowo i próbując się skupić. Odchrząknął.
- Halo?
Ponownie odpowiedziała mu cisza. Ulrich złapał za klamkę i, tknięty nagłym przeczuciem, pociągnął.
Drzwi stanęły otworem.

~~~~
Reaktywacja!
Wróciłam po kilku tygodniach niebytu. Niezbyt wiele się zmieniło, przyznam, ale przynajmniej jestem gotowa kontynuować bazgranie na tej stronce. Chociaż LyokoFanką już nie jestem...
Pozdrawiam!